Isco płaci cenę za zamieszanie w Grenadzie
29-latek może dziś żałować swojego zachowania sprzed dwóch tygodni. Carlo Ancelotti doskonale zapamiętał to, co wydarzyło się na Estadio Nuevo Los Cármenes i wygląda na to, że w oczach trenera Hiszpan jest już skończony.
Fot. Getty Images
Koniec kariery Isco w Realu Madryt jest daleki od ideału. Minęły już trzy lata od znacznego spadku formy pomocnika i ani Zidane w przeszłości, ani teraz Ancelotti nie zdołali odbudować Hiszpana, którego w latach 2013–2018 można było opisywać głównie w superlatywach. Pomocnik od czasu konfliktu z Santiago Solarim, gdy odmówił wspólnej podróży z drużyną na mecz Ligi Mistrzów, jest przede wszystkim bohaterem kolejnych niesnasek z trenerami, a nie gry, bramek czy asyst. Jego czas na Santiago Bernabéu dobiega rychłego końca.
Ostatnie problemy Isco zaczęły się 21 listopada w Grenadzie. Królewscy wygrali 4:1, ale dziennikarze z COPE, SER i Onda Cero poinformowali, że piłkarz był zirytowany, gdy Davide Ancelotti, asystent trenera Real, posłał do gry Jovicia i Camavingę, mimo że Francuz udał się na rozgrzewkę w tym samym czasie co Hiszpan. 29-latek myślał, że też wejdzie na boisko, ale syn Carletto powiedział mu, że musi dalej się rozgrzewać. To zdenerwowało zawodnika i postanowił udać się na ławkę. Carlo Ancelotti ostatecznie posłał go do gry, aby uniknąć konfliktu. Nie umknęło to jednak uwadze Włocha i od tamtego czasu Isco otrzymuje powołania na mecze, ale tylko po to, by przez 90 minut oglądać je na ławce i nawet już się nie rozgrzewać.
Isco codziennie stawia się w Valdebebas i nie ma żadnych problemów zdrowotnych, ale ostatnie trzy mecze spędził w pozycji siedzącej i nawet nie mógł pomarzyć o tym, by wejść na boisko. Hiszpana nie oglądaliśmy przy linii bocznej w meczach z Sheriffem, Sevillą i w środę z Athletikiem. W tej chwili jest ostatnim pomocnikiem do gry i jego sytuacja raczej nie ulegnie poprawie. Tylko on, Mariano, Vallejo i Jović nie wystąpili w trzech ostatnich spotkaniach, choć Serb przynajmniej się rozgrzewał.
Ancelotti powiedział po tamtym meczu z Granadą, że nie ma problemu z Isco, utrzymuje z nim dobre relacje i darzy go sympatią. Ale Isco, którego Ancelotti spotkał po powrocie do klubu, ma niewiele wspólnego z zawodnikiem, który olśniewał w pierwszych pięciu latach gry w barwach Los Blancos. Hiszpan był kluczowym graczem dla Carletto w jego pierwszym etapie, do tego stopnia, że jego wejście w finale Ligi Mistrzów w Lizbonie odmieniło losy meczu. Włoch zawsze przyznawał, że przed bramką Ramosa, Isco i Marcelo odegrali kluczową rolę.
Fatalne liczby
Isco rozpoczął ten sezon z entuzjazmem, przekonany, że w swoim ostatnim roku w białych barwach może odwrócić swoją sytuację. Nawet Ancelotti docenił jego wysiłek i wystawił go w wyjściowym składzie w dwóch z trzech pierwszych meczów, przeciwko Levante i Betisowi. To było jednak tylko złudzenie. Teraz mijają dni i sytuacja wraca do stanu, w którym była przez ostatnie dwa lata i pomocnik praktycznie nie gra. W tym sezonie uzbierał tylko 177 minut w lidze, a w Lidze Mistrzów ani razu nie pojawił się na boisku.
Isco wystąpił w sześciu z pierwszych siedmiu meczów, a w ostatnich ośmiu rozegrał zaledwie 11 minut, gdy ostatecznie Ancelotti dał mu szansę przeciwko Granadzie. Ancelotti nie chciał wówczas podsycać atmosfery i doprowadzić do publicznego konfliktu, ale piłkarz płaci teraz za to wysoką cenę.
Transfer w styczniu?
Teraz pytanie brzmi, co Isco będzie robił od 1 stycznia. W poprzednim sezonie poprosił o odejście pod koniec roku i rozmawiał o tym z José Ángelem Sánchezem oraz Zinédinem Zidane'em. Chcąc grać i widząc, jak mało minut otrzymuje, podjął decyzję o szukaniu wyjścia z trudnej sytuacji. Problem w tym, że go nie znalazł.
Spotkanie między stronami było przyjazne i szczere, a Isco chciał odejść i nie chciał sprawiać problemów. Latem tego roku zdecydował się kontynuować pracę u boku trenera, który wydobywał z niego to, co najlepsze, ale formuła Carletto nie sprawdziła się, dając jasno do zrozumienia, że czas Isco w Realu Madryt dawno się skończył.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze