Vinícius doprowadzał ich do szału
Brazylijczyk wyróżniał się wczoraj na tle pozostałych zawodników i bez wątpienia był najjaśniejszą postacią Klasyku.
Fot. Getty Images
Pierwszy Klasyk bez Leo Messiego pozostawiał pustkę, którą trudno było wypełnić, podobnie jak wtedy, gdy odszedł Cristiano Ronaldo. W meczu Barcelony z Realem, Klasyku nowej ery, wśród wszystkich obiecujących młodzieńców i pozostałych weteranów, jedna postać wyłoniła się ponad resztę – Vinícius Júnior. Przede wszystkim jego pierwsza połowa była olśniewająca, a on sam wyszedł bezapelacyjnie zwycięsko ze swojego szczególnego pojedynku z Ansu Fatim, inną wielką gwiazdą, która wzbudza taki sam entuzjazm wśród swoich fanów, ale która nie była w stanie pokazać swojego potencjału. Vini jednak zrobił praktycznie wszystko jak należy i brakowało mu tylko gola, do tego stopnia, że pokazał charakter i determinację w starciu z gwiazdami Barçy i nigdy nie poddał się przed publicznością, która zawsze miała go na celowniku.
Wpływ Brazylijczyka w El Clásico był oczywisty, ponieważ robił wszystko: kiedy musiał utrzymać się przy piłce, robił to, kiedy musiał biegać, robił to, szukał przestrzeni, dryblował, a nawet bronił. Niemal w końcówce meczu, po wysiłku, który nie został nagrodzony bramką, opuścił boisko ze skurczami.
W tej pierwszej połowie tym, który zapłacił cenę za zapędy Viniego był Mingueza, gdy desperacko próbował powstrzymać nadbiegającego Brazylijczyka. Do tego stopnia, że Koeman wskazał na niego palcem, zostawiając go na ławce przed drugą połową, ale trzeba przyznać, że w słoneczne popołudnie na Camp Nou musiał radzić sobie z najgroźniejszym rywalem swojej drużyny.
Na Camp Nou już teraz można gwizdać na wspaniałe bramki. W znakomitym ruchu Vini przedarł się w pole karne i wszedł przed Minguezę. Nie wystarczyło to do podyktowania karnego, ale Brazylijczyk nie unikał przeciwników. Nawet nie w obliczu Piqué, który zganił go za ten ruch. Casemiro interweniował, ale jego kolega z drużyny zdołał się wybronić samemu. Nie odpuścił również w kolejnym zagraniu przeciwko Jordiemu Albie, który nawet położył mu rękę na szyi. I oczywiście miał też swoje wzloty i upadki z częścią trybun, tą z tyłu w pierwszej połowie, która wyraźnie widziała, skąd nadchodzi zagrożenie.
Zgodnie z oczekiwaniami, Vini odegrał również kluczową rolę w bramce Alaby. Potrafił dobrze odczytać bieg Austriaka, zmieniając flankę i odgrywając do Rodrygo. To właśnie na lewej flance prawie zawsze występował były gracz Flamengo. Okazjonalnie wymieniał się z Rodrygo stronami.
W drugiej połowie Vini miał dobrą okazję, by doprowadzić do stanu 0:2. Nie wykorzystał jednak błędu Desta w podaniu do Ter Stegena. Gdy chciał ustawić się do strzału, Amerykanin był już z powrotem, by się zrehabilitować.
Kiedy Ancelotti zmienił Viníciusa na Asensio w 87. minucie El Clásico, Brazylijczyk zdecydował się wyjść za bramkę i obrócił się wokół stadionu. W drodze do szatni musiał znosić wszelkiego rodzaju obelgi, gwizdy i okrzyki, a także deszcz przedmiotów, od kubków po papierowe kulki, co uchwyciły kamery Movistaru. Vini nic sobie z tego nie robił. Podniósł kilka rzuconych w niego przedmiotów, wystawił język, uśmiechnął się szeroko, ostrzegł sędziego o zaistniałej sytuacji, a nawet wskazał na tablicę wyników, aby przypomnieć kibicowi Barcelony, że Real Madryt prowadzi 1:0.
Mimo całej pomysłowości Viniego, przez cały Klasyk miało się wrażenie, że Brazylijczyk robi to, co chce, zwłaszcza po tym, jak madrycka bramka zmusiła Barçę do zrobienia kroku naprzód. Momentami Vinícius przypominał Neymara, szukał detali i spektaklu, kiedy mógł, a kiedy trzeba było, był bardziej wyrazisty i praktyczny. Królem meczu bez wątpienia był on.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze