Real Madryt zremisował na wyjeździe z Atlético 1:1. Poniżej prezentujemy oceny, jakie zawodnikom Królewskich wystawili redaktorzy i użytkownicy RealMadryt.pl. Skala 1-6.
Fot. własne
1. Courtois
W świetnym stylu zatrzymał na początku drugiej połowy uderzenia Carrasco i Suáreza. Gdyby nie te dwie parady, Królewscy nie mieliby czego szukać w tym spotkaniu. Przy golu nie miał szans, wykończenie rywala było bliskie perfekcji.
Miał bardzo trudne zadanie i mu nie podołał. Carrasco wyraźnie zdominował flankę, na której mierzył się właśnie z Lucasem. Belg bez większych problemów radził sobie z Hiszpanem, założył mu siatkę, sam mógł też skończyć mecz z dwiema asystami (niewykorzystane szanse Correi i Suáreza w drugiej połowie). Lucas nie za bardzo wiedział, co dzieje się za jego plecami, nie był zresztą w tym osamotniony. Próbował pomagać w ataku, był jednym z najczęściej biorących udział w pressingu, jednak ogólna ocena nie może być dobra, nawet jeśli trochę na siłę zaliczylibyśmy mu udział przy trafieniu na 1:1.
Po wielu dobrych meczach, w których unikał błędów, przyszedł taki, w którym pomyłek było przynajmniej kilka. Nie pomógł przy golu, gdy Suárez bardzo skutecznie schował się za jego plecami, choć akurat to nie Varane jest głównym odpowiedzialnym za to trafienie. Bez wątpienia byłby jednak winny, gdyby w 53. minucie Courtois nie obronił strzału Carrasco. Cała akcja zaczęła się właśnie od bezmyślnej straty Francuza, który chwilę wcześniej podał pod nogi przeciwnika. Nie było tak źle jak na przykład w meczu z City, ale na pewno nie było tak dobrze jak w ostatnich tygodniach.
Kiedy ryzykuje i jest skuteczny w tych wyjściach, trzeba bić mu brawo. Wczoraj jednak przeszarżował. To jego wyjście do Llorente spowodowało, że rywal mógł strzelić bramkę, a były gracz Realu miał przed sobą mnóstwo zostawionej przez Nacho przestrzeni. Niestety później obrońca też popełniał błędy, groźna strata po błędzie technicznym przy wyprowadzeniu piłki mogła skończyć się golem Correi czy sygnalizowanie spalonego, gdy trzeba asekurować partnera z defensywy to zdecydowanie złe zagrania Nacho.
Jego strona obrony nie przeciekała tak jak większość tej formacji, jednak i Trippier niezbyt często go niepokoił, a Llorente i Correa szukali gry bliżej środka boiska. Niestety na niezłej grze w obronie się skończyło. W ataku był nieco bezradny, ponieważ piłkarze gospodarzy notorycznie go faulowali. Jedno z przewinień na nim mogło zakończyć się golem, ale strzał Benzemy obronił Oblak.
Szukał gry między formacjami i pomysłów na rozłożenie Atlético, ale trudno powiedzieć, by w którymś z tych elementów szczególnie błysnął. Oddał dwa niecelne strzały, a pomysł na ten drugi – z rzutu wolnego – był tyle zaskakujący, co niecelny.
Przez większość meczu nie był kluczową postacią w Realu Madryt w ataku i pokazywał się przede wszystkim z tyłu. Skończył mecz z największą liczbą udanych interwencji w obronie. W pierwszej połowie mógł zaskoczyć Oblaka potężnym strzałem z dystansu. W końcówce najpierw dobrze zostawił Benzemie piłkę – Karim mógł i być może powinien mu odegrać. Na szczęście Francuz znalazł go w 88. minucie, a Brazylijczyk odwdzięczył się oddaniem mu piłki. Defensywny pomocnik po raz kolejny był kluczowy w ofensywie.
Kiedy Atlético atakowało, Kroos nie mógł się podobać. Był ospały w defensywie i wyglądał kiepsko. Kiedy w drugiej połowie Królewscy przyciskali rywala, Toni też wchodził na lepszy poziom. Miał ogromną zasługę w tym, że Real był w stanie zamknąć rywala na jego połowie. Przez cały mecz Niemiec posłał 15 celnych długich podań na… 15 prób. O ile jego udział przy golu był marginalny, o tyle udział w akcji, w której Vinícius stworzył wielką szansę Benzemie, warto podkreślić i zapamiętać.
Na pewno był jednym z dwóch najsłabszych zawodników na boisku. Trudno znaleźć jakikolwiek powód do pochwał. Może to, że… próbował? Brzmi to jednak jak niezbyt zabawny żart. Brazylijczyk rozegrał katastrofalne zawody i pokazał, że nie był jeszcze gotowy do gry na takim poziomie. Jego niemrawe próby dryblingu, gdy notorycznie był zatrzymywany przez obrońców przeciwnika, lepiej byłoby przemilczeć. Gorzej, że jedna z nich mogła skończyć się fatalnie, bo sam Rodrygo zaryzykował, gdy nie mógł liczyć na żadną asekurację.
Do 70. minuty wyglądał tak, jakby ciągle nie był gotowy do takiego meczu. Notował sporo strat, nie odnajdywał się w pojedynkach z obrońcami, którzy umiejętnie go powstrzymywali. Później zmarnował okazję po podaniu Lucasa i przepuszczeniu piłki przez Casemiro, dwukrotnie zatrzymał go Oblak po akcji Viníciusa, ale wreszcie w jednej z ostatnich akcji meczu spisał się doskonale. Po takim meczu na pewno nie można go ocenić jednoznacznie. Wiele rzeczy zrobił źle, ale przy golu na 1:1 wszystko zrobił świetnie.
Żaden piłkarz z pierwszej jedenastki obu zespołów nie był przy piłce rzadziej niż on. W 18. minucie jedna niezła wrzutka, cztery minuty później druga i to by było na tyle. Tyle Marco miał wczoraj do zaoferowania. Nie ma prawa w takiej formie grać kosztem Viníciusa.
Jego wejście znów było pozytywnym bodźcem dla zespołu i od razu w oczy rzuciła się jego praca na boisku. Tak jak Casemiro spróbował swojej szansy z dystansu, ale jego też zatrzymał Oblak. Pokazał się z dobrej strony i już niedługo może być rozwiązaniem na kiepsko spisujące się ostatnio skrzydła. Zidane może postawić na ustawienie z czwórką pomocników, a skorzystałby z tego prawdopodobnie nie tylko Valverde, ale i cały zespół.
Jedna z jego pierwszych akcji nie zwiastowała dobrego spotkania, a jego strzał poleciał daleko od bramki Oblaka. Ale Vinícius potrafi na szczęście coś innego. Jest waleczny, przebojowy i całkiem sporo widzi. Najlepsze okazje Benzemy to efekt odbioru Brazylijczyka i właśnie jego parcia do przodu. Gdyby Karim był skuteczniejszy, 20-letni skrzydłowy bez wątpienia byłby jednym z bohaterów tego meczu.
O ile można zrozumieć wystawienie Rodrygo, który i tak koniec końców zawiódł, o tyle obecność Marco Asensio jest niebywale trudna do uzasadnienia. Hiszpan jest kompletnie bez formy. Królewscy zagrali wczoraj bardzo słabą pierwszą połowę, ale wraz z upływem czasu coraz bardziej przeważali. Mimo wszystko nie można zapomnieć o tym, że to Courtois ratował Real. Simeone nie przechytrzył Zidane'a ani Zidane nie przechytrzył Simeone, ale niewiele brakowało, a liga uciekłaby jeszcze bardziej. I wtedy Francuz musiałby wziąć na siebie ogromną odpowiedzialność.
Nie było niespodzianki. Alejandro José Hernández Hernández nie widział przewinienia i zagrania ręką Felipe nawet po obejrzeniu powtórek. Widocznie uznał pozycję ręki obrońcy za naturalną, a piłkę za niespodziewaną. Cóż z tego, że leciała ponad 30 metrów? Cóż z tego, że jej nie widział (to po co do niej skakał, skoro nie widział?)? Widocznie ręka była też bardzo blisko ciała. I tak to z panem Hernándezem już bywa. Oby jak najrzadziej, a jeszcze lepiej – nigdy więcej.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze