Dziesięciokrotna podwyżka zarobków Tebasa w ciągu 7 lat

Hiszpańskie media po prześwietleniu zarobków Aleksandra Čeferina zajęły się zarobkami Javiera Tebasa. Wniosek? Dla prezesa La Ligi i jego dyrekcji nie wybuchła żadna pandemia. Wszystkie kluby w Hiszpanii ścięły swoje pensje i wydatki na personel, ale organizacja je zrzeszająca nie tylko tego nie zrobiła, ale wręcz je zwiększyła w przypadku stanowisk dyrektorskich o 30% z 4,8 do 6,2 miliona euro.

Jakby tego było mało, prezes La Ligi to jeden z najlepiej zarabiających ludzi zarządzających piłką na całym kontynencie. Za ostatni sezon otrzymał 3,46 miliona euro. OkDiario zwraca uwagę, że Tebas stworzył wokół siebie nie tylko organizację z 17 stanowiskami dyrektorskimi, ale także schemat organizacyjny, w którym stanowiska kierownicze lub zarządzające ma aż 78 osób. Wśród nich znajdziemy byłych polityków, policjantów, koszykarzy, a nawet rodziny znanych dziennikarzy!

Schemat organizacyjny, który widać powyżej [kliknij, by uzyskać wersję w pełnej rozdzielczości], portal nazywa dawną mapą prowadzącą do skarbu. Co więcej, zwykły kibic musi mocno się natrudzić, by móc znaleźć go na stronie La Ligi. Można stwierdzać, że Tebas nie za bardzo chce, by pokazywano, w jaki sposób i z jakimi ludźmi próbuje rządzić hiszpańskimi profesjonalnymi klubami.

Audyt PwC wykazał, że w poprzednim roku La Liga zwiększyła o 22,1% wydatki na pensje wszystkich pracowników do w sumie 32,1 miliona euro. Sam Tebas przejął stery w organizacji w 2013 roku z pensją na poziomie 348 tysięcy euro. Teraz razem z premiami może zarobić w roku 3,46 miliona euro. W ciągu 7 lat otrzymał więc 10-krotną podwyżkę!

Trzeba zaznaczyć, że gwałtowny wzrost wydatków (z 2 milionów w 2013 roku do 32 milionów teraz) na płace pod rządami Tebasa wynika także z powiększenia liczby pracowników z 20 do 474. OkDiario stwierdza, że przy tym rozmachu La Liga to po prostu dodatkowy 43. klub w swoich szeregach.

Co najciekawsze, przy rosnących wydatkach na płace, w tym prezesa, w poprzednim roku La Liga zanotowała stratę finansową w wysokości 4,53 miliona euro. Rok wcześniej w sprawozdaniu zapisano zysk w wysokości 3,05 miliona euro. Tebas tłumaczy stratę za 2020 rok wybuchem pandemii, ale niektóre kluby zaczynają patrzeć na niekontrolowany przez nikogo wzrost wydatków organizacji, którą przecież domyślnie tworzą one same.

Gdy prezes La Ligi publicznie naciska, by kluby kontrolowały swoje koszty i weszły w tryb oszczędzania, sama organizacja jest od tego daleka. Ostatecznie same kluby po negocjacjach z operatorami telewizyjnymi, które prowadziła ekipa Tebasa, zanotowały stratę z tytułu praw audiowizualnych, a w tym sezonie także nie wszystkie umowy zostaną wypłacone w całości.

Sam prezes na czwartkowej konferencji wyśmiewał plan Florentino jednym głównym argumentem: „Problemem nie jest potrzeba zwiększania przychodów, a kontrolowanie kosztów. Ja zawsze opowiadałem się za dzieleniem się bogactwem i racjonalizacją wydatków”.

Przed Tebasem trudny czas, bo rozpoczyna się okres negocjowania najważniejszych kontraktów telewizyjnych od sezonu 2022/23. Eksperci zapowiadają, że La Liga podpisze nawet o 30% gorszą umowę względem ostatniej i dodają, że niewątpliwie jej większa część oprze się na atrakcyjności Realu Madryt i Barcelony w kontekście transferowym. Z Mbappé, Hålandem czy pozostaniem Messiego La Liga na pewno dostanie więcej pieniędzy. Jak ironicznie stwierdza OkDiario, będzie to wtedy oczywiście zasługa Tebasa i jego kadry zarządzającej.