Z obozu rywala: Atlético Madryt
Już w niedzielę Real Madryt zagra w derbach stolicy z Atlético. Co słychać po drugiej stronie miasta?
Fot. Getty Images
Jeśli ktoś oglądałby Los Colchoneros wyłącznie, gdy grają z wielkimi klubami, mógłby się zastanawiać, o co chodzi z medialnym szumem wokół nich. W fazie grupowej Ligi Mistrzów najpierw ulegli Bayernowi 0:4, a w rewanżu, gdy monachijczycy grali o pietruszkę, wywalczyli remis 1:1. Grudniowe derby Madrytu? Nie nawiązali walki i przegrali 0:2. Pierwsze starcie 1/8 finału z Chelsea? Grali pod zachowanie czystego konta, co i tak im się nie udało. Pokonali za to Barcelonę. Jednak oprócz niej zwyciężyli jeszcze 16 innych drużyn, w tym część z nich dwukrotnie, co daje im nieprzerwanie od 9. kolejki fotel lidera. Gdyby Atlético było pływakiem, w połowie wyścigowego dystansu miałoby przekroczoną laserową linię rekordu świata. 52 punkty po pierwszej rundzie to tempo na przeskoczenie 100 oczek Realu José Mourinho z sezonu 11/12 i Barcelony Tito Vilanovy rok później.
Laser ten chyba nieco oślepił piłkarzy Diego Simeone, którzy wpadli niedawno w lekki dołek. W czterech kolejkach pomiędzy ósmym a dwudziestym dniem lutego wygrali z Granadą, ale potykali się na Celcie i dwukrotnie na Levante. Nie grali bardzo źle, tworzyli sytuacje, ale na przeszkodzie stawał brak skuteczności czy mecz życia młodego bramkarza Żab, Daniego Cárdenasa. Nie można oczywiście w taki sposób wytłumaczyć wszystkiego. Obniżka formy była widoczna zwłaszcza po defensywie. Czyste konto przeciwko Villarrealowi było dopiero drugim w tym roku kalendarzowym.
Patrząc całościowo na ten sezon, możemy dostrzec Atleti w wersji 2.0. Najlepiej świadczą o tym zmiany na tablicy taktycznej. Według portalu Transfermarkt Los Rojiblancos w ostatnich czterech sezonach tylko siedem razy (!) wyszli od pierwszej minuty w ustawieniu innym niż płaskie 4-4-2 lub jej odmianą z rombem w środku pola. Jednak od listopada sztandarowa formacja Simeone jest obecna jedynie we fragmentach spotkań. Z Żółtą Łodzią Podwodną argentyński szkoleniowiec zaczął od 4-3-3, aby później przejść na 4-4-2 i końcowo na 5-4-1. Od listopada zaczął grać trzema stoperami i wahadłowymi. Stosuje dwie kombinacje: 3-1-4-2 z Koke w roli jedynego defensywnego pomocnika oraz 3-4-2-1. Ta pierwsza pozwala bardziej zagęścić środek pola, a druga ma charakter nieco bardziej ofensywny.
Informacje z ostatnich treningów sugerują występ w derbach João Félixa kosztem Saúla. Jak pisaliśmy wcześniej, skład ma wyglądać następująco: Oblak; Trippier, Savić, Felipe, Hermoso; Correa, Llorente, Koke, Carrasco; Félix, Suárez. Może to być więc albo powrót do 4-4-2, albo 3-4-2-1 z Carrasco na lewym wahadle oraz Félixem i Correą za plecami Suáreza. Możliwe też, że oba te ustawienia będą używane, w zależności od fazy meczu.
Kadra dobrze przyjęła nowości taktyczne, również kibice są zadowoleni – w ankiecie Marki aż 76% głosujących ocenia je pozytywnie. Niestety zazwyczaj zmiana systemu oprócz beneficjentów, ma także pokrzywdzonych. Są nimi dwaj Brazylijczycy: Renan Lodi i Felipe. Pierwszy z nich zaczął sezon jako podstawowy lewy obrońca, jednak jako wahadłowy zagrał jak dotąd jedynie 305 minut. W swoim debiucie na tej pozycji został zmieniony po 45 minutach. Przegrywa rywalizację z Yannickiem Carrasco, a w razie niedyspozycji Belga, w jego miejsce wskakuje głównie Saúl, a w meczu z Chelsea nawet Thomas Lemar. Z kolei 31-letni środkowy obrońca utrzymuje się w pierwszym składzie tylko dlatego, że ma małą konkurencję. Simeone ma zaledwie czterech stoperów w pierwszym zespole. José María Giménez co chwilę ma uraz (jest jedynym niedostępnym na niedzielne derby), Stefan Savić lubi łapać żółte kartki, przez co pauzował już dwa razy, a Mario Hermoso zaraził się koronawirusem. Zresztą COVID-19 nie omija klubu z Wanda Metropolitano, w ostatnich miesiącach wykryto 15 przypadków tej choroby. Tym bardziej należy docenić ich wyniki.
Same się one jednakże nie robią. Prawdziwe objawienie to Marcos Llorente. Jest bardzo uniwersalny, nadaje się do każdego systemu. Nie gra już dziś na pozycji „szóstki”, ale dobrze czuje się jako „ósemka” i „dziesiątka”. Odnajdywał się w roli łącznika pomocy z atakiem, jako jeden z dwójki najbardziej wysuniętych piłkarzy w 4-4-2. Pogrywa także na prawym skrzydle, a w ostatnim czasie występował nawet jako wahadłowy. W jego przypadku powiedzenie „jak jesteś do wszystkiego, to jesteś do niczego” nie ma jednak zastosowania. W lidze uzbierał już 8 goli i 7 asyst, stoi na dobrej drodze do uzyskania dwucyfrowych liczb w obu tych statystykach. Czy ktoś by to kiedyś przewidział? Na pewno nie zrobili tego Królewscy, którzy w 2019 roku sprzedali gracza za 30 milionów euro. Wraz z wyższą pozycją na boisku przyszła większa liczba strzałów. Odkąd Llorente dołączył do Atleti, oddał w lidze 40 uderzeń. W dwóch sezonach w barwach Realu Madryt i jednym w Deportivo Alavés łącznie próbował 21 razy. 26-letni Hiszpan potrafi także błyszczeć w świetle jupiterów w Champions League, co pokazało chociażby rewanżowe spotkanie z Liverpoolem w 1/8 finału w zeszłym sezonie. Jego dwa gole w dogrywce pogrążyły drużynę z Anfield. Wygląda na to, że bycie defensywnym pomocnikiem po prostu go ograniczało.
Najlepszym strzelcem zespołu jest Luis Suárez. Przyszedł z Barcelony za jedyne 5 milionów euro. Rozbój w biały dzień. Może już ma 34 lata, trudno na nim opierać długofalowy projekt, może już nie wykonuje pressingu intensywnie przez 90 minut, ale instynkt łowcy w nim pozostaje. Nawet jeśli ma problemy na wyjazdach w Lidze Mistrzów (nie zdobywa tam bramek od września 2015 roku), to w tym sezonie ligowym ma już 16 trafień. Gdyby je odjąć, Los Colchoneros mieliby 12 punktów mniej i być może walczyli z Sevillą o czwarte miejsce. To dość naciągana teoria, bo inny napastnik pewnie też by dołożył coś od siebie, ale pokazuje, że Urugwajczyk to kluczowy element czerwono-białej układanki. W zeszłym sezonie ich napastnik, Álvaro Morata, wygrał ligową klasyfikację niewykorzystanych wielkich sytuacji do strzelenia gola. Zmarnował ich 18. Drugi był Karim Benzema (16 pudeł). Teraz na Wanda Metropolitano mają goleadora z krwi i kości. Suárez potrafi nieraz zamienić na bramki uderzenia ze wskaźnikiem xG na poziomie 0,04, czyli będące czteroprocentową szansą.
Zapewne wielu czytelników zastanawia się, co słychać u João Félixa. Najdroższy zawodnik w historii lokalnego rywala dokłada małą cegiełkę do dorobku Atlético, jednak jego kariera w stolicy Hiszpanii wciąż opiera się na przebłyskach. Gdy one występują, widać świetną kontrolę piłki, luz w grze, poruszaniu się między liniami. Gracz ten czasem wydaje się być ściągnięty prosto z brazylijskiej plaży. Został wybrany piłkarzem miesiąca La Ligi w listopadzie. Jednak jak to bywa z młodymi, ofensywnymi talentami, często nie dają oni ciągłości i nie są idealni w fazie obrony. Jeśli Portugalczykowi dalej będą się zdarzały takie sytuacje jak w ostatniej kolejce, gdy łatwe odpuszczenie pressingu pozwoliło Villarrealowi na jeden ze strzałów, to uzyskanie zaufania u Simeone wciąż nie będzie możliwe. Coś o tym wie także Moussa Dembélé, ściągnięty zimą z Olympique'u Lyon. Francuz do dziś uzbierał 24 minuty, jednak w klubie jest od niemal dwóch miesięcy, a Félix od dwudziestu.
O czym warto jeszcze wiedzieć? Po dziesięciotygodniowym zawieszeniu wraca Kieran Trippier. Naruszył on przepisy hazardowe – powiedział bratu latem 2019 roku, żeby ten obstawił u bukmachera jego transfer do Atleti. Miał już wtedy pewność co do swoich przenosin. Kara miała również charakter finansowy. Anglik musiał zapłacić 70 tysięcy funtów grzywny. Prezentował się w tym sezonie bardzo dobrze, ma na koncie pięć asyst. Teraz wraca na murawę, by walczyć z Trentem Alexandrem-Arnoldem i Reece’em Jamesem o miejsce w kadrze na EURO 2020. Gareth Southgate zapewne powoła dwóch z nich.
Do annałów odchodzą z kolei starcia na linii Diego Costa–Sergio Ramos. Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem rozwiązał swój kontrakt z szerzej niewyjaśnionych powodów osobistych i wciąż szuka nowego miejsca. Miał ofertę z Arabii Saudyjskiej, opiewającą na sześć milionów euro za rok, chciał jednak zarabiać osiem. Najnowsze informacje prowadzą w kierunku brazylijskim. To tam napastnik ma chcieć zakończyć karierę. Najpierw mówiono o kontaktach z Palmeiras, teraz o São Paulo.
Przed Los Blancos potyczka z naprawdę klasowym zespołem. Nawet jeśli ostatnie derby tego nie pokazały, nawet jeśli Simeone grał szóstką z tyłu z Chelsea, nawet jeśli potknął się dwa razy w ciągu trzech dni na rosnącym w siłę Levante. Problemem Królewskich nie jest wyłącznie niedzielne 90 minut. Madridismo może martwić bardzo dobre punktowanie Materacy z gorszymi drużynami. Jeśli utrzyma się ta dynamika, a Real będzie wciąż bił głową w mur słabym atakiem pozycyjnym przeciwko Cádizowi czy Elche, to nawet zwycięstwo w derbach nie przybliży go do obrony mistrzostwa. Atlético Madryt stanie przed szansą na wygranie ligi po siedmiu latach przerwy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze