Bolesna lekcja od Efesu
W 31. kolejce Euroligi Real Madryt na własnym parkiecie bardzo wysoko przegrał z Efesem. Po wyrównanej pierwszej połowie, gracze ze Stambułu dali Królewskim lekcję w drugiej części.
Fot. Getty Images
Real Madryt doznał dzisiaj bardzo dotkliwej porażki z Efesem. Pierwsza połowa nie zwiastowała katastrofy, wręcz przeciwnie, drużyna nawiązała rywalizację z trudnym rywalem. Jednak po przerwie gracze ze Stambułu udowodnili, dlaczego są tak wysoko w tabeli. Zmietli Królewskich z parkietu i zdobyli imponujące 108 punktów. Bardzo rzadko spotykany wynik na tym poziomie. Niestety, ale przez te 20 minut można było zauważyć różnicę klas. Zostały jeszcze dwie kolejki walki o play-offy. Królewscy dalej zależą od siebie i to jest jedyna pozytywna informacja na dzisiaj.
Początek spotkania należał do Efesu. Simon dał sygnał do ataku i goście szybko wyszli na prowadzenie 12:6. Królewscy na szczęście doskoczyli poziomem do rywali i zaczęli zmniejszać stratę. Krok po kroku im się to udawało i to mimo znakomitej gry ze strony Simona. Chorwat uzbierał aż 13 punktów w pierwszej kwarcie. Real Madryt odpowiedział drużynową grą, w której wyróżniał się duet Tavares – Alocén. Oba zespoły schodziły na przerwę z remisem 20:20.
Druga kwarta, po chwilowym braku skuteczności z obu stron, była znakomitym widowiskiem. Walka trwała o każdą piłkę. Królewscy bardzo dobrze potrafili znajdować pozycje do rzutów i, co najważniejsze, trafiali. Niestety mimo dużego wysiłku w obronie, Efes również regularnie zdobywał punkty. Tak zacięta rywalizacja sprawiła, że w połowie meczu wynik był tylko nieznacznie korzystniejszy dla zespołu Realu Madryt (42:41).
Niestety, wszystko posypało się po zmianie stron. Świetna gra Efesu, której towarzyszyła skuteczność, sprawiły, że goście wywalczyli sobie 13 punktów przewagi. Real Madryt nie zamierzał się poddawać i znów zaczął nawiązywać walkę. Strata zmalała do ledwie 5 oczek i wtedy… znów wszystko zaczęło się psuć, tym razem na dobre. Efesowi wychodziło wszystko, a Królewscy całkiem stracili wiarę po dyskusyjnym faulu na Larkinie przy rzucie za trzy punkty. Pablo Laso wtedy eksplodował. Jego pretensje do sędziów nie ustały po faulu technicznym, więc wkrótce szkoleniowiec Królewskich został wyrzucony z parkietu. Larkin w krótkim czasie wykonał aż 6 rzutów osobistych. Mecz po 30 minutach został już rozstrzygnięty (64:76).
Pozbawiona trenera drużyna Realu Madryt była na parkiecie zupełnie zagubiona. Nie było nawet mowy o jakimś desperackim odrabianiu strat. Niesamowita skuteczność Efesu sprawiła, że celem stało się uniknięcie kompromitacji, ale nawet tego nie udało się zrobić. Gracze ze Stambułu robili na parkiecie to, co tylko chcieli i osiągnęli historyczny wynik w madryckiej hali. Blancos skomplikowali sobie sytuację w tabeli. Awans do play-offów ciągle jest możliwy, jednak dzisiaj można się było przekonać, że od europejskiej czołówki dzieli drużynę przepaść. Trudno będzie ją zasypać w krótkim czasie.
83 – Real Madryt (20+22+22+19): Causeur (0), Alocén (11), Deck (4), Garuba (12), Tavares (10), Rudy (13), Abalde (3), Tyus (0), Laprovíttola (5), Carroll (4), Thompkins (19), Taylor (2).
108 – Anadolu Efes (20+21+35+32): Larkin (16), Singleton (11), Şanlı (17), Anderson (9), Simon (15), Beaubois (12), Moerman (3), Pleiß (2), Micić (13), Dunston (10).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze