„Ha, ha, Hazard”
Felipe del Campo, dziennikarz telewizji GOL i współpracownik dziennika MARCA, napisał na łamach portalu tekst o zachowaniu Edena Hazarda.
Fot. Getty Images
Również w półfinale, również z niekorzystnym wynikiem i numerem 7 na placach [choć już wtedy z 11 – dop. red.], Juan Gómez Juanito był „bohaterem” odpadnięcia Królewskich w dniu, który zawsze jest uważany za najsmutniejszy dla madridistas. Polegnięcie w Pucharze Europy.
Wtedy stanął w obronie aktualnego delegata klubu, Chendo, który został brutalnie sfaulowany przez gwiazdora Bayernu, Lothara Matthäusa. Juanito skoczył mu na głowę i po minucie już przepraszał za swoje zachowanie. To był jego ostatni mecz w Europie w białej koszulce. Czteroletnia dyskwalifikacja od UEFA ostatniecznie oddzieliła go od jego Realu Madryt.
To nie ma nic wspólnego z galaktycznym rżeniem i wybuchem śmiechu głupka, zawodnika, którego sprowadził Florentino Pérez, kiedy ten był symbolem Premier League, MVP Ligi Europy i gwiazdą reprezentacji Belgii, półfinalisty rosyjskiego mundialu. Za dobrą cenę na te czasy, nieco ponad sto milionów.
Ten piłkarz chciał być Don Kichotem nowego Bernabéu, a został Sancho Pansą gabinetów lekarskich w Valdebebas. Chroniony, rozpieszczany, wyczekiwany, usprawiedliwiany przez klub, trenera i kibiców, mimo że publicznie mówił, że bez większych zahamowań sięga do lodówki po bollycao, a kontuzja wyszła mu na dobre, bo może beztrosko spędzać więcej czasu z rodziną.
Ratują go puste stadiony, zakaz przemieszczania się i bezpieczny dystans od kibiców. Bez tego wszystkiego w niedzielę z Sevillą Bernabéu zaszczepiłoby „Ha, ha, Hazarda”, dołączając paszport.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze