Hazard: Dla mnie kontuzja to nie jest koniec świata
Eden Hazard udzielił wywiadu magazynowi On the Front Foot wydawanemu przez Premier Sports Network, prywatną sieć działaczy i agentów piłkarskich pomagających piłkarzom w sprawach osobistych i finansowych. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy.
Fot. Getty Images
Dorastałeś w Belgii i wyjechałeś do Lille w wieku 14 lat. Kto był dla ciebie najważniejszą osobą na starcie tej piłkarskiej podróży?
Miałem szczęście mieć rodziców, którzy profesjonalnie grali w piłkę, więc do 14. roku życia to mój tata najbardziej mnie zachęcał do grania. Rozpocząłem karierę w Braine-le-Comte, bo mój tata był zaangażowany w życie tego klubu, a potem przeszedłem do Tubize, bo była to większa ekipa, a mój tata też się tam udzielał, więc było nam łatwo dokonać tej zmiany. Gdy przeszedłem do Lille, spotkałem więcej osób jak agenci i trenerzy, którzy pomagali mi w kontynuowaniu podróży.
Jakich piłkarzy podziwiałeś najbardziej, gdy byłeś młody? Kto był twoją inspiracją?
Gdy zacząłem grać w piłkę, nie mieliśmy za wielu topowych belgijskich zawodników, a belgijska kadra nie była tak dobra jak dzisiaj. Gdy byłem mały, najczęściej oglądałem reprezentację Francji. Dla mnie zawodnikami do obserwowani byli Zinédine Zidane i Thierry Henry. Trudno mi o tym mówić z powodu mojego związku z Chelsea, ale wtedy bardzo lubiłem Arsenal. Oni mieli takich graczy jak Pires, Wiltord czy Vieira. Więc gdy byłem młodszy, to głównie śledziłem francuskich graczy.
Dlaczego wybrałeś wyjazd do Lille, a nie pozostanie w Belgii? Czy wiedziałeś wtedy, że masz potencjał, by dojść na szczyt?
Gdy miałem 13 lat, mogłem przejść do Anderlechtu, który jest jednym z najlepszych klubów w Belgii, ale oni jednak nie byli tym wielkim klubem i byłoby mi trudno równoważyć szkołę z codziennymi dojazdami do Brukseli. Dlatego po czasie wybrałem Lille, bo wiedziałem, że znajdę tam wyższy standard niż w Belgii. W tym wieku nie myślałem o zostaniu topowym piłkarzem, ale gdy przyjechałem do Lille i zobaczyłem, że zawsze jestem tam najlepszym graczem oraz zaczynam grać ze starszymi od siebie, to zacząłem myśleć o zostaniu profesjonalistą.
Po przyjeździe do Lille, jak sobie poradziłeś i jak trudno było ci mieszkać poza domem?
Po przyjeździe do Lille klub wszystkim się zajął, a ja przebywałem tam w tygodniu i wracałem do domu na weekendy. Klub zajmował się moją edukacją i treningami, a najlepsze w tym wszystkim było to, że rozdzielono te dwie rzeczy. Miałem nauczycieli, którzy odgrywali rolę rodziców i nie tylko mnie uczyli w szkole, ale także dbali o to, bym dobrze jadł, spał i rozwijał się jako człowiek poza boiskiem. Pozostawanie poza domem nie było dla mnie trudne, bo wyjazd był moją decyzją, by rzucić sobie wyzwanie na wyższym poziomie.
Uważasz, że klub powinien być odpowiedzialny za pomaganie młodym piłkarzom w odnoszeniu sukcesów poza futbolem?
Absolutnie tak i dlatego we Francji mają nauczycieli, którzy pracują poza klubem. Oni upewniają się, że jesteś przygotowany na życie poza sportem. Gdy dochodzisz do 18. urodzin, klub pomaga ci znaleźć mieszkanie i stajesz się bardziej niezależny, ale ciągle masz ludzi, którzy oferują ci pomoc. Klub ciągle pomaga ci w sprawach osobistych i zawsze jesteś mile widziany w szkółce. To powszechna wiedza, że we Francji nauczyciele w klubach są od wspierania cię poza boiskiem i oni wykonują naprawdę świetną robotę.
Uważasz, że piłkarzom bardziej pomagają agenci czy kluby? Czy w ogóle konieczne jest posiadanie agenta?
Myślę, że obie strony oferują ci sporo wsparcia, ale to zależy od zawodnika. Niektórzy piłkarze mają agenta, który pozostaje w kontakcie z klubem, a klub pomaga graczowi. Dla mnie najlepiej, gdy trzy strony - klub, agent i piłkarz - współpracują. Ja nie mam agenta, więc nie uważam, że to coś koniecznego, ale oni też mogą być bardzo pomocni. Teraz mam 30 lat i jestem na tyle doświadczony, że mogę podejmować decyzje sam, ale gdy jesteś młody i startujesz, to potrzebujesz dużo większego wsparcia. Nie tylko zresztą od agenta, ale także rodziny i przyjaciół.
Przejście do Chelsea i dostosowanie się do życia w nowym kraju było dla ciebie bardziej wymagające? Szczególnie z powodu uwagi ze strony mediów.
Największym wyzwaniem w życiu w nowym kraju jest nauczenie się innego języka. Jest trudno, gdy ludzie do ciebie mówią, a ty ich nie rozumiesz, a proces szukania domu, auta i organizowanie życia osobistego jest trudny bez wsparcia. Klub trochę mi pomógł, ale to nie był poziom wsparcia, jaki mamy dzisiaj. Po przyjeździe do Londynu to agent pomógł znaleźć mi dom, a miałem tam też szczęśliwie kilku przyjaciół. W przyzwyczajeniu się do życia w Anglii pomogli mi również francuskojęzyczni koledzy z drużyny. Spędziłem na przykład dużo czasu z Cesarem Azpilicuetą, który w tym samym czasie przychodził z Marsylii i potrafił mówić po francusku, a w styczniu w moim pierwszym sezonie przyszedł także Demba Ba. Spędzałem z nim mnóstwo czasu, bo dogadywaliśmy się i rozmawialiśmy po francusku, więc nasze aklimatyzacje przebiegały sprawniej.
Czy dbanie o życie piłkarzy mocno się poprawiło od twojego pobytu w Chelsea? I jeśli tak, to twoim zdaniem dlaczego tak zaczęto dbać o życie osobiste gracza i jego rodziny?
Na pewno dzisiaj istnieje dużo większa pomoc piłkarzom niż kiedyś. W Chelsea mają teraz cały departament ludzi, którzy wspierają graczy, ale najważniejsze w tym jest to, że dba się także o rodziny zawodników. Jeśli masz żonę i małe dzieci, które muszą nauczyć się języka, a następnie znaleźć dla siebie szkołę, aptekę, lekarza, bank, a dotyczy to szczególnie takich przypadków jak ja w tamtym wieku, to potrzebujesz w takim procesie ogromnego wsparcia i to wspaniałe, że kluby ci to dostarczają. Myślę, że tak bardzo to poprawiono, bo w Premier League gra mnóstwo zagranicznych zawodników. Gdybym grał w Belgii, nie potrzebowałbym tych rzeczy, bo wiem, jak tam wszystko działa, ale jako zagraniczna osoba w Anglii potrzebowałem takiego wsparcia. Patrząc na liczbę zagranicznych piłkarzy, widzisz jak ważne jest, by kluby pomagały graczom i ich rodzinom w najdelikatniejszych sprawach.
Po przejściu do Realu Madryt, jak dostosowałeś się do życia w Hiszpanii i jakie wsparcie otrzymałeś od klubu?
W Realu są ludzie, którzy pomagają piłkarzom, ale gdy przyjechałem, powiedziałem, że załatwię wszystko sam. Znalazłem nam dom i mieliśmy już upatrzone szkoły dla dzieciaków, więc załatwiliśmy to sami. W klubie są jednak osoby, które oferują ci wielkie wsparcie i dostarczają wszystko, czego potrzebujesz, bo w Realu też oczywiście jest mnóstwo zagranicznych zawodników z młodymi rodzinami.
Czy są piłkarze, na których grę wpływa ich życie osobiste? Czy niektórzy myślą o swoich problemach na boisku?
Na pewno i dlatego tak ważne dla klubów jest posiadanie ludzi, którzy o nich zadbają, bo gdy jesteś na boisku, musisz skupić się tylko na futbolu. Jeśli twoja rodzina nie czuje się dobrze albo jeśli spędzasz kolejną noc w hotelu, bo nie możesz znaleźć domu, ma to wpływ na twój umysł i może wpłynąć na twoją postawę.
Ostatnio spędziłeś sporo czasu na rehabilitacji po kontuzji, a ogólnie życie jest trudniejsze dla wszystkich, więc wyobrażam sobie, że było ci ciężko. Jak pozostawałeś pozytywny w tych trudnych okresach w karierze?
Jestem szczęśliwcem, bo gdy jestem kontuzjowany i zostaję w domu, to mam rodzinę, która pozwala mi to przetrwać. Dla mnie kontuzja to nie jest koniec świata, bo mogę spędzić czas z dzieciakami. Gdy jesteś sam i masz problemy ze zdrowiem, może być ciężko, ale ja mam szczęście, że wspiera mnie rodzina. Gdy jesteś kontuzjowany, nie możesz za wiele zrobić. Można czasami pracować nad szybszym powrotem, ale moje kontuzje wymagały czasu do ich zaleczenia. Muszę po prostu czekać, ciężko pracować, by być lepszym, a gdy pozostaję w domu, mogę cieszyć się czasem z rodziną.
Jak duży kontakt z najważniejszymi działaczami klubów czy nawet właścicielami miałeś w przeszłości? Czy twoim zdaniem takie relacje są ważne?
Zazwyczaj z dyrekcją rozmawiają tylko zawodnicy, którzy są w klubie dłuższy czas. Gdy przychodziłem do Chelsea, nie miałem z nimi za wiele kontaktu, ale gdy pobyłem tam trochę czasu, te relacje się rozwinęły. To ważne, by takie stosunki istniały, bo to pomaga klubowi lepiej funkcjonować jako całości.
Jakie masz cele na resztę kariery? Czy chcesz osiągnąć coś konkretnego?
Mam nadzieję po prostu na grę w piłkę jak najdłużej będzie to możliwe i chcę zawsze próbować cieszyć się grą. Gdy zakończę karierę, będę mógł spojrzeć na osiągnięcia, ale teraz mój priorytet to dobra gra i cieszenie się moim futbolem. Nie myślę o tym, gdzie będę za kilka lat. Próbuję skupiać się jedynie na kolejnym meczu i kolejnym treningu. Dopiero skończyłem 30 lat, więc dopóki moje ciało będzie czuć się dobrze, mam nadzieję na granie przez kolejne 5-6 lat.
Czy sukces twój i twoich braci to zasługa rodziców, ich motywowania was? Czy może to jest genetyczne? Jaki jest sekret?
We Francji mają chyba takie powiedzenie, że jeśli twój ojciec grał, to ty też będziesz grać. Moje dzieci też będą piłkarzami.
Czy uważasz, że jeśli Belgia będzie dalej produkować takie talenty jak ty, De Bruyne czy Lukaku, to liga belgijska może wejść na poziom Ligue 1 czy Bundesligi?
Myślę, że pomogłoby to, gdyby tego typu zawodnicy kończyli swoje kariery w Belgii, bo wtedy można byłoby mówić więcej o naszej lidze i świat częściej by na nią spoglądał. Ludzie rozmawiają o ligach z najlepszymi piłkarzami, na przykład Ligue 1 jest wielka, bo ma Neymara czy Mbappé. Mamy szczęście posiadać wielką generację zawodników, bo to zachęca więcej młodych ludzi w Belgii do grania w piłkę, gdy oglądają sukcesy swojej reprezentacji. Dzięki temu akademie mają też więcej pieniędzy niż wcześniej i może produkować więcej talentów. Myślę, że nasza liga za kilka lat może być naprawdę dobra.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze