Thompkins: Laso jest dla mnie kimś więcej niż trenerem
Trey Thompkins przeżywa obecnie dobre momenty w Realu Madryt. Udzielił wywiadu dziennikowi El Mundo, w którym opowiadał o początkach kariery, ale też o trudnych chwilach w życiu.
Fot. Getty Images
„To nie był faul! Nienawidzę, kiedy ludzie tak mówią. On (Nicolò Melli – przyp. red.) skoczył, piłka odbiła się dwa razy i ja walczyłem o zbiórkę tak jak pozostali”. Chodzi o tę akcję, dzięki której Trey Thompkins na zawsze zapisał się jako legenda Realu Madryt. „To był rzut mojego życia”, wspomina to wydarzenie Amerykanin. Tamta zbiórka ofensywna była na wagę tryumfu w Eurolidze. Nie ma co szukać u niego zamieszania, mięśni czy fajerwerków. Trey odniósł sukces na bazie spokoju i flow.
Thompkins zawsze pozostaje na drugim planie medialnym, chociaż poprzez wytrwałość stał się kluczowym graczem dla Pabla Laso. „Ciągle to powtarzam przyjaciołom ze Stanów Zjednoczonych, że jedzenie w Hiszpanii jest o wiele lepsze, na 100%. To jest coś, czego nie zrozumiesz, dopóki tego nie spróbujesz”, żartował Trey na temat swojej miłości do miasta, gdzie narodziła się dwójka jego dzieci – Charlotte Ryan i Avery Howard. W Madrycie czuje się jak w Lithonii, gdzie się wychował 30 lat temu. „To jest dom”.
Kiedy wylądował w Madrycie, sześć sezonów temu, niewiele było wiadomo na temat zawodnika, który przychodził z Niżnego Nowogrodu. Przez tak długi czas pozostawał trzecim graczem spoza Wspólnoty, przez co nie mógł grać w lidze, że kilka razy był bliski opuszczenia klubu. Dzisiaj ma na koncie ponad 300 meczów w Realu Madryt. „Nawet o tym nie marzyłem”.
„Pobyt w NBA mnie naznaczył”
Trey to syn Howarda Thompkinsa, profesjonalnego zawodnika, który nigdy nie zagrał w NBA. Był dzieckiem dużym, z nadwagą, zawsze w okularach. Szybko zaczął przyciągać uwagę, nie tylko ze względu na rozmiary. Miał w sobie to coś. Zaczął się kształcić w prestiżowej OAK Hill Academy. Spędził trzy lata w zespole Georgia Bulldogs i wykonał pełen oczekiwań krok do NBA. Został wybrany z numerem 37. w drafcie w 2011 roku. Jednak w Los Angeles Clippers zderzył się z rzeczywistością. Doznał poważnej kontuzji, rozegrał 24 mecze w ciągu dwóch sezonów i, mając 24 lata, pozostawał w zawieszeniu. „To było mikrozłamanie. Jednak, szczerze mówiąc, mój czas w NBA był niesamowity, wiele się nauczyłem od zawodników, którzy mnie otaczali. Chris Paul, Blake Griffin… Widząc ich codzienne zachowanie, nauczyłem się bycia profesjonalistą. Tamten czas mnie naznaczył i dzięki temu jestem teraz, jaki jestem”, wspomina. Uśmiech wraca na jego twarz, kiedy wspomina podróż w nieznane do Rosji. „Życie tam było trudne z oczywistych powodów (śmiech). Jednak na parkiecie wszystko było dobrze. Osiągnęliśmy więcej, niż się po nas spodziewano. Cieszyłem się tym”.
Z upływem czasu, dzięki trafnym wyborom, rozumieniu gry, współpracy z kolegami i zagrożeniem stwarzanym na linii rzutów za trzy punkty, Trey stał się kluczowym zawodnikiem Realu Madryt. Przed Pucharem Króla Thompkins wypowiedział kilka słów na temat dyspozycji zespołu. „Ta drużyna jest bardziej niż przygotowana. Kiedy tak mówię, chodzi mi o to, że już przechodziliśmy przez to wcześniej. Musieliśmy się mierzyć momentami pełnymi wątpliwości, gdy nie spodziewano się po nas, że wskoczymy na nasz najlepszy poziom, ale zawsze znajdowaliśmy drogę. Wierzę w nasz sztab trenerski i w moich kolegów. Wiemy, jak grać i czego potrzebujemy, żeby wygrać. To jest nasz cel”, zaznaczył.
Czujesz odpowiedzialność, że stałeś się bardziej niezbędnym zawodnikiem niż kiedykolwiek?
Muszę wykonywać moją pracę, niezależnie od okoliczności. Staram się być tam, gdzie drużyna mnie potrzebuje. W tym sezonie częściej jestem angażowany, z oczywistych powodów. Kiedy trenerzy wywołują mój numer, to jest moja kolej. Robię to, co trzeba: zbiórki, kontrola gry, pomaganie drużynie w utrzymaniu właściwego kierunku.
To jest najlepszy moment twojej kariery?
Hmm, teraz gram tyle, ile zawsze oczekiwałem. Rzeczy układają się raz lepiej, raz gorzej, ale teraz znajduję się w dobrym momencie. Jestem szczęśliwy.
Nigdy nie byłeś MVP w Realu Madryt.
To jest coś, czego się nie spodziewasz. Chcesz to wygrać i muszę wykonać wielką pracę, żeby to osiągnąć. Byłoby to niesamowite, oczywiście, każdy chciałby mieć nagrodę MVP na półce.
Jednak nie wszystkie momenty były magiczne. Dwa lata temu Trey, ku rozczarowaniu klubu, stawił się po przerwie z nadwagą i z mniejszymi chęciami. Laso musiał go odstawić na boczny tor na kilka miesięcy. „Chciałbym o tym zapomnieć. W życiu dzieje się wiele rzeczy i musisz się utrzymać na nogach. Wiele robię dla mojej rodziny, a czasami jest trudno i potrzebujemy dodatkowego czasu, by być razem”, przyznał Amerykanin. Wyraża do tego ogromną wdzięczność za gest, który wykracza poza kontrakty i grę w koszykówkę. Kiedy w 2018 roku Marsha, matka zawodnika, ciężko zachorowała, a następnie zmarła, Thompkins poleciał do Stanów Zjednoczonych za zgodą i zrozumieniem klubu. „To było coś wyjątkowego, co dla mnie zrobili. Jestem bardzo wdzięczny. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko, żeby się odwdzięczyć. Myślę, że tego powodu relacje są tak dobre”.
Miałeś w tym czasie korzystniejsze ekonomicznie oferty.
Tak, ale najważniejsza jest wygoda moich dzieci i mojej narzeczonej. Może to zabrzmi dziwnie, ale koszykówka nie jest na pierwszym miejscu w moim życiu. Dla mnie wygoda rodziny i moja jest ponad pieniędzmi.
To samo otoczenie pomogło Treyowi, gdy w marcu był pierwszym zawodnikiem Ligi Endesa, u którego zdiagnozowano koronawirusa. Amerykanin woli o tym nie mówić. W Madrycie spotkał przyjaciół, takich jak Anthony Randolph czy Jeff Taylor. Nie zapomina też o Laso, który stał się dla niego kimś więcej niż szkoleniowcem. „Nie chcę już grać dla żadnego innego trenera ze względu na równowagę, jaką osiągnęliśmy. Dużo rozmawiamy, nie tylko o koszykówce, on jest dla mnie kimś więcej niż trenerem. Prosi mnie o to, żebym się uśmiechał, ponieważ to zaraża innych”. Może też liczyć na wsparcie Tavaresa. „Edy to jest gość. Jeśli popełniam błąd, nie muszę się martwić, bo on przychodzi ze wsparciem”. Trey nie zapomina również o „młodszym bracie”, czyli Dončiciu, z którym utrzymuje znakomite relacje. „Cały czas rozmawiamy. W tym momencie jest już bezdyskusyjnie jednym z najlepszych zawodników na świecie”.
Trey, denerwujesz się czasami na parkiecie?
Oczywiście! Jednak mam swoje narzędzia, żeby się odizolować, kiedy wokół jest hałas. To mi pomaga zachować spokój, odciąć się i nie słyszeć niczego. Może to zabrzmi dziwnie, ale kiedy wszyscy krzyczą, to oznacza, że muszę się skupić na sobie i na rzeczach do zrobienia w danym momencie. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem i małe rzeczy mają dla mnie znaczenie.
Muzyka i tatuaże
„Uważam się za kreatywną osobę, nie mogę żyć bez muzyki”, zapewnia Trey, który zawsze nosi słuchawki, nawet podczas rozgrzewki. W wolnym czasie komponuje i pojawił się kilku teledyskach. Twoje zajęcie na przyszłość? „Jestem już za stary, żeby zostać raperem”, żartuje. Sztukę wyraża również poprzez tatuaże na swoim ciele. „Wszystkie coś dla mnie znaczą, pokazują, kim jestem”, opowiada. „Najbardziej wyjątkowy i pierwszy jest na lewym przedramieniu. To słowa z piosenki Boyz II Men pod tytułem «Mama». Jaki będzie następny? Z pewnością wytatuuję sobie ślady mojego syna na żebrach, więc będzie bolesny”, przyznaje.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze