De Zerbi: Dla mnie Benzema jest nad Lewandowskim
Roberto De Zerbi udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z trenerem Szachtara Donieck.
Fot. Getty Images
Po tak dobrej pracy we Włoszech, dlaczego wybrał pan teraz Ukrainę?
Przez Szachtara. To według mnie wielki klub. Spodobał mi się sposób, w jaki ruszyli po mnie jego działacze. W kadrze byli też zawodnicy, którzy bardzo mi się podobali.
Po tych kilku miesiącach znalazł pan tam to, czego szukał?
Tak, na pewno. Czuję się dobrze w klubie z odpowiednimi zawodnikami i działaczami. Mam to, czego szukałem. Czuję się dobrze i czerpię radość. Jednak przy tym daleko do tego, co zaplanowałem.
To wszystko w środku pandemii.
Tutaj sprawy idą dosyć dobrze. Pandemia się nie skończyła, ale idziemy do przodu. W futbolu też przeżywamy różne sytuacje.
Co przychodzi panu do głowy, gdy myśli pan o Realu Madryt?
Butragueño, Hugo Sánchez, Míchel... Ten Real z mojego dzieciństwa. Dla młodszych Real to klub Galácticos z Zidane'em, Ronaldo, Beckhamem... A dla najmłodszych, na przykład mojego syna, Real to Cristiano, Bale, Zidane i Ligi Mistrzów... Nie ma wielkiej różnicy: Real to zawsze Real.
Pan wychowywał się przy Milanie, który zniszczył ten Real, o którym pan wspomina.
Milan z 5:0 na San Siro z golem Ancelottiego. To był moment, w którym włoska drużyna narzuciła największy autorytet w Europie. Wygrywaliśmy Ligi Mistrzów, ale tamten Milan także z 4:0 z finału ze Steauą, Milan Van Bastena i Holendrów, następnie Milan Capello z 4:0 z finału z Barceloną Cruyffa... Milan Sacchiego posiadał największy splendor, jaki kiedykolwiek widzieliśmy we Włoszech.
Jakim był pan dzieckiem?
Chorym na futbol, dokładnie jak teraz. Dalej jest tak samo. Cieszyłem się tym wtedy i cieszę się teraz.
W profesjonalnym futbolu istnieje radość?
Jest tak, że jako dziecko denerwowałeś się na tych, którzy wychodzili na boisko i nie potrafili grać. Teraz denerwujesz się na działaczy, którzy w ogóle nie rozumieją piłki. Zawsze masz kogoś, na kogo jesteś zły.
Wielu jest takich działaczy?
Mnóstwo. Jednak futbol jest hojny i daje jeść wielu ludziom. Zbyt wielu.
Porozmawiajmy o meczu z Realem. Co myśli pan o jego grze?
To drużyna ze świetnym trenerem, który jest odnośnikiem dla wszystkich włoskich szkoleniowców. To zespół z dwoma typami graczy. Ma weteranów, którzy wygrali wszystko, jak Benzema, Kroos, Modrić, Carvajal, Casemiro, Kroos, Alaba, Courtois. Do tego młodzi, którzy już są mocni i będą wielkimi crackami, jak Vinícius, Valverde czy Militão.
Przyznałby pan Złotą Piłkę Benzemie?
Bez wątpienia. Dla mnie od lat to najmocniejszy środkowy napastnika.
Nad Lewandowskim?
Dla mnie tak. Benzema ma małą przewagę. Ja wybieram Karima.
Jak stworzyć na boisku klatkę, by go zatrzymać?
Ja tego nie wiem. Tacy zawodnicy... W finale z Hiszpanią nie rozgrywał dobrego meczu, ale znalazł piłkę na 25. metrze przed bramką, przymierzył w okienko i odmienił mecz. Musimy posiadać piłkę i sprawiać, że oni będą przy niej krócej, a szczególnie Benzema, ale jemu wystarczy niewiele akcji, by zmienić wszystko w jednej sekundzie.
Jak wyglądałby Szachtar z Benzemą?
Jestem zadowolony z piłkarzy, jakich mam. Jeśli odpowiedziałbym inaczej, to piłkarz Szachtara mógłby zapytać, jak wyglądałaby nasza drużyna z Ancelottim na ławce. A to by mi się nie spodobało. Mam to, co mi się podoba.
Po przyjściu powiedział pan, że chce grać tak samo z Realem, jak z ostatnią ekipą w lidze.
Chcieć to nie zawsze móc. Zaczynasz od pomysłu, ale masz też rywala. Mentalność nie może się jednak zmieniać w zależności od rywala. Możesz zmieniać strategię, ale nie mentalność. Nie możesz być jedną osoba jednego dnia, a inną drugiego. Jeśli tak robisz, to ryzykujesz tym, że na końcu nie będziesz żadną z nich. Musimy wiedzieć, kim jesteśmy i czym chcemy być, nawet jeśli przed nami staje Real. Chcę powiedzieć, że nie podoba mi się zespół, który wychodzi zagrać na 100% z Realem, ale ogranicza się w starciu z dołem tabeli w lidze. Szacunek musi być taki sam.
Takie podejście wymaga sporej pracy psychologicznej?
Tak, to też moja praca.
Jeśli mówimy o mentalności, pański Szachtar pokazał się ze świetnej strony, gdy był już pod ścianą w starciu z Monaco.
Nie graliśmy dobrze. W tym meczu Monaco zasługiwało na więcej. Dopiero zaczynaliśmy wspólną grę, a oni są razem od roku i dzisiaj są lepszą drużyną od nas. Jednak mimo wszystko uważam, że w perspektywie dwumeczu zasłużyliśmy na awans. Pokazaliśmy serce i charakter zaledwie po miesiącu pracy w starciu z tak mocnymi zawodnikami jak Ben Yeder czy Tchouaméni.
Futbol to nie jest sama teoria, co najlepiej pokazują dwa ostatnie zwycięstwa Sheriffa.
Futbol jest wielki, bo na boisku nie liczy się to, że ktoś jest synem bogacza, księciem czy robolem. Nie, na boisku wszyscy jesteśmy równi. By wygrać, musisz strzelić gola więcej od rywala. Nie ma znaczenia, ile zarabiasz i jaką koszulkę nosisz...
To prowadzi nas do Superligi. Pan mocno skrytykował pomysł, bo uniemożliwiłaby ona zwycięstwo Sheriffa na Bernabéu. Zmienił pan podejście?
Jestem przekonany do tamtych słów. W futbolu są lepsi i gorsi, mający większe lub mniejsze szczęście, ale futbol należy do wszystkich. Są kraje, które nigdy nie wygrają mundialu i kluby, które nigdy nie wygrają Ligi Mistrzów. Jednak odbieranie im możliwości gry w tych rozgrywkach... Tu nie chodziło o coś przeciwko futbolowi, a o coś więcej, o sposób rozumienia życia. Futbol reprezentuje na poziomie społecznym coś więcej niż sam sport. To nie było sprawiedliwe i to właśnie powiedziałem.
Na czele Superligi stanął Florentino Pérez, prezes Realu Madryt. Co chciałby mu pan powiedzieć, gdyby mógł?
Rozmawiam z zawodnikami i trenerami, a prezesi rozmawiają między sobą. Powiedziałem swoje w mediach i dalej to mówię. Podtrzymuję wszystko, co powiedziałem i tyle. Kluby mają kłopoty przez koronawirusa, ale pewnie także dlatego, że były źle zarządzane. Jeśli trenerzy źle zarządzają zespołami, są zwalniani i odsyłani do domu... Nie muszę mówić niczego prezesowi, ale mam mózg i usta, by wygłosić swoją opinię. Jestem fanem Brescii, ekipy, która praktycznie przez całą historię gra w Serie B. Jako dziecko marzyłem o jej udziale w europejskich pucharach. Wszystkim ludziom związanym z takimi ekipami nie można odbierać marzenia o wywalczeniu na boisku wszystkiego, co nie jest jeszcze zapisane. Nie można mówić, że ktoś nie ma na coś żadnej szansy.
Wróćmy do Szachtara. Jak wygląda trenowanie 14 Brazylijczyków w tak innym kraju od ich ojczyzny, jakim jest Ukraina?
Jest łatwe, bo to wielcy profesjonaliści. Nie chcę powiedzieć, że brazylijski gracz nie jest poważny, ale nasi piłkarze to wzory. To samo dotyczy Ukraińców. Dla mnie absolutnie nie liczy się miejsce urodzenia, wiek czy kolor skóry... Liczy się boisko i to muszę szanować.
Co boisko ma pokazać w meczu z Realem?
Podkreślam: postaramy się nie zmienić naszego podejścia i DNA. Jednak naprzeciw staną Benzema, Modrić, Casemiro, Vinícius, Alaba... Chęci na pokazanie naszej gry nie zmienią się. Jeśli wyjdziemy od razu pokonani, to lepiej zostać w domu. Mecz będziemy rozgrywać o 22 czasu lokalnego i w Kijowie jest już wtedy ziemno. W domu mamy 23 stopnie. Zrobimy swoje, by nie czuć tego zimna.
Mówi pan o DNA. Czuje się pan dumny z tego, że pomógł pan w zmianie włoskiej filozofii?
Nie czuję się odnośnikiem. Czuję się jak trener, który zawsze stawia sobie tysiąc pytań, który szuka rozwiązań na błędy i który jest przekonany do tego, co robi. Tworzę moją drogę. Jestem Włochem i jestem z tego dumny, że jestem z tej szkoły trenerów. Jednak istnieje włoska tradycja, która jest inna od tej mojej. To się zmienia. Futbol jest piękny, bo każdy widzi go na swój sposób. Kto może stwierdzić, że ta tradycja nie jest lepsza od moich pomysłów?
Gdzie w tym temacie ustawia pan Ancelottiego?
To wielka postać i nie tylko dlatego, że to zwycięzca. Zawsze szedł do przodu. Nagradzał zawsze jakość zawodników. Był jednym z pierwszych Włochów, który wystawiał na boisku razem tak wiele „10”. W Milanie grał Kaką, Ronaldinho, Seedorfem i „9”. Już tylko za to muszę być mu wdzięczny jako włoski trener. On zawsze potrafił dostosować się do czasów. On jest dla nas odnośnikiem.
Który z trenerów jest dla pana wzorem?
Największym ze wszystkich, jedynym naukowcem, jedynym noblistą jako trener jest Guardiola.
Dlaczego?
Przeprowadził rewolucję, prowadził najpiękniej grającą drużynę w historii, poszedł do Niemiec i odmienił kulturę całego kraju, teraz robi to w Premier League, bo jest odważniejszy niż ktokolwiek inny... Są wielcy trenerzy, którzy wiele wnieśli: Sarri w Napoli, Bielsa ze swoim dyskursem, osobowością, intensywnością i systemem pracy, Sacchi poprzez swój Milan, Zidane poprzez wszystko, co wygrał w Realu i umiejętność połączenia tak wielu talentów...
Zakończmy na najbliższym meczu. Jakie wyliczenia będą pasowały panu w dwumeczu z Realem?
Zawsze wychodzimy po zwycięstwo. Wyliczenia są dla matematyków. Będę zadowolony, jeśli zagramy z osobowością i bez obaw. Real ma mistrzów, a Szachtar nie. Real ma Ancelottiego, a Szachtar nie. Chcemy jednak prowadzić grę i posiadać piłkę. Mamy nowy projekt i nasz rozwój opiera się na takich meczach.
Ostatnie, jak radzi sobie pan z tak wielką barierą jak ta językowa?
To dramat! [śmiech] Ale mam dwóch świetnych tłumaczy. Mam nadzieję, że zostaną trenerami, gdy odejdę. Chcę, żeby rozumieli, co do nich mówię, a nie tłumaczyli wszystko przez Google. Potrzeba tego, gdy mówisz o futbolu czy emocjach. Moi zawodnicy są jednak inteligentni. Futbol to jeden z niewielu światowych języków, w którym możesz porozumieć się z każdym. Możemy mówić w tym samym języku i nie dogadywać się w futbolu, ale możemy też mówić w innych językach i rozumieć się bez problemu na boisku.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze