O życie
Każde dzisiejsze spotkanie jest dla kogoś meczem o wszystko, a na boisku powinniśmy oglądać trzech zawodników Realu Madryt.
Fot. własne
Hiszpanie słyną z umiłowania do sztuki i wszechobecnych nawiązań do twórczości Francisco Goi, który w swoich dziełach wielokrotnie przedstawiał pierwsze lata XIX wieku, gdy kraj nękany był przez Wielką Armię, a wojna toczona w całej Europie była przykładem okrucieństwa i odczłowieczenia tamtych czasów. Na początku maja 1808 roku wybuchło w Madrycie powstanie przeciwko napoleońskiej władzy, a okupant bardzo szybko zareagował na bunt podległego mu miasta. Stu czterech mieszkańców stolicy Hiszpanii zostało rozstrzelanych w zbiorczych egzekucjach. Jednej z nich świadkiem był prawdopodobnie Goya, który po latach uwiecznił wszystko na obrazie wiszącym dziś w muzeum Prado i zatytułowanym „Rozstrzelanie powstańców madryckich na wzgórzu Príncipe Pío”.
Obraz początkowo spotkał się z mieszanymi reakcjami ze strony krytyków i historyków sztuki, ale z czasem zastosowane środki wyrazu ustawiły autora wśród prekursorów romantyzmu w malarstwie. Goya pokazał na nim tragiczne oblicze wojny i mężczyznę gotowego na śmierć w imię własnych ideałów. Dzieło jednego z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych artystów przełomu XVIII i XIX wieku wielokrotnie było wykorzystywane w popkulturze, wcześniej będąc inspiracją dla kolejnych twórców. W bujnej wyobraźni i oczach Hiszpanów mężczyzną w białej koszuli staje się dziś Luis Enrique, który zaciekle broni swoich racji i ma własną wizję, ale na razie ta wizja kroczy ku zatraceniu, przekształcając się w naciągane nawiązanie do czasów, gdy Lucho sam biegał po boiskach w reprezentacyjnej koszulce.
Wówczas średnio co dwa lata można było usłyszeć sztampowe stwierdzenie, że potomkowie Cervantesa grają jak nigdy, ale przegrywają jak zawsze. Teraz możemy powiedzieć, że grają jak zawsze, lecz nie pięknie, a przeokropnie nudno i jak zawsze tracą też punkty, co w ostatnich latach stało się wręcz turniejową regułą. La Furia Roja ma dziś w teorii łatwe zadanie, ale w tej samej teorii miała mieć je też w dwóch poprzednich meczach. Praktyka kroczy jednak inną ścieżką i z oddali woła do teorii, że pora chwycić się za ręce, bo w innym wypadku Hiszpania zostanie ponownie okrzyknięta mianem największego rozczarowania. Selekcjoner oburza się na pytania o dymisję i majaczy coś o przedłużaniu kontraktu, ale wieczorem może przypłacić wszystko głową. Oczywiście nie życzymy nikomu źle, ale nie uronimy też żadnej łzy, jeśli tak właśnie się stanie, byle tylko obyło się bez faktycznej egzekucji, jak na obrazie Goi.
Przewidywane składy:
Słowacja: Dúbravka; Pekarík, Šatka, Škriniar, Hubočan; Kucka, Hrošovský; Haraslín, Hamšík, Mak; Duda.
Hiszpania: Unai Simón; Azpilicueta, Laporte, Pau Torres, Gayà; Llorente, Busquets, Thiago; Gerard Moreno, Morata, Traoré.
Mecz w Sewilli rozpocznie się o 18:00. Jego transmisję można obejrzeć na kanałach Telewizji Polskiej (TVP 2, TVP Sport, tvpsport.pl, aplikacja mobilna).
***
Jeszcze przed zachodem słońca dowiemy się, czy znaczna część mieszkańców naszego kraju spędzi jutrzejszy dzień na L4, lecząc środowego kaca po zwycięstwie, czy niestety w minorowych nastrojach uda się do swoich zakładów pracy i godzinami będzie zastanawiać się, jak to się stało, że znowu się nie udało. Po pierwszym meczu o wszystko mało kto spodziewał się, że w środę będziemy przeżywać podobne nasilenie emocji i czeka nas drugi mecz o wszystko, a nie sztandarowy mecz o honor, bo ten został już uratowany na Estadio la Cartuja. Na andaluzyjskiej ziemi morale wystrzeliło w kosmos, wiara została odzyskana i w końcu kalkulowanie dobiegło końca, bo Polakom awansu do 1/8 finału nie da dzisiaj żaden remis, żadna niska porażka, żadne punkty za styl, tylko zwycięstwo. Nic innego. Ale nareszcie ku tej wygranej są jakieś racjonalne przesłanki.
W sobotę nie widzieliśmy już na boisku tylko zaprzeczenia pustosłowia, wydobywającego się z ust piłkarzy na przedmeczowych konferencjach, które przyprawiały nas o mdłości od niespełnionych później zapewnień. W Sewilli przemawiały jednak nogi, gra i zaangażowanie Polaków, którzy wreszcie stworzyli odpowiedzialną drużynę potrafiącą sprostać własnym deklaracjom. Nikt nie oczekiwał fajerwerków, spektaklu i ogolenia Hiszpanów do zera, ale każdy liczył na zapał, determinację i wolę walki. I tego tym razem nie zabrakło. I to poparte odpowiednią organizacją gry, wysiłkiem i odrobiną szczęścia pozwoliło utrzymać się przy życiu na kolejne dni, a twórcy szyderczych memów mogli odpocząć chociaż przez jeden wieczór. Co tu dużo mówić – o 18:00 trzeba to powtórzyć i zagrać przynajmniej równie dobry mecz, aby przedłużyć dalszą zabawę. Tak że tak panowie, dziś nie pora na certolenie się i jak mawiał Janusz Wójcik: „Kiełbasy do góry i golimy frajerów”!
Przewidywane składy:
Szwecja: Olsen; Lustig, Lindelöf, Danielson, Augustinsson; Larsson, Ekdal, Olsson, Forsberg; Isak, Quaison.
Polska: Szczęsny; Bereszyński, Bednarek, Glik; Jóźwiak, Klich, Krychowiak, Zieliński, Puchacz; Lewandowski, Świderski.
Mecz w Petersburgu rozpocznie się o 18:00. Jego transmisję można obejrzeć na kanałach Telewizji Polskiej (TVP 1, tvpsport.pl, aplikacja mobilna, TVP 4K).
***
Madridismo opanowała w sobotę nostalgia, gdy po końcowym gwizdku Toni Kroos rozmawiał i ściskał się z Cristiano Ronaldo oraz Pepe. Urocze obrazki sprawiły, że trudno było powstrzymać mózg przed grzebaniem w pięknych wspomnieniach sprzed lat, kiedy cała trójka grała jeszcze dla Realu Madryt i wspólnie mogła regularnie świętować kolejne sukcesy na Cibeles. Dziś znów możemy popaść w melancholijny nastrój, bo po spotkaniu najprawdopodobniej zobaczymy podobne sceny, ale z Portugalczykami przytulać będą się Karim Benzema i Rafa Varane. Tym razem nie wszystkim może być jednak do śmiechu, bo co prawda jedni są już pewni awansu do kolejnej fazy turnieju, choć mogą wylądować na dalszym miejscu w tabeli, ale drudzy mogą skończyć znacznie gorzej i spakować walizki, by udać się w przedwczesną podróż do domu.
W grupie śmierci faktycznie dochodzi do walki o życie, bowiem wciąż możliwy jest niemal każdy scenariusz, a to zwiastuje nic innego, jak to, co lubimy najbardziej, czyli spore emocje. Mecz Francuzów z Portugalczykami wypełniony jest setkami podtekstów, które moglibyśmy wymieniać do kolejnej Wielkanocy. Od pamiętnego finału z 2016 roku, przez spotkanie byłych piłkarzy Realu z obecnymi, do potyczki Króla z jego następcą, gdzie tylko giermek pozostaje wierny koronie. Niegdyś Karim harował na cześć i chwałę Cristiano, a dziś ma robić to samo dla Mbappé, który stanie w szranki ze swoim wielkim idolem. To jedna z tych ważnych chwil, kiedy francuski młodzieniec musi dostarczyć kolejny arkusz dowodów i potwierdzić, że jest godzien tego, by przywdziać szaty noszone latami przez portugalskiego suwerena, których ten wcale nie zamierza tak łatwo zrzucać. W końcu to Ronaldo jest aktualnie królem strzelców tego turnieju, a Kylian zdaje się krążyć myślami nad Madrytem, co na dobrą sprawę nie powinno być dla nas powodem do zmartwień.
Przewidywane składy:
Portugalia: Rui Patrício; Semedo, Rúben Dias, Pepe, Guerreiro; Danilo, Renato Sanches, Bruno Fernandes; Bernardo Silva, Ronaldo, Jota.
Francja: Lloris; Koundé, Varane, Kimpembe, Hernández; Pogba, Kanté, Tolisso; Griezmann, Benzema, Mbappé.
Mecz w Budapeszcie rozpocznie się o 21:00. Jego transmisję można obejrzeć na kanałach Telewizji Polskiej (TVP 1, tvpsport.pl, aplikacja mobilna, TVP 4K).
***
Znamy doskonale zasady i wiemy, że mecze drużyn z tych samych grup w ostatniej kolejce muszą rozpoczynać się o tej samej porze. Tak podpowiada uczciwość, rozum i logika, ale serce chciałoby, żeby zastosowano pewne odstępstwa od tej reguły. Ależ szkoda, że wielu z nas przegapi spotkanie Węgrów z Niemcami. Nie tylko przez wzgląd na naszego Toniego Kroosa, ale przede wszystkim na dzielną postawę Madziarów, którzy w ostatnich dniach zasłużyli sobie na to, by w pełni koncentrować na nich uwagę. Pechowa końcówka z Portugalczykami i heroiczny bój z Francuzami pokazały, że nawet będąc skazywanym na nieuchronne pożarcie, można zatańczyć tango z lwami i sprytnym ruchem wyskoczyć z ich paszczy. Kto by pomyślał, że drużyna Marco Rossiego nie zostanie zjedzona na przystawkę i w ostatniej serii gier zachowa jeszcze szanse na awans?
Węgrów czeka jednak arcytrudne zadanie, bowiem Niemcy złapali wiatr w żagle i w jeden dzień ze zblazowanej drużyny – której wieszczono sprawienie kolejnego zawodu – niespodziewanie stali się jednym z kandydatów do tytułu. Brahms, Strauss i Schumann nie powstydziliby się koncertu, jaki ich rodacy dali w sobotę z Portugalią. Dyrygentem był Kroos, tenorem grał Gosens, a sopranem posyłał piłkę do bramki Havertz i w kraju szesnastu landów ponownie odżyły wspomnienia o dawnych triumfach, do których doprowadziły niegdyś piłkarskie opery Beckenbauera, Matthäusa czy któregoś z Müllerów. Mimo wszystko współczujemy naszym bratankom od szabli i szklanki, bo trudno dziś nie obawiać się zespołu, który nie tylko zamierza rozgrywać kolejne arie, ale przede wszystkim zagrać na nosie niedowiarkom, którym po meczu z Les Bleus szybko umknął tytaniczny potencjał Die Mannschaft.
Przewidywane składy:
Niemcy: Neuer; Ginter, Hummels, Rüdiger; Kimmich, Gündoğan, Kroos, Gosens; Sané, Gnabry, Havertz.
Węgry: Gulácsi; Botka, Orbán, Attila Szalai; Négo, Kleinheisler, Ádám Nagy, Schafer, Fiola; Ádám Szalai, Sallai.
Mecz w Monachium rozpocznie się o 21:00. Jego transmisję można obejrzeć na kanałach Telewizji Polskiej (TVP 2, TVP Sport, tvpsport.pl, aplikacja mobilna).
***
Dzisiejsze spotkania można obstawiać u naszego partnera FORTUNA. Kurs na bramkę Lewandowskiego wynosi 2,37, ale można też pokusić się o ciut większe ryzyko i postawić, że do siatki ponownie trafi Cristiano Ronaldo, ponieważ kurs na jego gola to 3,10.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze