Advertisement
Menu
/ as.com

Calleja: Ancelotti to wzór

Javi Calleja został zwolniony z Deportivo Alavés w grudniu zeszłego roku. Choć nie czuje do nikogo żalu, ubolewa nad faktem, że nie mógł doprowadzić do końca swojego projektu. Dziennikarze Asa porozmawiali ze szkoleniowcem na tematy związane zarówno z jego karierą trenerską, jak i pobytem w szkółce Realu Madryt jako zawodnik.

Foto: Calleja: Ancelotti to wzór
Fot. Getty Images

Czym się pan zajmuje w ostatnim czasie?
Pierwsze tygodnie po zwolnieniu stały pod znakiem kompletnego odcięcia się od futbolu. Musieliśmy się przeprowadzić, zrobić remont i przewieźć wszystkie rzeczy. Od tygodnia na nowo moja głowa siedzi w piłce.

Tęskni pan za adrenaliną na ławce.
Mam to we krwi, ciało się tego domaga. Tęsknię, nie chcę, by obecna sytuacja się przeciągała. Chcę wrócić do trenowania.

Pokładał pan spore nadzieje w projekcie w Deportivo.
Wielkie, motywowało mnie to. Chciałem rozpocząć drogę, której końca byłem ciekaw. Każdy projekt wymaga czasu i wiary. Alavés zasługiwało na moją najlepszą wersję, ale wszystko zatrzymało się gdzieś w połowie. Większą wagę przykładano do złej passy niż do wiary w długofalowe działanie, prowadzące do czegoś więcej.

Kiedy przejmował pan zespół w zeszłym sezonie, cudem się utrzymaliście.
Z perspektywy czasu bardziej doceniam swoją pracę. Miała moim zdaniem dużą wartość. Niewielu wierzyło w utrzymanie, sądzono, że jesteśmy szaleni. Kiedy się udało, zaczęliśmy planowanie w nieco szerszym ujęciu. W piłce nie ma jednak cierpliwości. Nie dane było mi dokończyć to, co rozpocząłem.

Wątpliwości nie ulega, że przeżył pan kilka nietypowych sytuacji. W Villarrealu zwolniono pana po 50 dniach, potem pan wrócił. Potem powierzono zespół Emery'emu, co uzasadniano większymi ambicjami. Teraz zaś pożegnano pana w Alavés.
Moja kariera trenerska jest nietypowa. Zacząłem w młodzieżowych kategoriach Villarrealu. Zaufano mi do tego stopnia, że przejąłem pierwszy zespół. Źle zacząłem sezon i mnie zwolniono, by ponownie mnie zatrudnić z zamiarem osiągnięcia innego celu niż przedtem – utrzymania. W kolejnym sezonie zajęliśmy piąte miejsce. Za każdym razem realizowałem stawiany przede mną cel. Później przeniosłem się do Vitorii. Tam zadanie miało inny charakter niż w poprzedniej pracy. W walce o utrzymanie idea gry w piłkę jest zupełnie inna. Koniec końców pozostaliśmy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Kiedy pomyślałem, że czas postawić kolejny krok i że mam czas, znowu spotkałem się z brakiem cierpliwości. Czasami podejmowane są decyzje, z którymi się zgadzasz, innym razem niekoniecznie – tak było pod koniec etapu w Deportivo.

Mówiono, że przyjęcie propozycji z Vitorii jest samobójstwem, ale w pewnym momencie powiedział pan nawet, że to najlepsza decyzja w pańskim życiu. Zwolnienie zmieniło pański punkt widzenia?
Pół na pół. Nie zmieniłbym jednak tamtych słów. Przychodziłem z Villarrealu. Wszyscy zdążyli mi już przypiąć pewną etykietę, jeśli chodzi o styl. Potrzebowałem takiego wyzwania, by pokazać większą wszechstronność w zupełnie innym zespole. Wychodziło dobrze, stąd moje tamte słowa. Stałem się tam lepszym trenerem. To doświadczenie bardzo mnie wzbogaciło. Potem wyszła ta sytuacja z przedłużeniem umowy.

Co się stało?
Kiedy usiedliśmy do negocjacji i rozmów o projekcie na przyszłość, pojawiła się inna wizja niż przeze mnie spodziewana.

Po pańskim zwolnieniu wyniki nie uległy znacznej poprawie. Na pewno jednak szanuje pan Mendilibara, który trenował pana w Osasunie.
To nie sprawa tego czy innego trenera. Nie można tracić perspektywy w pogoni za celem. W Vitorii finanse i kadra są na poziomie walki o utrzymanie. Tak już po prostu jest. Trzeba cierpieć i mieć olbrzymią siłę psychiczną, by stawać z kilkoma innymi drużynami rozpaczliwie walczącymi o to samo. Nie szło nam dobrze, ale do końca pozostawało wiele meczów. Gdyby celem był środek tabeli lub walka o puchary, trzeba by było mówić o oczywistym niepowodzeniu. Utrzymanie jest jednak jak najbardziej w zasięgu, nawet jeśli sytuacja na dziś nie jest zbyt komfortowa. Jeśli konsekwentnie walczysz o realizację planu i osiągnięcie celu, trzeba mieć cierpliwość. Po sezonie jednoznacznie można wtedy ocenić, czy coś się udało. Na ten moment wszyscy w Alavés powinni być zjednoczeni, ponieważ nic nie jest stracone.

Porozmawiajmy o Realu Madryt, najbliższym rywalu Deportivo. Kształcił się pan tam piłkarsko między 9. i 20. rokiem życia. Pana mentorem był Del Bosque. Czy biała koszulka Królewskich naznaczyła w jakiś sposób pańskie życie?
Bez cienia wątpliwości. Real cię kształci i wiele uczy. Zakładanie tej koszulki w młodzieżowych drużynach wpłynęło na mój rozwój zarówno zawodowy, jak i osobisty. Real uczy cię mentalności zwycięzcy, wiary w to, co robisz i poczucia, że każdy mecz jest najważniejszy. Nastawienie na wygrywanie i odwracanie sytuacji nawet w najtrudniejszych sytuacjach. To nie przypadek, uczą tego tam od małego.

Dziś pracuje tam Ancelotti, który mimo wieku nie traci ekscytacji.
Jest wzorem. Tacy trenerzy, z taką karierą i doświadczeniem mimo wszystko cały czas mają w sobie ogień i chęć samorozwoju, dalszego wygrywania. Nigdy się nie męczy. Takich szkoleniowców trzeba naśladować.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!