Trzecia ligowa porażka z rzędu
W 21. kolejce Ligi Endesa Real Madryt przegrał z Valencią. Była to trzecia porażka z rzędu w krajowych rozgrywkach.
Fot. Getty Images
Real Madryt przegrał trzeci mecz z rzędu w Lidze Endesa. To nie zdarza się często, a jest to sytuacja tym bardziej nietypowa, że wszystkie te porażki przytrafiły się Królewskim w WiZink Center. Dzisiejsze spotkanie nie było łatwe nie tylko ze względu na siłę Valencii. Podopieczni Laso przystępowali do niego po dwóch bardzo wymagających meczach w Eurolidze. To odcisnęło ślad na drużynie, której momentami brakowało sił. Taki wynik jest korzystny dla Barcelony, która może odebrać madrytczykom pozycję lidera.
Pierwsze 10 minut meczu to była dobra reklama ofensywnej koszykówki. Oba zespoły były bardzo skuteczne i większość akcji kończyła się punktami. Valencia początkowo zyskała kilka oczek przewagi, ale później poprzez serię 10:0 Real Madryt znalazł się na prowadzeniu. Dobrego momentu nie udało się utrzymać. Zamiast tego odpowiedzieli goście. Passa 12:0 pozwoliła im nie tylko dogonić Królewskich, ale ponownie ich przegonić. 61 punktów w ciągu jednej kwarty to nie jest częsty obrazek (30:31).
Utrzymanie takiej skuteczności przez dłuższy czas jest praktycznie niemożliwe, więc obniżenie statystyk w drugiej części nie może dziwić. Po stronie Realu Madryt pojawił się Rudy, który nie tylko trafiał do kosza, ale też skutecznie walczył o zbiórki. Problemem Królewskich były jednak rzuty z dystansu. W pierwszej kwarcie wpadało niemal wszystko, a w drugiej tylko 2 na 9. To pozwoliło Valencii na zyskanie kilku punktów przewagi. To właśnie goście schodzili na przerwę w lepszej sytuacji (48:51).
Po zmianie stron na parkiet wyszła tylko Valencia. Real Madryt przez kilka minut nie istniał na parkiecie. Zaczęło się od kolejnej serii gości (7:0). Później przewaga Valencii sięgnęła 13 oczek i Pablo Laso poprosił o czas, próbując odmienić obraz meczu. Udało się. Już pierwsza akcja przebiegła po myśli trenera, a później zaczął się pościg w wykonaniu Blancos. Jak to zwykle bywa, kiedy trzeba odrabiać większą stratę, aktywował się Sergio Llull. Trafił dwie „trójki” z rzędu i mało brakowało, żeby trafił też trzecią. Real Madryt jednak wrócił do gry (71:74).
Już na początku czwartej kwarty Rudy doprowadził do remisu. Hiszpan również odegrał ważną rolę w pościgu za Valencią. Mecz zaczął się od nowa. Przez chwilę było blisko remisu, ale później znów goście zaczęli uciekać. Decydowały skuteczne akcje dwupunktowe, po których przyszła niecelna „trójka” Llulla, który w tej sytuacji za szybko chciał rozwiązać akcję. W odpowiedzi z dystansu trafił López-Arostegui mimo dobrej obrony gospodarzy. Ponownie sygnał do walki dał Rudy. Na nieco ponad minutę przed końcem ponownie był remis (90:90).
Niestety, w decydujących momentach Królewskim przytrafiały się błędy. Valencia wypracowała sobie 4 punkty przewagi. Llull kolejnym rzutem za trzy punkty zmniejszył stratę, ale czasu było już zbyt mało, żeby móc wygrać, szczególnie że goście mądrze rozegrali ostatnie sekundy.
93 – Real Madryt (30+18+23+22): Causeur (4), Heurtel (13), Abalde (0), Tavares (11), Yabusele (15), Williams-Goss (8), Randolph (0), Rudy (16), Alocén (0), Poirier (9), Llull (17).
94 – Valencia (31+20+23+20): Dimitrijević (10), López-Arostegui (11), Tobey (5), Dubljević (11), Hermannsson (5), Puerto (7), Prepelič (16), Pradilla (8), Van Rossom (3), Rivero (16), Labeyrie (2),
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze