Urodziny wielkiego Zidane`a
Już ostatnie przed przejściem na emeryturę...
Kiedy latem 1972 roku parze mieszkających we Francji emigrantów z Algierii, Smailowi i Malice, rodził się syn, któremu na pierwsze imię dali „Piękno Wiary", nie przypuszczali zapewne, kim ich latorośl stanie się w przyszłości. Ale może jednak przypuszczali, skoro na drugie imię dla syna wybrali „Stający się większym".
Zinédine Yazid Zidane stał się Większym, większym od wszystkich współczesnych mu piłkarzy. Dziś obchodzi 34. urodziny, ostatnie w roli zawodowego futbolisty.
Przyszły najwybitniejszy piłkarz przełomu tysiącleci dorastał w jednej z najbiedniejszych części Marsylii, dzielnicy Castellane, skupisku emigrantów z północnej Afryki. Nie było ono dzieciństwo łatwe – pieniędzy brakowało, a niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku. Z tego właśnie powodu Zinédine ćwiczył judo.
Mając osiem lat, trafił do klubu US Saint Henry, w barwach którego po raz pierwszy zetknął się z wielkim futbolem, podczas meczu Francja – Portugalia (jako… podawacz piłek). Następnym etapem kariery było Septemes Sports Olympiques, a potem już AS Cannes.
W 1992 roku poznał przyszłą żonę, hiszpańską tancerkę Veronique. Mimo początkowych obaw, kulturowe i religijne różnice (Zinédine jest muzułmaninem, Veronique – katoliczką) nie przeszkodziły tym dwojgu w stworzeniu zgodnej i szczęśliwej rodziny. Obecnie para ma czwórkę synów, Enzo, Lucę, Theo i Elyaza. Także w 1992 roku Cannes opuszcza pierwszą ligę, a Zidane za 3 miliony franków przechodzi do Girondins Bordeaux.
Dwa lata później fenomenalnie zadebiutował w reprezentacji narodowej. 17 lipca 1994 roku w zremisowanym 2:2 meczu z Czechami wszedł na boisko w 63 minucie przy stanie 0:2 i był autorem kontaktowego i wyrównującego gola.
W barwach Żyrondystów wiodło mu się nienajgorzej (awans do finału Pucharu UEFA 1996, gdzie Girondins przegrali z Bayernem), ale kiepsko jak na klasę samego Zidane`a. Tę zaś najwyżej wycenili działacze turyńskiego Juventusu i jeszcze w 1996 roku, za sumę 4 milionów dolarów, Zidane stał się piłkarzem Starej Damy, w barwach której wyrósł na prawdziwego rozgrywającego. Na rozgrzewkę poprowadził Juve do triumfu w meczach o Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. Zwycięstwo w tym drugim meczu miało dla niego dodatkową, symboliczną wartość, gdyż pokonane wtedy River Plate trenował wielki idol Zidane`a, Enzo Francescoli, po którym imię otrzymał pierworodny syn Zinedine`a.
W 1997 i 1998 roku Juve i Zizou triumfowali w Serie A, a koledzy Francuza z drużyny żartowali, iż ich taktyka to PAZ – Palla A Zidane (piłka do Zidane`a), gdyż w każdej ciężkiej sytuacji wystarczyło podać do niego, a on już wiedział, co zrobić.
Geniusz Zizou sprawdził się w walkach o Scudetto, ale nie dał rady w finałowych meczach Ligi Mistrzów. W odniesieniu do meczu z 1997 roku, gdy Stara Dama przegrała z Borussią, możemy mówić „niestety się nie sprawdził". W odniesieniu o finału z następnego sezonu mówić powinniśmy „na szczęście", gdyż w 1998 roku finałowym rywalem Juventusu był Real Madryt. Królewscy wygrali ten mecz 1:0. Mimo tego rok 1998 Zinédine z pewnością wspomina wspaniale. Na rozgrywanych tego roku we Francji Mistrzostwach Świata na początku wprawdzie dostał czerwoną kartkę, a później prezentował zaledwie część swej wielkiej klasy, ale w Wielkim Finale, zdobywając dwie piękne bramki, doprowadził Tricolores do Mistrzostwa Świata. Dzięki temu został wybrany najlepszym piłkarzem według FIFA, a także dostał prestiżową Złotą Piłkę przyznawaną przez magazyn France Football.
Od tej chwili grał w Juventusie jeszcze 3 lata bez klubowych sukcesów. Okres ten osłodziła mu reprezentacja, z którą na boiskach Belgii i Holandii zdobył mistrzostwo Europy, wcześniej dając swej drużynie awans do finału, wykorzystując (kontrowersyjny) rzut karny w dogrywce półfinału z Portugalią. Oprócz tego sukcesu zespołowego Zizou został po raz drugi wybrany najlepszym piłkarzem globu przez FIFA.
Przez cały 2001 rok musiał podobno wysłuchiwać coraz częstszych narzekań tęskniącej za ojczyzną. żony Gdy latem owego roku do narzekań żony dołączyły namowy Florentino Pereza, marzącego o ściągnięciu kolejnego cracka, Francuz uległ i za oszałamiającą do dziś sumę 66 milionów dolarów stał się piłkarzem Realu Madryt.
Pierwszy sezon w królewskich barwach daje mu to, czego nie dały mu lata gry w Juve – triumf w Lidze Mistrzów, okraszony pięknym golem w równie pięknym finałowym meczu przeciwko Bayerowi Leverkusen. Następne w kolekcji pojawiają się kolejne triumfy w Superpucharze Europy i Pucharze Interkontynentalnym. Dla odmiany, Mistrzostwa Świata 2002 były dla Francji katastrofą, bo tak chyba trzeba określić brak awansu z grupy.
Ostatnie lata były dla Zizou ciężkie. Z klubem – tylko triumf w Primera División 2003, z drużyną narodową nieudane występy na Euro 2004 i zakończenie reprezentacyjnej kariery. Dał się namówić na powrót, by pomóc Francji w walce o awans do Mistrzostw Świata a następnie o Puchar Świata. Na turniej do Niemiec Trójkolorowi oczywiście zakwalifikowali się, ale już między Renem a Odrą idzie im co najwyżej przeciętnie. Pisząc te słowa, nie znamy jeszcze wyniku ostatniego grupowego meczu Francuzów, a tym samym nie wiemy, czy ci awansują do1/8 finału. Jeśli tak, ostatni mecz Francuzów na Weltmeisterschaft 2006 będzie zarazem ostatnim w karierze Zidane`a. Jeśli nie, ostatnim był mecz grupowy nr 2, gdyż dziś Zizou nie zagra.
Jak by jednak nie było, przychodzi nam się żegnać z Zidane`em-piłkarzem. Nie tak dawny mistrz świata i Europy, kawaler (Chevalier) Legii Honorowej ostatecznie odchodzi na sportową emeryturę. Trochę szkoda, że zdrowie nie dopisało m tak jak Maldiniemu czy Cafú i nie pozwoliło pograć na wysokim poziomie kilka lat dłużej, ale też dobrze, że nie chciał dorobić kilku dodatkowych milionów rozmienianiem sławy i umiejętności na drobne w tym rejonie świata, gdzie więcej jest ropy niż wody. Być może zostanie w Madrycie jako ambasador Królewskiego Klubu, ale zawsze, nawet jeśli zostanie trenerem i poprowadzi swoje drużyny do największych zaszczytów w futbolowym świecie, pamiętany będzie przede wszystkim jako wybitny piłkarz, gracz, który na dobrą sprawę miał w historii piłki nożnej swoją własną erę, erę być może ostatniego wybitnego rozgrywającego, będącego wzorem piłkarskiego wirtuoza na boisku i wzorem człowieka poza nim. Miał chwile słabości i nieopamiętania, skazy na pięknym sportowym wizerunku? Miał, a jakże, był bowiem człowiekiem, a nie bogiem. I tym piękniejsze jest to, co osiągnął. Jako zwykły człowiek, zwykły syn zwykłych emigrantów, dotarł na szczyty niedostępne dzieciom najmożniejszych tego świata.
Nasuwa się taka mała refleksja, że gdyby rodzice Zizou znali przyszłość syna już w chwili jego narodzin, być może na drugie imię daliby mu nie Yazid a ciut trafniejsze Akmal – Doskonały.
Feliz cumpleańos, Zizou!
Maylo (bo któż by inny?) przygotował czterominutowy klip przedstawiający… a, sami zobaczcie, co przedstawiający. Ściągnąć go możecie tutaj.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze