Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Isi: Wyrzucenie mnie z Realu było nieco dramatyczne

Isi, który grał kiedyś w szkółce Realu Madryt, a obecnie jest piłkarzem Rayo Vallecano, przed dzisiejszym meczem udzielił wywiadu dla El Confidencial. Hiszpan opowiadał o czasach spędzonych w La Fábrice, swoich dalszych losach i obecnej sytuacji.

Foto: Isi: Wyrzucenie mnie z Realu było nieco dramatyczne
Fot. Getty Images

Czym jest dla ciebie piłka nożna? 
W piłce nożnej chodzi o to, aby gra sprawiała radość i była przyjemna dla widza. To jest tak proste. Mówią, że przekazujesz to, czym jesteś, a ja jestem szczęśliwą osobą i myślę, że nie ma tu innych tajemnic. To działa.

Dlaczego nazywają cię Isinho
Cóż, użyłem tej nazwy jako nicku dla siebie na portalach społecznościowych dziesięć lat temu i tak już zostało. Ale nazywają mnie Isi po moim ojcu, który był piłkarzem i kiedy był młody, tak go nazywali. Grał w Ciezie i w kilku klubach w Murcji, aż dotarł do Segunda División B. Grał w środku pola i podobno miał dobry strzał. Szkoda, że nie mam żadnych wspomnień o moim ojcu grającym w piłkę. Nie ma filmów, a chciałbym mieć te obrazki… Tak mi szkoda.

Syn osiągnął w piłce nożnej wyższy poziom niż ojciec. Ile czasu zajęło ci stanie się profesjonalistą? 
Bardzo dużo. Przeżyłem wiele ciężkich ciosów, aż udało mi się zagrać w Primera División. Ale muszę powiedzieć, że nigdy nie miałem obsesji bycia profesjonalistą. Zaczynałem jak wszystkie dzieci. Na boisku piłkarskim w Ciezie, grając z przyjaciółmi. Wciąż mam tych przyjaciół. Byłem chłopcem, który ekscytował się grą w piłkę i dzięki temu i wytrwałości dotarłem na szczyt. Wspinałem się krok po kroku z dużym wysiłkiem. Z dnia na dzień eliminowałem swoje wady. To jest ścieżka i teraz zbieram korzyści z wielu lat cierpienia. Miałem kontuzje, trenerów, którzy na mnie nie liczyli, bolesne odejścia, jak to ze szkółki Realu Madryt…

Co się stało w Realu Madryt i jak wyglądało to bolesne odejście? 
Pojechałem do Madrytu, kiedy miałem 13 lat. Wezwali mnie do szkółki, a ja opuściłem rodzinę. Na początku trudno było opuścić własny zakątek i te pierwsze miesiące były dla mnie decydujące. Ale to uczy, że w życiu można się wiele nauczyć i kontynuowałem swoją podróż do Madrytu. Grałem w Cadete B. Tam spotykałem się z Raúlem de Tomásem, Gonzalo Melero. Przyzwyczaiłem się do tego i zakończyłem sezon grając na dobrym poziomie. Zostałem pozyskany za czasów Ramona Calderóna i zostałem zwolniony przez zarząd Florentino Péreza, gdy ten powrócił na stanowisko prezesa w 2009 roku. To był cios. Nowy prezes przyszedł z ludźmi, którym ufał, a oni mówią ci po roku, że nie możesz zostać.

Jak ci to powiedzieli? Jak to było zostać wyrzuconym? 
Pamiętam, że trenowaliśmy pewnego popołudnia na boisku w Valdebebas i na ławce siedział obserwator, który coś zapisywał. Potem poszedł do szatni i zaczął wymieniać sześciu czy siedmiu piłkarzy, którzy mieli się z nim spotkać. Ja byłem ostatni. Patrzyłem, jak wszyscy wychodzili z płaczem, bo ich wyrzucał. Przyszła moja kolej i za sekundę powiedzieli mi, że nie będę grał tu dalej. To było nieco dramatyczne. Myślę, że maniery mogłyby być inne. Odchodziłem z najlepszego klubu na świecie. Byłem w akademiku, musiałem pojechać po swoje rzeczy i pojechać sam do Ciezy. Takie rzeczy mogą odcisnąć na tobie piętno. Jeśli chodzi o mnie, to szczerze mówiąc, wcześniej trudno było mi uwierzyć w siebie. Z czasem zmieniasz mentalność i mówisz sobie: „To jest bardzo trudne, ale muszę wierzyć w swoje umiejętności i udowadniać, że jestem piłkarzem”.

Czy jako dzieciak byłeś fanem Realu Madryt? 
Tak. W domu zawsze świętowaliśmy sukcesy Realu Madryt. Po tym, jak zostałem potraktowany i jak potoczyły się sprawy, nie czuję się już tak bardzo związany z osiągnięciami Realu Madryt. Płakałem, kiedy byłem dzieckiem, oglądając Real Madryt. Ale potem straciłem entuzjazm i mogę tylko powiedzieć, że jestem fanem Ciezy i Realu Murcia. Również jestem fanem Rayo. Nie boli mnie już, gdy Real przegrywa. Ja tego nie czuję. To tak jak z rozpadem związku.

Jak dużo czasu potrzeba, aby stanąć na nogi? 
Odzyskałem siły, gdy zostałem powołany do szkółki Villarrealu. Spędziłem tam bardzo dobre trzy i pół roku. Ludzie w klubie, wychowawcy, trenerzy… Życie było inne niż to, które miałem w Realu Madryt. Po dłuższym czasie powiedzieli mi, że nie mogę zostać, ale było to spowodowane sprawami sportowymi drużyny, która musiała rozwiązać kategorię. Sposoby, w jakie musiałem odejść, były inne, z bliższym traktowaniem, z większym taktem. Byłem też już dojrzalszy. Choć i tak był to kolejny cios. Musiałem wrócić do Ciezy, aby kontynuować grę w Tercera División.

Czy w ten sposób kształtuje się charakter wojownika, aby dostać się do Primera División? 
To jest jasne. Musisz zarabiać na chleb i masło, a po dwóch niepowodzeniach, po tym jak zostałeś wyrzucony z dwóch ważnych klubów w Hiszpanii, myślisz o różnych rzeczach. Czy musisz poświęcić się czemuś innemu, albo jaka jest twoja przyszłość. Ale moim marzeniem wciąż był futbol. Z wytrwałością podążałem swoją drogą i zacząłem ponownie od spadku w Real Murcia Imperial, potem awansowałem wyżej do Real Murcia, zerwałem więzadła w kostce, udało mi się i pozyskała mnie Ponferradina. Czułem zaufanie trenera, Jona Péreza Bolo, i tam właśnie mentalnie w to uwierzyłem. Byłem w Segunda División B. Zauważyłem jednak zmianę, dojrzałość i awansowaliśmy do drugiej ligi. I właśnie wtedy pojawiło się Rayo Vallecano, które podpisało ze mną kontrakt na prośbę Paco Jémeza. Dzięki niemu jestem tutaj. Chciał mnie na pewno. Na początku nie wszystko układało się po mojej myśli, ponieważ potrzebujesz tego okresu adaptacji. Ale kiedy przyszedł Andoni Iraola, poczułem się bardziej przygotowany i w końcu awansowaliśmy do Primera División. To była długa droga.

Co byś wyróżnił o Andoniego Iraoli? To trener, który ma odważne podejście i sprawia, że Rayo jest atrakcyjną drużyną do oglądania. 
Z zawodowego punktu widzenia mogę powiedzieć, że jest bardzo odważny. On chce być bohaterem meczu, mieć piłkę, być w pionie, zarządzać, mamy sporo wspólnych cech. On bardzo jasno mówi o tym, że mamy być drużyną, w której zawodnicy muszą mieć swobodę i czuć się pewni, że możemy pokonać każdego. Nie jest trenerem, który ma twardą rękę. I w tym tkwi jego sekret. Jest wymagający, ale wie, jak stworzyć zespół i sprawić, by był konkurencyjny. Jako człowiek jest bardzo spokojny. Na treningi idzie się z radością, bo lubimy to, co robimy.

W składzie jest Luca Zidane, syn Ziozu. Czy przeszkadza mu to, że tak na niego patrzą, czy jest tylko jednym z was? 
Jest kolejnym kolegą z drużyny i mogę powiedzieć, że w zeszłym sezonie był jednym z architektów awansu do Primera División. Jest wspaniałym człowiekiem. Jest trochę nieśmiały, ale na boisku jest bardzo konkurencyjny. Bramkarze, których mamy, są bardzo solidni. Ale jeśli chodzi o Lucę i jego ojca, nie rozmawiamy z nim o takich rzeczach. Jeśli pojawia się nazwisko jego ojca, to dlatego, że widzieliśmy filmik z jego dryblingami, akcjami, kontrolą piłki i komentujemy go. Nic więcej.

Przybyła gwiazda pokroju Radamela Falcao. Co ten transfer oznacza dla Rayo? 
Nie mogłem w to uwierzyć. Pewnego popołudnia, na sesji treningowej, pojawił się Mario Suárez i powiedział mi, że jest szansa, że Falcao przyjdzie. Odpowiedziałem: „Nie gadaj bzdur i weź prysznic”. Dzwoniło, dzwoniło i oto jest. To niesamowity napastnik, który wciąż jest silny. Ale jako człowiek jest przykładem pokory i koleżeństwa.

Czy można jeszcze powiedzieć, że Rayo to drużyna z przedmieść? Co jest takiego wyjątkowego w Vallecas? 
Rayo jest niesamowitą drużyną i ma niesamowitych fanów. Szczególną rzeczą jest to, że tłum, który przychodzi na stadion wspiera cię i popycha w złych momentach. Jeśli ci się nie uda, oni cię dopingują. Jeśli popełnisz błąd, oni nadal cię wspierają. Oni zawsze dają ci ostatnie tchnienie i właśnie w ten sposób możesz odnosić wielkie zwycięstwa i w ten sposób byliśmy w stanie pokonać Barcelonę. Andoni mówi nam, że musimy dla nich grać, bo oni nie przestają kibicować nawet wtedy, gdy źle podasz. Czujesz się dumny, że masz takich fanów, którzy czekają na ciebie nawet wtedy, gdy wychodzisz na ulicę po samochód, a oni cię dopingują. Pamiętam, że w meczu z Elche zostałem wyrzucony i kiedy opuszczałem boisko zaczęli bić mi brawo. Są z tobą aż do śmierci, nawet jeśli masz zły dzień.

A co się dzieje między kibicami a prezesem Martinem Presą? Nie ma tam jedności. 
To są rzeczy pozasportowe i choć sztab stara się nie mieszać do tego, to jest to niemożliwe. Chcemy, aby panowała serdeczność. Grasz i słyszysz, co mówią kibice, czytasz portale społecznościowe… To nie jest łatwe. Kibice Rayo mają jednak w wielu momentach rację. My, piłkarze, jesteśmy łącznikiem między kibicami a prezesem. Czasem kosztuje to sporo, czasem mniej. Musimy nadal być silni, ponieważ naszym atutem jest walka. Jeśli to zrobisz, fani będą z tobą.

Pokonaliście Barcelonę i zwolniliście Koemana. Czy marzycie o zwycięstwie na Bernabéu? 
Tak, bo czemu nie? Wiedzieliśmy, że nadszedł czas, aby pokonać Barcelonę, ponieważ nie byli w dobrej formie. Daliśmy się przekonać i zrobiliśmy coś wielkiego. Nie uważamy, że jesteśmy lepsi od innych, ale jeśli jesteśmy gotowi na 100 procent, to jesteśmy konkurencyjną drużyną. Teraz musimy zobaczyć, co się stanie przeciwko Realowi Madryt i spróbujemy. Zagramy na najlepszym stadionie na świecie, na trybunach będzie moja rodzina i przyjaciele… Naprawdę nie mogę się doczekać tego meczu. To spełnienie marzeń.

Teraz będziesz mógł powiedzieć, że grałeś na Bernabéu, nawet jeśli nie w koszulce Realu Madryt. Nagroda nadeszła i cel został osiągnięty. Czy możesz już uważać się za spełnionego, skoro dotarłeś do tego punktu? 
Uważam się za osobę uprzywilejowaną. Po wielu wysiłkach wszystko układa się po mojej myśli. Robię to, co lubię najbardziej i mogę żyć z futbolu. Kocham swoją pracę i jeśli dobrze sobie radzisz finansowo, o co więcej możesz prosić. Ale najbardziej cieszy mnie to, że moja rodzina ma się dobrze, że jest szczęśliwa, że jest zdrowa i ma co jeść. Daję pierwszeństwo innym rzeczom.

A jakie jest twoje zdanie na temat systemu VAR, jesteś za czy przeciw jego stosowaniu? 
Jestem za, ale uważam, że są rzeczy, które należy poprawić i dotyczą one kryteriów. Uważam, że posiadanie ich jest zaletą przy korygowaniu błędów. Ale czasami doprowadza to nas, graczy, do szału, bo są zagrania, w których VAR wchodzi, a w innych nie. Potem interpretacja pojawia się w akcji i widzisz, że w innych meczach z podobnymi akcjami jest inaczej. Trzeba to poprawić, ale ja jestem za.

Kto według ciebie jest faworytem do wygrania tej ligi? 
Myślę, że w ostatecznym rozrachunku będzie to starcie pomiędzy Realem Madryt, Atlético i Barceloną, ponieważ jakość ich składów zwycięży. W tej chwili są to otwarte rozgrywki i są zespoły, które radzą sobie bardzo dobrze. Dla widza byłoby miło, gdyby pojawił się inny mistrz niż zwykle, ale w rundzie rewanżowej wielkie drużyny naciskają mocniej, aby osiągnąć swoje cele. Skupiamy się na naszych. Idziemy po utrzymanie, a jak dotrzemy dalej, to pomyślimy o ambitnych celach.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!