Advertisement
Menu
/ marca.com

„Przełożenie meczu? Nie, gramy tymi, których mamy i canterą”

Piłkarze i trenerzy Realu Madryt dali radę w trudnym momencie. Nie uskarżali się na przeciwności, tylko stawili im czoła i wyszli zwycięsko z trudnego spotkania w Bilbao, gdzie zabrakło aż jedenastu graczy pierwszego zespołu.

Foto: „Przełożenie meczu? Nie, gramy tymi, których mamy i canterą”
Fot. Getty Images

„Dumni z tej drużyny”. To zdanie, które najczęściej padało z ust piłkarzy i trenera Realu Madryt po zakończeniu meczu z Athletikiem. Królewscy dzięki wygranej w Kraju Basków przypieczętowali mistrzostwo jesieni, umocnili się na fotelu lidera, a przede wszystkim przezwyciężyli koronawirusa oraz kontuzje. Nikt w Realu Madryt nie kwestionował udziału drużyny w ostatnich meczach w związku z licznymi zakażeniami, do których doszło w Valdebebas. „Zagramy z tymi, którzy są dostępni i z zawodnikami ze szkółki, po to ich mamy”, mówiono w klubie od kilku dni, gdy mnożyła się liczba nieobecnych. A futbol udowodnił, że madryccy włodarze mają rację.

Ancelotti w ciągu tygodnia pełnił rolę rzecznika prasowego Realu Madryt. Ani razu nie skarżył się na wydłużającą się listę nieobecnych graczy. Wręcz przeciwnie, powiedział, że to dobry moment, aby zobaczyć, na co stać drużynę. Rezultat jest taki: trzy punkty i wspaniała reakcja wszystkich, w tym Petera, canterano z akademii, który w ciągu zaledwie dziesięciu minut miał szansę na strzelenie gola i zaliczenie asysty, pokazując przy tym polot i pragnienie, które zawsze mają młodzieńcy ze szkółki.

Włoski trener w żadnym momencie nie uciekał się do specyficznych okoliczności każdego meczu. Od dnia powrotu do Valdebebas bronił zespołu, a jego jedynym celem było równe przygotowanie wszystkich do sytuacji, w której musiałby sięgnąć po nietypowych piłkarzy. Zrobił to już wcześniej z Mariano, potem z Joviciem, a na San Mamés po raz kolejny dał do zrozumienia, że wie, co ma w rękach i jak daleko mogą zajść. I dlatego nie wahał się zakończyć roku pełen radości z tego, czego dokonali jego zawodnicy.

Courtois i Kroos byli tymi, którzy po meczu wywiesili flagę madridismo. „Dumni z tej drużyny”, jako pierwsi napisali Belg i Niemiec w mediach społecznościowych, opatrując wpisy zdjęciem wielu swoich kolegów z drużyny oklaskujących kibiców Realu Madryt na San Mamés i wielu fanów Athleticu, którzy byli pełni uznani do tego, co zrobiły dwie drużyny, które były fizycznie, ale nie moralnie poturbowane.

Ten wysyp absencji pozwolił Hazardowi wrócić do wyjściowego składu i poczuć się częścią drużyny, w której wydawał się zagubiony. Na San Mamés atakujący pokazał kilka z tych zagrań, które przypominają nam, jak wielkim był graczem. Wystarczy, że Ancelotti odzyska jeszcze Garetha Bale'a i Włoch będzie mógł zacząć myśleć o sobie jako o kimś więcej niż tylko świetnym trenerze. Wręcz jak o cudotwórcy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!