Dlaczego to już musi się kończyć…
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Albo może wcale nie tak szybko, ale takie można odnieść wrażenie.
Fot. Getty Images
Euro 2021, że tak nazwiemy rzecz po imieniu, było turniejem wyjątkowym, najlepszym od wielu lat. Takim, w którym nie szło się z sitkiem nad rzekę w poszukiwaniu złota, lecz po prostu wyciągało się sztabki z niewielkich kałuż. Historie, jakie napisały się przez ten miesiąc, będą wspominane długimi latami. Były dramaty, jak ten z udziałem Christiana Eriksena. Były mecze reżyserowane przez Hitchcocka (Hiszpania – Chorwacja, wcześniej między innymi Holandia – Ukraina), były wielkie sensacje o niewyobrażalnym przebiegu (Francja – Szwajcaria), byli wielcy przegrani drużynowi, z gigantami grupy śmierci na czele, były też wielkie rozczarowania indywidualne (Kylian Mbappé). Byli również dzielni Węgrzy i czarny koń w postaci Duńczyków, którzy zdołali dojść do półfinału, choć przegrali dwa pierwsze mecze w grupie i wcale nie wyszli z niej z trzeciego miejsca. Swoją standardową historię w XXI wieku napisała chyba jedynie Polska, choć i tutaj Robert Lewandowski wreszcie uporał się poniekąd ze swoim fatum na wielkich imprezach.
Była także historia, która stanowiła wspomnianą kałużę, w jakiej leżało całe to złoto. To historia Anglików. Zaraz być może w komentarzach okaże się, że ekipa z Wielkiej Brytanii ma tak naprawdę więcej kibiców, niż w ostatnim czasie mogło nam się wydawać. Tak czy inaczej, postronny obserwator po prostu musi mieć olbrzymi problem z polubieniem tego zespołu w trakcie tych mistrzostw. Pod względem wyniku sportowego już teraz turniej ten jest ich najlepszym od zamierzchłych czasów. Okoliczności tego wszystkiego mogą budzić jednak wręcz pewien niesmak.
Gareth Southgate po zmarnowanym decydującym karnym z Niemcami w półfinale Euro 1996 jeszcze przez lata był wyklinany przez miliony kibiców. Fot. Getty Images.
Dziwnym trafem stało się bowiem tak, że w trakcie turnieju rozgrywanego w 11 krajach Anglicy tylko raz wybrali się poza Londyn. Na finał grany u siebie wpuszczą zaś jedynie swoich obywateli lub kibiców innych narodowości mieszkających wyłącznie na terenie Wielkiej Brytanii. Bo przecież zaraza. Nic z tego, że na trybunach zasiądzie 60 tysięcy osób, w tym działacze różnych narodowości. Reżim sanitarny mówi jasno, jak ma być. Gdyby tego było mało, do samego finału imprezy podopieczni Garetha Southgate'a awansowali w skandalicznych okolicznościach. Co prawda trudno było nie zauważyć, że piłkarską jakością gospodarze znacznie przewyższali Duńczyków, cóż jednak z tego, skoro do siatki w dogrywce nie mogli trafić bez pomocy sędziego. Jedenastka na wagę rozstrzygnięcia półfinału stanowiła jawny skandal. VAR mimo to postanowił zabawić się w organizację dobroczynną i padającego z głodu Sterlinga nakarmić. Pełni całej tej goryczy dopełnia butne nastawienie Anglików i buńczuczne zapowiedzi oraz mieszanie do wszystkiego polityki. Z jednej strony klękanie i tęczowe opaski, z drugiej – gwizdanie na hymn innego państwa.
Po przeciwnej stronie zobaczymy natomiast Włochów, czyli – jak zapewne określiłaby spora część z nas – tych dobrych. Ich historia nie ma raczej aż tak głębokiego drugiego dna, jak co najmniej kilku innych zespołów biorących udział w Euro. Wciąż ma ona jednak swój urok. W Italii od początku można było upatrywać może nie głównego, ale jednego z dalszych faworytów imprezy. Podopieczni Roberto Manciniego nie przegrali meczu od niemal trzech lat (po raz ostatni z Portugalią we wrześniu 2018 roku), grają ładną dla oka piłkę i mają wielkie serce do walki. Zespół z Półwyspu Apenińskiego paradoksalnie zaczął być wymieniany w gronie potencjalnych triumfatorów, choć tak naprawdę nie da się znaleźć tam wielkich gwiazd z absolutnego światowego topu. Wspaniałych graczy – owszem, ale raczej nikt nie zestawiłby ich z, dajmy na to, francuskim gwiazdozbiorem.
Można by powiedzieć, że Włosi są poniekąd modelowym przykładem tego, jak powinien grać faworyt. Przez fazę grupową przeszli niczym burza, kiedy przyszły pierwsze kłopoty z teoretycznie niżej notowaną Austrią potrafili zapobiec im przed pójściem na loterię, następnie odprawili po fantastycznym meczu Belgów, a w półfinale z Hiszpanią wykazali się silniejszymi nerwami w konkursie jedenastek. Jeśli ktoś przez lata był do Włochów uprzedzony z racji na stereotypowy defensywny, nudny i nieraz wręcz chamski styl, w tym turnieju miał najlepszą od dawna okazję, by przy choćby odrobinie dobrych chęci zmienić optykę.
Jak na złość David Trezeguet, który pogrążył Włochów w finale Euro 2000, właśnie miał rozpoczynać swoją dziesięcioletnią przygodę na Półwyspie Apenińskim. Fot. Getty Images.
To nie zapowiedź spotkania Realu Madryt, więc na samym końcu tekstu mimo wszystko nie możemy oficjalnie opowiedzieć się za którąś ze stron. Niezależnie od tego, jak wyglądały więc dotychczasowe losy obu finalistów, w pierwszej kolejności życzymy sobie i wam, byśmy obejrzeli porywające spotkanie. Mecz godny tych wspaniałych mistrzostw, które pozwalają wierzyć, że dzisiejsza piłka to mimo wszystko wciąż jeszcze nie tylko połączenie wyścigów konnych z maratonem, podnoszeniem ciężarów i skokiem wzwyż.
Przewidywane składy:
Włochy: Donnarumma; Di Lorenzo, Bonucci, Chiellini, Emerson; Barella, Jorginho, Verratti; Chiesa, Immobile, Insigne.
Anglia: Pickford; Walker, Stones, Maguire, Shaw; Rice, Phillips; Saka, Mount, Sterling; Kane.
Mecz w Londynie rozpocznie się o 21:00. Jego transmisję można obejrzeć w Telewizji Polskiej (TVP 1, TVP Sport, tvpsport.pl, aplikacja mobilna, TVP 4K).
* * *
Dzisiejsze spotkanie można obstawiać u naszego partnera FORTUNA. Kurs na to, że rozstrzygnie się w dogrywce, wynosi 6,00.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze