Advertisement
Menu
/ as.com

Laudrup: Nie oczekuję wysokiego poziomu sportowego

W przeddzień Klasyku dziennikarze Asa porozmawiali z byłym graczem zarówno Barcelony, jak i Realu, czyli Michaelem Laudrupem. Poniżej prezentujemy pełen zapis tej interesującej rozmowy.

Foto: Laudrup: Nie oczekuję wysokiego poziomu sportowego
Fot. Getty Images

Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, mówiłeś, że brakuje ci kibiców na trybunach. Dziś są już oni obecni na stadionach. 
Ta piłka bez fanów nie była piłką. Pamiętam finał Ligi Mistrzów w Lizbonie i to było coś strasznego. Dwa zespoły na murawie i żadnego kibica. Czułem się niezwykle dziwnie. Musiałem wkładać naprawdę sporo wysiłku w oglądanie takiego futbolu. Również komentowanie spotkań przychodziło mi z trudem, nie było tej atmosfery. We wtorek byłem na Atlético-Liverpool. Było już zupełnie inaczej. 

Widać, że coraz bardziej odnajdujesz się jako komentator, ale też przy tym oddalasz się od trenerki. 
To oczywiste, ale takie są prawidła w życiu. Tak czy inaczej, czuję się dobrze z tym, co robię teraz, a to najważniejsze. Ludzie pytają, czy chcę wrócić na ławkę, ale sam nie wiem. Minęły już cztery lata. Dobrze czuję się z moją rodziną i trzema wnukami. Dobrze mi się komentuje oraz ogląda inne mecze w domu. Na pewno jednak nie powiem nigdy oficjalnie, że odchodzę na trenerską emeryturę. Nie zamknę tego rozdziału w tak zdecydowany sposób. 

Co musiałoby się wydarzyć, byś wrócił do trenowania? Jaki projekt byłby w stanie cię przekonać?
Nie chcę aż tak tego analizować. Trenowanie to styl życia. Przez jedenaście miesięcy siedzisz w jednym miejscu i poświęcasz się tylko temu. Nie masz czasu na nic innego. Na ten moment nie chciałbym wracać do tego schematu. Czuję się dobrze z tym, co robię. Kiedy oglądam mecze na stadionie, są rzeczy, za którymi tęsknię, ale potem spoglądam na trenerów i widzę, jak bardzo cierpią. Ostatnio obserwowałem z góry Simeone i widziałem, że cierpiał przez cały mecz. 

W tyle nie pozostaje twój kolega, Ronald Koeman. 
Ronald również mocno cierpi. Ciąży na nim niesamowita presja, ale tak naprawdę jest ona obecna wszędzie, nie tylko w tych największych klubach. Kiedy walczysz o utrzymanie, także odczuwasz olbrzymie ciśnienie. Cierpisz tak samo albo i więcej. Przyglądałem się też Solskjærowi w konfrontacji United z Atalantą. Miał minę wskazującą na totalne cierpienie. Koniec końców udało mu się wygrać, ale zaraz przyjdzie mu się mierzyć z Liverpoolem i jeśli przegra, znowu wróci do punktu wyjścia. 

Można powiedzieć, że piłka, jaką rozumiałeś, już się dla ciebie skończyła?
Trzeba mieć na uwadze wszystkie czynniki. Bycie trenerem na najwyższym poziomie ma swoje fajne strony, ale nie jest to na pewno dobre dla zdrowia. To oczywiste. Widać to po ludziach, ich wyrazie twarzy, po sposobie ekspresji. Niektórzy są bardziej odporni, inni mniej. Ja ze swojego doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że w tej pracy nie jesteś w stanie żyć w pełni. Zawsze wracasz do analizowania, zwłaszcza kiedy masz problemy. Myślisz o piłce 24 godziny na dobę. 

Sytuacja Koemana jest szczególna. Czasami, kiedy się na niego patrzy z zewnątrz, robi się go żal przez to, co go spotyka. Zdawał sobie w pełni sprawę z tego, że to nie ta sama Barcelona, co kilka lat temu. 
Tak właśnie jest, ja także widzę, jak ciężko to znosi. Wiedział jednak, co się wiąże z trenowaniem takiego klubu. Wchodził do zespołu w trudnych chwilach. 

Nie była to też Barcelona, jaką pamiętasz ty ze swoich czasów. 
Nie, nie. Śledzę wszystko na bieżąco i jestem zdania, że Barcelona musi jeszcze wiele wycierpieć, by w pełni się odbudować. 

Sądzisz, że większym problemem jest sytuacja finansowa czy brak Messiego?
Problemem są liczby. Gdyby wyglądały one inaczej, Messi by został. Wszyscy chcieliby w Barcelonie Messiego, to jasne. Każdy jednak ma swój termin przydatności. W pewnym wieku już nie można dać z siebie więcej. Takie jest życie. Messi ma swoje lata. Mógł grać jeszcze w klubie przez dwa czy trzy sezony, ale w końcu i jego nadgryzłby ząb czasu. 

Jako piłkarz miałeś też okazję poznać nie tylko Koemana, ale i grać przeciwko Ancelottiemu. Znasz obu trenerów niedzielnego starcia z bliska. 
Sugerujesz, że jestem stary (śmiech)? Grałem też z Mortenem Olsenem, który ma dziś 72 lata. Lata lecą każdemu. We Włoszech występowałem w 1983 roku, kiedy miałem 19 lat. Ancelotti był wówczas w Romie. Potem mierzyłem się z nim również, gdy występował w holenderskim Milanie. Carlo już wtedy stylem gry przypominał siebie jako przyszłego trenera. Zachowywał spokój, ale i pokazywał charakter. Był dobry technicznie i ambitny. 

Klasyk obejrzysz w domu, ponieważ prawa do niego ma w Danii inna telewizja, ta, w której pracuje twój syn. 
To prawda. Podzieliliśmy się pracą. Ja Liga Mistrzów, on liga. Niedziela będzie dniem, w którym przed telewizorem trzeba usiąść o 12:00 i odejść od niego dopiero o północy. Oprócz Klasyku jest jeszcze Manchester-Liverpool, Inter z Juventusem czy PSG z Marsylią. W Danii natomiast dojdzie do naszego regionalnego klasyku, czyli Brondby z FC Kopenhagą. Wygląda to tak, jakby wszystkie kraje dogadały się, że na 24 października zaplanują sobie szlagiery. 

Jakie są twoje prognozy na Klasyk?
Klasyk to Klasyk. Jest szczególny, jedyny w swoim rodzaju i nieprzewidywalny. Nawet pomimo problemów, z jakimi borykają się oba kluby. Barcelona rzecz jasna ma większe kłopoty, ale ostatnie potyczki mogły wlać w nich więcej nadziei. Zwłaszcza triumf z Valencią. Do tego kontrakt przedłużył Ansu Fati, czyli nadzieja na lepsze dziś i przede wszystkim na przyszłość. Real także miał swoje słabe momenty. To nie jest normalne, że przegrywa z Espanyolem czy tym bardziej u siebie z Sheriffem. Wygrana z Szachtarem w znacznym stopniu zamazała jednak tę plamę. Nie mają się w pełni dobrze, ale mimo wszystko solidnie stoją na nogach. Nie wszystko jest złe. Real ma teraz tyle samo punktów, co Atlético, które z kolei zaraz zmierzy się z liderem, czyli Sociedad. Barcelona zaś traci do Królewskich tylko dwa oczka. Jakkolwiek jednak patrzeć, trudno mówić o Klasyku jako spotkaniu decydującym o losach mistrzostwa. Przynajmniej na ten moment. 

Nie oszukujmy się jednak: to nie będzie Klasyk podobny do tych z poprzednich lat. 
Nie, oczywiście, że nie. Piłkarsko nie można tego porównać z Klasykami z minionych 10-12 lat. Tamte drużyny były zupełnie inne, lepsze niż dziś. Do tego mierzyli się ze sobą Messi i Cristiano. To był mecz wewnątrz meczu. Zawsze liczyło się na to, że ujrzymy coś wyjątkowego. Powiem szczerze, że tym razem nie spodziewam się wybitnego pod względem technicznym starcia. Będzie intensywnie, będzie dużo walki i poświęcenia, ale nie oczekuję wyjątkowej jakości piłkarskiej. Boli, że muszę tak mówić, ponieważ zdążyliśmy przyzwyczaić się do czego innego. Tak jednak prezentuje się rzeczywiście. Chciałbym, by jak najszybciej Real i Barcelona zbudowali zespoły porównywalne potencjałem do tych sprzed paru lat. 

W Realu błyszczy Benzema. Zdarzają się momenty, w których Karim interpretuje boiskowe wydarzenia niczym Laudrup z najlepszych lat. 
Nieeeee. Benzema to napastnik. Nigdy nie chciałem porównywać mojego stylu z żadnym z graczem, ale Karim ma zdecydowanie lepszego nosa pod bramką. Z początku go kwestionowano, zarzucano mu, że mało strzela, ale zawsze był ważny dla zespołu. Odkąd odszedł Cristiano wziął ciężar na swoje barki. Dziś to jeden z najlepszych atakujących w Europie wraz z Lewandowskim. Benzema jest gwarancją konkretnej liczby bramek w sezonie. Do tego bierze udział w grze, cofa się po piłkę, gra jeden na jeden. Robi wiele rzeczy, którymi zazwyczaj powinni zajmować się inni. Hazard i Bale są jednak praktycznie nieobecni. A szkoda. Wszystko spadło na barki Karima. Cristiano zawdzięczał mu dużo trafień. Sądzę, że Benzema zbyt późno spotkał się z uznaniem szerszego grona. 

A co sądzisz o Fatim? Też widzisz w nim taki potencjał, jak my w Hiszpanii czy też uważasz, że to jedynie efekt tęsknoty za Cristiano i Messim?
Trudno powiedzieć. Jest bardzo młody. Trochę mnie przeraża, że tyle się od niego wymaga. Rozumiem, jak funkcjonuje świat futbolu, ale mimo wszystko przeraża mnie to, jak bardzo ludzie chcą, by Fati już teraz wszedł w buty Messiego. Nie chodzi nawet o to, że wymaga się od niego osiągnięcia podobnego poziomu piłkarskiego, bo to na ten moment niemożliwe. Można się przestraszyć, gdy słyszy się zewsząd, że Ansu ma być głównym ogniwem zespołu już w tym momencie. Moim zdaniem trzeba zwolnić krok. Problem polega jednak na tym, że w Barcelonie mają tyle kłopotów, że szuka się jakiegoś punktu zaczepienia. Ansu się na niego nadaje. Jest młody, dobry technicznie, ma zmysł strzelecki. Pragnienie odnalezienia po raz kolejny szczęścia nie jest jednak dobre ani dla niego, ani dla klubu. Uważam, że wszystko dzieje się w jego przypadku zbyt szybko. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!