Real Madryt wygrał na wyjeździe z Barceloną 2:1. Poniżej prezentujemy oceny, jakie zawodnikom Królewskich wystawili redaktorzy i użytkownicy RealMadryt.pl. Skala 1-6.
Fot. Gouda
1. Courtois
Miał mniej pracy niż na przykład w starciu z Szachtarem Donieck, co dobrze świadczy o defensywie Królewskich lub fatalnej skuteczności piłkarzy Barcelony. Obronił tylko jedno uderzenie, gdy z dość małej odległości pokonać go próbował Ansu Fati. Thibaut świetnie się ustawił i bez problemu złapał piłkę. W końcówce trochę nas wystraszył, ponieważ upadł bez kontaktu z rywalem, trzymając się za kolano. Na szczęście powinien być gotowy do gry w kolejnym spotkaniu. Przy trafieniu Agüero był bez szans.
O pierwszej połowie jak najszybciej powinien zapomnieć i chyba rzeczywiście tak zrobił. W defensywie bywało różnie, nie do końca odnajdywał się też przy rozegraniu piłki. Ostatecznie mógł jednak liczyć na wsparcie partnerów, ponieważ Rodrygo, Modrić czy Militão często go asekurowali. Wykonał znakomitą robotę przy drugim trafieniu, gdy wywalczył piłkę, a ostatecznie sam skierował ją do bramki.
Nie wszystko w tym spotkaniu mu wychodziło. Miewał momentami swoje dziwne zachowania, jak choćby to, gdy Dest miał świetną okazję w pierwszej połowie. Trudno sobie przypomnieć jakieś ogromne błędy Brazylijczyka, jednak nie emanował pewnością siebie ani w wyprowadzeniu, ani wtedy, gdy mógł skupić się tylko na defensywie. Nie zagrał złego meczu, ale nie jest pierwszym zawodnikiem do pochwał.
Austriak jest akurat jednym z tych, którego warto bardzo mocno wychwalać. W najtrudniejszym jak dotąd spotkaniu stanął na wysokości zadania i zrobił coś, co nie udawało mu się w poprzednich meczach: strzelił gola, który przesądził o tym, jak ten mecz później się układał. Dobrze spisywał się też w obronie, zablokował groźne uderzenie Fatiego. W jednej z ostatnich akcji meczu zabrakło mu przyczepności, przez co Agüero był pozostawiony bez krycia, ale mimo wszystko waga trafienia Alaby i jego interwencje zdecydowanie przewyższa to, co wydarzyło się w tej sytuacji. Coraz bardziej lubimy tych zawodników pozyskanych z Bayernu.
Gdy Dest próbował go przedryblować na początku meczu, a Mendy z łatwością wygrał ten pojedynek, Barcelona niemal całkowicie odpuściła ataki jego stroną. Francuz bardzo dobrze sie spisywał, miał też spory udział przy wypracowaniu doskonałej okazji Benzemie, ponieważ to właśnie on podawał do Modricia. W końcówce – już z żółtą kartką na koncie – wyglądał na nieco zmęczonego, na przykład w pojedynku z Agüero czy już w akcji bramkowej, gdy pozwolił Destowi na dośrodkowanie. Mimo wszystko to był dobry mecz Mendy'ego.
Musiał napracować się przede wszystkim na swojej połowie i operował bardzo często blisko Lucasa – trzeba było zdecydowanie wzmocnić prawy sektor boiska. Przez to Lukita nie mógł pokazać swojego najlepszego oblicza, jednak i tak mógł skończyć to spotkanie z ładną asystą, ale po jego odegraniu Benzema uderzył prosto w Ter Stegena.
W defensywie znów był sobą. Trudno było go minąć, zaliczył zdecydowanie najwięcej interwencji ze wszystkich zawodników na boisku (3 wybicia, 2 zablokowane strzały, 1 przechwyt i 3 odbiory). Miewał też gorsze momenty, gdy niestety też w swoim stylu decydował się na niezrozumiałe ryzyko i tracił piłkę. Fizycznie wyglądał jednak zdecydowanie lepiej niż przed przerwą na reprezentacje, a gdy wyeliminuje błędy z piłką przy nodze, będzie można mówić o stuprocentowym powrocie do formy.
Real nie miał zbyt dużej swobody w środku pola, a Toni i tak był opoką dla całej drużyny. Praktycznie się nie mylił (50/51 celnych podań), potrafił utrzymać piłkę czy dać się sfaulować. Zagrał po prostu na swoim dobrym poziomie.
Utrzymał miejsce w pierwszym składzie i pokazał, że trener się nie pomylił. Przy pierwszym golu jego rola była kluczowa. Świetnie poradził sobie z podaniem Viníciusa i równie dobrze odegrał piłkę do Alaby. Brazylijczyk nie ma za sobą łatwego meczu, musiał mieć się na baczności w defensywie i w drugiej połowie opadł z sił. Zrobił swoje i może być z siebie zadowolony.
Nie był to jego mecz. Często był osamotniony w ataku, gdzie nie potrafił do końca poradzić sobie z obrońcami Barcelony. Gdy przechodził nieco niżej i pomagał w rozegraniu, zespół mógł rzeczywiście odetchnąć i dłużej utrzymać się przy piłce. Zabrakło jednak tego, co w tym sezonie tak dobrze mu wychodzi, czyli kluczowych zagrań w polu karnym rywala. Skończył mecz bez gola czy asysty, a miał ku temu znakomitą okazję. Uderzył jednak prosto w Ter Stegena.
Óscarowi Minguezie do teraz pewnie kręci się w głowie po tym, jak Vini raz za razem wyzywał go na pojedynek. Szkoda, że ostatecznie Brazylijczyk skończył mecz bez gola czy asysty, choć i tak jest za co go chwalić. Zawodnicy Barcelony wiedzieli, co może ich czekać, gdy dadzą mu się rozpędzić, dlatego często zatrzymywali go faulem. Vinícius potrafił też się zabawić, gdy założył siatkę Minguezie, choć szkoda, że całej akcji nie zakończył w lepszy sposób. Trzeba też pochwalić go za nieoczywisty wybór przy akcji bramkowej. Poszukał odegrania na drugą stronę, choć miał też możliwość podania do Alaby. Ostatecznie jego decyzja broni się w stu procentach.
Bez oceny, ale po raz drugi z rzędu trzeba go wyróżnić. Miał jeden kontakt z piłką i miał udział przy trafieniu Lucasa.
2. Carvajal
Bez oceny.
Decyzje trenera
Carlo Ancelotti powtórzył jedenastkę, ale gra jego zespołu nie cieszyła oka. Znów trener raczej dostosował się do rywala i na tej podstawie naszykował plan na mecz. Z jednej strony może spotkać się to z krytyką, zwłaszcza że Barcelona rzeczywiście jest w dołku i nie zagrała wielkiego meczu. Z drugiej jednak najważniejszy w futbolu jest wynik. A ten broni jego decyzji w stu procentach.
José María Sánchez Martínez nie był jednym z głównych bohaterów Klasyku. Właściwie przez cały mecz doszło do dwóch sytuacji, które mogły budzić jakieś kontrowersje – potencjalny faul Minguezy na Viníciusie i ręka Kroosa po starciu z Frenkiem de Jongiem. W pierwszej sytuacji arbiter nie dopatrzył się przewinienia, a w drugiej odgwizdał faul Holendra na Niemcu. Nie pomylił się w żadnej z tych dwóch sytuacji, tak jak wtedy, gdy przekonać go do jedenastki próbował Piqué. Mały minus za sędziowanie należy się ze względu na arbitra liniowego, który w pierwszej połowie popełnił przynajmniej dwa błędy. W tych sytuacjach trudno mówić jednak o ogromnych pomyłkach, ponieważ ani jedna nie zwiastowała dużego zagrożenia pod bramką Ter Stegena.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze