Advertisement
Menu

Z obozu rywala: Deportivo Alavés

Już o 22:00 Real Madryt rozpocznie mecz w stolicy Kraju Basków. Co słychać w klubie z Vitorii?

Foto: Z obozu rywala: Deportivo Alavés
Fot. Getty Images

Na pierwszy rzut oka Real Madryt rozpoczyna ligowy sezon 2021/22 od rywala, którego nie należy uznawać za – eufemistycznie rzecz ujmując – kogoś, kto będzie rozdawać karty. Przed rokiem właśnie tak pewnie myśleli Królewscy, którzy otrzymali od Deportivo Alavés bardzo niemiłą niespodziankę. W 11. kolejce przegrali u siebie 1:2. To był prawdopodobnie najprzyjemniejszy moment dla kibiców. Później było już tylko gorzej, ale nie na tyle źle, by ten sezon zaczynać w Segunda División. Ostatecznie z 38 punktami na koncie Alavés utrzymało się w lidze, a sporo w tym zasługi Javiego Callejy, który w kwietniu przejął stery od Abelardo. 

Gra Deportivo Alavés nie porywała i porwać nie mogła. W nie tak dalekiej przeszłości w niebiesko-białych barwach brylowali tacy piłkarze jak Theo Hernández i Marcos Llorente, ale teraz w kadrze trudno znaleźć młodego zawodnika, który jednocześnie miałby papiery na bycie gwiazdą ligi lub transfer za duże pieniądze poza hiszpańską granicę. Transfery wydawały się nieuniknione, ale przy kruchej sytuacji finansowej o poważne ruchy były bardzo trudno. Latem sprowadzono między innymi Floriana Lejeune, Facundo Pellistriego i Mamadou Louma. Pierwszych dwóch występowało już na Mendizorrotzie w poprzednim sezonie, ale teraz jednego wykupiono z Newcastle na stałe, a drugiego wypożyczono z Manchesteru United po raz drugi. Senegalczyk z kolei trafił na wypożyczenie z Porto, w którym w całym poprzednim sezonu rozegrał niewiele ponad 120 minut. Trudno sobie wyobrazić, by z miejsca stał się liderem nowego zespołu.

Loum miał zresztą dziś w ogóle nie zagrać, ale w czwartek wznowił treningi z resztą zespołu i będzie do dyspozycji trenera. Javi Calleja nie będzie mógł za to liczyć na Ximo Navarro, który nabawił się kontuzji mięśnia dwugłowego. Prawy obrońca był pewniakiem do gry w ubiegłym sezonie, ale mimo wszystko jego nieobecność nie powinna być wielkim zmartwieniem. Na tej pozycji zobaczymy 25-letniego Martína Aguirregabirię. Wychowanek Alavés ma na koncie ponad 100 spotkań w La Lidze.

W jedenastce Alavés nie powinniśmy zobaczyć zatem wielu nowych twarzy. W wyjściowym składzie zobaczymy prawdopodobnie wyłącznie tych zawodników, którzy byli w zespole już przed rokiem. Względem najczęściej wystawianej jedenastki  w poprzednim sezonie Javi Calleja przeprowadzi tylko jedną zmianę. Z klubu odszedł bowiem Rodrigo Battaglia. W drugiej linii – poza Edgarem Méndezem, Tomásem Piną i Luisem Rioją – zobaczymy Pere Ponsa. 

Jeśli La Liga cierpi na brak gwiazd, co mogą powiedzieć kibice Deportivo Alavés? Wśród najwyżej wycenianych piłkarzy dzisiejszego rywala Królewskich są ci, którzy przewinęli się przez właśnie madrycką szkółkę – Fernando Pacheco i Joselu. Ważną postacią jest też Lucas Pérez, który mimo wszystko w poprzednim sezonie nie grał zbyt często.

Po dwóch sezonach z rzędu zakończonych szesnastą lokatą łatwo wskazać cel dzisiejszego rywala Realu Madryt. Utrzymanie w tym sezonie może być jednak jeszcze trudniejsze niż w poprzednich. Deportivo nie przypomina już drużyny, która po powrocie do Primera División (2016/17) zajęła dziewiąte miejsce w tabeli. Tęsknota za tamtymi czasami jest naturalna, a podejście chyba dość podobne. Alavés stawia na wypożyczenia niedocenianych i młodych piłkarzy, jednak trudno będzie znów trafić tak dobrze jak wtedy, gdy do Kraju Basków trafili Theo i Llorente. 

Trenerem Alavés jest Javi Calleja, kojarzony przede wszystkim z Villarrealem, w którym pracował od 2017 do 2020 roku. 43-letni szkoleniowiec rozpoczął tę pracę w kwietniu, gdy zespół ocierał się o dno tabeli. Poprzedni sezon Deportivo zaczynało z Pablo Machínem u sterów, ale po dwudziestu kolejkach zarząd zdecydował się na rozstanie. Uwierzono w Abelardo, który był trenerem Alavés przez 2,5 roku, ale to kompletnie nie wypaliło. W dwunastu meczach ligowych jego zespół odniósł tylko jedno zwycięstwo i właśnie wtedy w roli strażaka przybył Calleja. Zrobił swoje, a jego zespół wygrał z Villarrealem, Huescą, Elche i Granadą, dzięki czemu zapewnił sobie utrzymanie jeszcze przed ostatnią kolejką ligową.

Gdzieniegdzie można spotkać się z osobliwym pseudonimem zespołu z Vitorii, Babazorros. Wzięła się ona nie tyle z powodu klubu, ile ze względu na prowincję Álava, która współtworzy wspólnotę autonomiczną Kraju Basków. Nazwa wzięła się z języka baskijskiego. „Baba” oznacza bób, a „zorro” – worek lub teczkę. Połączenie tych słów oznacza worek bobu, prawdopodobnie wzięło się to stąd, że w przeszłości w tym regionie zbierano właśnie to warzywo. Nie ma w tym stwierdzeniu jednak nic obraźliwego i pejoratywnego, choć niektórym może się tak wydawać.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!