Łatwe zwycięstwo na koniec tygodnia
Real Madryt wysoko wygrał z Betisem, co pozwoli mu zachować pozycję lidera w Lidze Endesa. Był to jeden z najłatwiejszych meczów Królewskich w ostatnim czasie.
Fot. Getty Images
Real Madryt pewnie pokonał Betis w 11. kolejce Ligi Endesa i utrzymał pierwszą pozycję w tabeli. Teoretycznie Barcelona może wyprzedzić madrytczyków, ale potrzebowałaby do tego ponad 50-punktowego zwycięstwa z San Pablo Burgos. Królewscy zakończyli w ten sposób serię meczów w krótkim czasie. Udało się pokonać ten maraton perfekcyjnie, z kompletem pięciu zwycięstw. Spotkanie z Betisem było okazją, by grali zmiennicy. Pablo Laso starał się sprawić, by jak najmniej zawodników spędziło na parkiecie ponad 20 minut. Znów szanse otrzymali Núñez z Vukčeviciem, a po kontuzji wrócił Nigel Williams-Goss, co jest bardzo dobrą wiadomością dla Blancos.
Pablo Laso postawił na mocną pierwszą piątkę i to się bardzo opłaciło. Real Madryt szybko przejął kontrolę nad spotkaniem i odciął Betisowi drogę pod kosz. Królewscy rozpoczęli rywalizację od serii 11:0, a Andaluzyjczycy na pierwsze punkty musieli poczekać aż 4,5 minuty. Później zresztą nie było im łatwiej. Defensywa Blancos była na tyle szczelna, że nawet 24 sekundy na akcję nie wystarczały Betisowi na skonstruowanie dobrego ataku. Prowadzenie mogłoby być znacznie bardziej okazałe, gdyby madrytczykom bardziej dopisywała skuteczność. Dodatkowo brakowało ofensywnych zbiórek. Stąd prowadzenie „tylko” 18:6 po 10 minutach gry.
Druga kwarta była czasem dla zmienników. Z pierwszej piątki tylko Yabusele pojawił się na parkiecie, a to głównie dlatego, że Vukčević w ciągu kilku minut uzbierał cztery faule. Młody zawodnik był z tego powodu bardzo rozczarowany, ale może mieć pretensje do siebie. Sporo czasu na parkiecie spędził Núñez. Rozgrywający miał kilka udanych zagrań, lecz nie uniknął błędów, za co oberwało mu się od trenera. Laso miał do niego pretensje za zupełne odpuszczenie walki o zbiórkę, po której Betis zdobył trzy punkty. Królewscy prezentowali się znacznie słabiej, co Andaluzyjczycy wykorzystali, zbliżając się trochę do rywali (32:21).
Po zmianie stron Betis podjął jeszcze próbę dogonienia Realu Madryt. Zmniejszył stratę do 8 oczek, ale to było wszystko, na co było stać Andaluzyjczyków. Później Królewscy całkowicie im odjechali. Pomogły w tym ofensywne zbiórki. Aspekt, który kulał w pierwszej kwarcie, w tym fragmencie meczu był mocnym punktem drużyny. Liderem pod tym względem był oczywiście Tavares, ale inni zawodnicy też potrafili walczyć pod koszem rywali. Dobra gra pod obręczą pozwoliła madrytczykom zbudować 20-punktowe prowadzenie, co już rozstrzygało to spotkanie (57:34).
W ostatniej kwarcie Real Madryt wyraźnie odpuścił. Pablo Laso wykorzystywał dużą przewagę do rotowania składem. Zbyt spokojna gra sprawiała, że ofensywa zaczęła zawodzić, czego efektem były 3 punkty zdobyte w ciągu ponad 6 minut. Powodów do zmartwień nie było przy tym żadnych, bo Betis nie był w stanie wykorzystać tej sytuacji. Andaluzyjczycy uzbierali na koniec zaledwie 48 punktów, co dobrze pokazuje, w jakim kryzysie się znajdują.
71 – Real Madryt (18+14+25+14): Heurtel (10), Abalde (11), Hanga (5), Tavares (11), Yabusele (8), Williams-Goss (0), Causeur (3), Núñez (0), Rudy (3), Vukčević (8), Poirier (7), Llull (5).
48 – Real Betis (6+15+13+14): Almazán (3), Evans (22), Bertāns (2), Pasečņiks (8), Brown (4), Agbelese (2), Marín (0), Gómez (0), Burjanadze (2), Bleijenbergh (4), Spires (1), Pozas (0).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze