Apetyt niezaspokojony
Piłkarki Królewskich zremisowały na wyjeździe z Sevillą 1:1. Real na prowadzenie wysunęła Lorena Navarro, stan spotkania wyrównała zaś Lucía.
Fot. Getty Images
Z tym, że w debiutanckim sezonie podopieczne Davida Aznara mogą już niestety raczej zapomnieć o mistrzostwie Hiszpanii, zdążyliśmy się zapewne wszyscy pogodzić. Tak czy inaczej, musimy sobie szczerze powiedzieć, że nie taki jest na ten moment cel żeńskiej sekcji Królewskich. W dzisiejszej konfrontacji z Sevillą drużyna walczyła o to, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze mogliśmy wskoczyć na pozycję wicelidera, po drugie zaś – to już kwestia bardziej ambicjonalna – stanęliśmy przed szansą przeskoczenia dwóch innych drużyn z Madrytu (Atlético i Madrid CF), z którymi przed pierwszym gwizdkiem bezpośrednio sąsiadowaliśmy w tabeli, patrząc zarówno z góry, jak i z dołu.
Widowisko nie zapierało może tchu w piersiach, ale przez naprawdę długie minuty mogło trzymać widza w napięciu. Już niemal od samego początku zapowiadało się zresztą nieźle. W 6. minucie do siatki trafiła bowiem Lorena Navarro, która wykorzystała dośrodkowanie Teresy i zarazem błąd obrony rywalek. Warto zaznaczyć, że Lorena zastępowała dziś jedną z liderek drużyny, Asllani, która doznała złamania nosa. 20-letnia atakująca nie dała się jednak ugiąć presji. Wydawało się, że nasze zawodniczki złapały po tym golu wiatr w żagle, jednak z każdą minutą intensywność ataków Realu spadała. Sevilla coraz częściej dochodziła do głosu, największe zagrożenie stwarzając jednak po stałych fragmentach. Po jednym z nich padła też bramka wyrównująca. Do przerwy to gospodynie przeważały, ale wynik nie uległ zmianie.
Nie zmienił się on także w drugiej połowie, choć widać było, że przez kwadrans Królewskie zdążyły nieco odetchnąć i poukładać sobie niektóre aspekty gry. Real często przedostawał się pod bramkę Sevilli, ale niestety gospodynie skutecznie rozbijały ataki przeciwniczek. Najjaśniejszym punktem Andaluzyjek była niewątpliwie wypożyczona z Barcelony Pina, która w najbardziej newralgicznych momentach potrafiła uspokoić środek pola. Las Blancas próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę do samego końca, ale ostatecznie defensywa rywalek okazała się zaporą nie do pokonania.
Oba dzisiejsze cele w pewien sposób osiągnąć się udało, jednak niedosyt zdecydowanie pozostaje, ponieważ mimo świetnego wejścia w mecz koniec końców Real zadowolić musiał się jedynie remisem, a jeszcze dziś z drugiego miejsca zrzucić nas może Levante, które o 19:00 zmierzy się z Realem Sociedad. Nasze panie po raz kolejny jednak mimo wszystko nie schodziły poniżej pewnego solidnego poziomu i cały czas zaciekle walczą o grę w europejskich pucharach. Taka potyczka, jak ta po prostu miała prawo im się przytrafić. Lepszych dni było zdecydowanie więcej niż tych złych czy bardziej szarych, jak dzisiejszy.
Sevilla – Real Madryt 1:1 (1:1)
0:1 Lorena Navarro 6'
1:1 Lucía 28'
Sevilla: Noelia; Lucía, Nago (Isabella 80'), Carla, Pina (Maite 87'); Virgy (Raquel 81'), Payne (Gabarro 80'), Aivi; Karlernäs, Toro, Almudena.
Real Madryt: Misa; Robles, Peter, Kaci, Olga; Oroz, Jakobsson, Cardona; Lorena (61' Jessica), Ivana, Teresa (Corredera 61').
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze