Wspierany przez kolegów i Hålanda
Wczoraj wrócił ten Vinícius, którego kibice pamiętają z 2018 roku. Brazylijczyk grał przebojowo i pokazał się z dobrej strony, ale na wierzch znów wyszedł jego największy mankament, jakim jest wykończenie akcji.
Fot. Getty Images
Kłopot był taki, jak zawsze. Vinícius nie potrafił znaleźć drogi do bramki, ale w meczu z Atalantą znów mógł się podobać. Przeprowadził fantastyczną akcję, gdy przebiegł z piłką od połowy boiska i mijał rywali w polu karnym, ale nie był w stanie umieścić piłki w bramce. Wczoraj pozostawił po sobie dobre wrażenie i grę, ale nie pozostawił liczb.
W Valdebebas nie dopingowali go kibice, których wciąż brakuje na stadionach, ale robili to jego koledzy z drużyny, zarówno ci rezerwowi, jak i kontuzjowani. Kiedy zostawiał za sobą kolejnych rywali, wszyscy wstali i krzyki narastały. Wiedzieli, że potrzebuje wsparcia, żeby w końcu strzelić gola. Najgłośniej krzyczał Casemiro, ale po chwili wszyscy łapali się za głowy, a Ramos padł wręcz na murawę, gdy dostrzegł, że futbolówka nie zatrzepotała w siatce.
Brazylijczyk zawsze daje z siebie wszystko i docenia to każdy w zespole. Ciągle napiera na bramkę rywala i niewiele obchodzi go, co mówi się o nim po meczach. Sam dobrze wie, nad czym musi pracować i co poprawić. W ostatnich tygodniach nie przeżywał najlepszych chwil, ale nie wątpił w siebie, ponieważ można powiedzieć o nim wiele, ale nie można podważać jego osobowości.
Vinícius długo starał się, żeby ponownie odzyskać tę elektryczną wersję samego siebie, gdy olśniewał futbolowy świat. Vini nie zdobył bramki, ale za swój występ zebrał brawa od swoich kolegów z szatni, którzy publicznie doceniali jego grę. Szczególnie zachwalał go Ramos, ale po kryjomu robili to też inni, jak… Erling Håland, który po meczu lajkował wszystkie posty, które wstawiali w mediach społecznościowych Brazylijczyk i Ramos. Hiszpańscy dziennikarze śmiali się, że Norweg mógłby nieco bardziej kryć się ze swoimi chęciami gry dla Realu.
Vini potwierdził Zizou, że pod kolejną nieobecność Hazarda, może na niego liczyć. Wygląda na to, że Brazylijczyk zapomniał już o kontuzji, której nabawił się dwa lata temu w meczu z Ajaksem, przez co jego rozwój nieco wyhamował. Wyzbył się strachu i wątpliwości, które narastały w nim od tamtego czasu. Szkoleniowiec zamierza na niego stawiać, a klub wciąż wierzy, że przed nim jeszcze wielka przyszłość.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze