Zwycięstwo na zakończenie roku
W 17. kolejce Euroligi Real Madryt pokonał Efes i przynajmniej na jeden dzień awansował na drugą pozycję w tabeli. Królewscy słabo rozpoczęli spotkanie, ale później zaczęli grać znacznie lepiej.
Fot. Getty Images
Koszykarze Realu Madryt w bardzo dobrym stylu zakończyli 2020 rok, pokonując w Stambule Efes 73:65. To spotkanie zamykało również pierwszą serię meczów dla Królewskich. Bilans to 12 zwycięstw i 5 porażek, co przekłada się tymczasowo na drugie miejsce (jutro szansę na przeskoczenie madrytczyków będzie miała Barcelona, która wygrała do tej pory 11 spotkań). Trudno dzisiaj wyróżnić pojedynczych zawodników, ponieważ Blancos wygrali jako drużyna. Świetnie spisali się między innymi Causeur, Laprovíttola czy Thompkins, ale pozostali gracze również mieli duży wkład w zwycięstwo.
Pablo Laso zaskoczył zestawieniem pierwszej piątki, w której znalazł się Alocén, a zabrakło Tavaresa. Taki eksperyment nie wypadł najlepiej, ponieważ inicjatywę na parkiecie przejęli gospodarze. Pablo Laso bardzo szybko musiał prosić o czas i Królewscy utrzymywali się w grze głównie dzięki Causerowi. Jednak przez niemal trzy ostatnie minuty Blancos ani razu nie trafili do kosza, przez co przegrali pierwszą część rywalizacji 13:20.
W drugiej kwarcie było lepiej, ale tylko trochę. Znów na początku Real Madryt zaliczył przestój, jednak gospodarze również nie wykorzystywali swoich szans. Cały czas utrzymywała się przewaga Efesu, który sprawiał lepsze wrażenie, jeśli chodzi o kontrolę nad spotkaniem. Królewskich uratowały celne „trójki” Laprovíttoli czy Rudy’ego. Udało się nawet zmniejszyć przewagę do trzech punktów, lecz ostatnie słowo należało do gospodarzy (37:31).
Pierwsze minuty po zmianie stron nie wskazywały na to, żeby coś się miało zmienić, ale w końcu Real Madryt przyspieszył. Królewscy popisali się serią 11:0 i po raz pierwszy w całym meczu wyszli na prowadzenie. Nie trwało to długo, bo w odpowiedzi dwa celne rzuty za trzy punkty oddał Beaubois. Dało się jednak zauważyć lepszą grę u madrytczyków. Tuż przed końcem Laprovíttola wykorzystał rzuty osobiste i po 30 minutach Blancos prowadzili 52:51.
Decydująca kwarta pełna była prostych błędów z obu stron, ale też celnych rzutów z dystansu. Zaczął Beaubois, lecz po chwili odpowiedział mu Thompkins. Gdy Efes zyskał kilka punktów przewagi, skutecznie rzucał Causeur. Wszystko miało się rozstrzygnąć w końcówce, a wtedy kluczową rolę odegrał duet Carroll-Rudy. Pierwszy z nich trafiał z trudnych pozycji w decydujących momentach. Rudy natomiast do zdobywanych punktów dorzucił cenny przechwyt. To wszystko pozwoliło Realowi Madryt odnieść zwycięstwo na trudnym terenie.
65 – Anadolu Efes (20+17+14+14): Larkin (7), Beaubois (9), Moerman (8), Dunston (9), Simon (5), Singleton (5), Balbay (0), Şanlı (6), Micić (16), Anderson (0).
73 – Real Madryt (13+18+21+21): Causeur (15), Abalde (6), Alocén (0), Garuba (0), Thompkins (13), Rudy (9), Laprovíttola (10), Deck (2), Carroll (6), Tavares (4), Llull (3), Taylor (5).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze