Advertisement
Menu

Nie wpaść na rutynowej kontroli

Dziś trochę o tym, do czego może, choć nie zawsze rzecz jasna musi, prowadzić chwila nieuwagi lub/i nonszalancji.

Foto: Nie wpaść na rutynowej kontroli
Fot. własne

W filmie sensacyjnym zbrodniarza, który w okrutny sposób pozbawił życia wiele ludzkich istnień, w końcu zapewne złapano by po spektakularnej obławie z pościgiem, strzelaniną i kilkoma wybuchami. Przedtem zaś przez większość seansu trwałaby pełna napięcia gra w kotka i myszkę.  Życie jednak, jak dobrze wiemy, to nie film. Gdyby bowiem starać się przenieść na ekran prawdziwą historię  pierwszego zatrzymania jednego z największych amerykańskich psychopatycznych morderców w historii,  dwustronicowy scenariusz najpewniej nadawałby się jedynie do tego, by złożyć go w kostkę i podstawić pod nogę chyboczącego się stołu. 

Ted Bundy, bo o nim będzie mowa, po latach upierania się przy swojej niewinności przyznał się do zabójstw 30 kobiet na terenie 6 stanów w latach 1974–1978. Tak naprawdę dokładna liczba jego ofiar nie jest jednak znana, niektórzy twierdzą, że mogła być ich ponad setka. Jego celami były młode kobiety, które wykorzystywał seksualnie, torturował, a potem brutalnie zabijał. Zwyrodnialec ten charakteryzował się również tym, że regularnie pogrywał sobie z szeroko pojętą ostrożnością. Potrafił chciażby w biały dzień porwać z plaży i wywieźć dwie kobiety w obecności świadków (oczywiście zabijał już wcześniej, a jego czyny wywoływały publiczną panikę). Tego typu ryzykowne gierki wciąż uchodziły mu jednak na sucho. Policja, sprawą zajmująca się w liczbie ponad 1000 funkcjonariuszy, nawet mając portret pamięciowy i znając model oraz niemal dokładny kolor samochodu (brązowy garbus) pozostawała mimo wszystko bezsilna. 

Ted czuł się coraz bardziej nietykalny, ale w końcu miarka nieuwagi i nonszalancji się przebrała. Koniec końców, wpadł nie wskutek 100 tysięcy godzin poświęconych na schwytanie go przez wymiar sprawiedliwości, lecz podczas… rutynowej kontroli drogowej, do której postanowił się początkowo nie zatrzymywać. Po krótkim i niezbyt efektownym pościgu policja zatrzymała auto zabójcy i profilaktycznie dokonała przeszukania, podczas którego znaleziono łom, szpikulec do lodu, kajdanki i pończochy z otworami na oczy. Bundy'ego zatrzymano, a lawina ruszyła., Wkrótce, idąc po nitce do kłębka, funkcjonariusze szybko odkryli, że właśnie zatrzymali gorączkowo poszukiwanego seryjnego mordercę kobiet. 

Jeśli jednak ktoś myśli, że nieuwaga i głupota działają w jedną stronę, to… cóż, nie za bardzo. Zwłaszcza gdy umiesz wykorzystywać nieuwagę i głupotę innych. Ted Bundy zdołał uciec z aresztu. Dwukrotnie. Jako że reprezentował się w sądzie sam, miał prawo do przebywania w bibliotece. Korzystając z tego przywileju, za którymś razem wymknął się przez okno. Niedługo potem znów wpadł… podczas kontroli drogowej. Po raz wtóry uciekł ze szponów wymiaru sprawiedliwości po przepiłowaniu przemyconą piłą krat i wędrówce szybem elektrycznym. W normalnych okolicznościach daleko zapewne by nie zwiał, bo wyszedł w gabinecie naczelnika więzienia. Los jednak chciał, że w pomieszczeniu akurat nikogo nie było. Ted po prostu wyszedł więc sobie drzwiami, a jego zniknięcie z celi zauważono dopiero po kilkunastu godzinach. Ot, dłuższa chwila nieuwagi. 

Ktoś wreszcie musiał ten łańcuch nieostrożności przerwać. Kiedy Bundy trzeci raz został zatrzymany w kradzionym samochodzie, nie pozwolono mu już uskutecznić ucieczki. Tym razem ostatecznie przegrał. Został usmażony na krześle elektrycznym, dziś zaś, jak to często bywa w przypadku seryjnych morderców, jest w USA rozpoznawalnym symbolem popkultury. W ramach ciekawostki warto wspomnieć także, że w więzieniu zdążył się ożenić (i rozwieść), a podczas jednej z wizyt małżeńskich spłodzić dziecko. Córkę.

Futbol to również bardzo często wojna nie tylko na piłkarski geniusz i szeroko pojętą walkę, lecz właśnie na wyłapywanie momentów skrajnej nieuwagi u przeciwnika. Detali, które w oczy rzucają się chyba najbardziej. Wszyscy przecież pamiętamy, jak skończyły się momenty nieuwagi Varane'a w Manchesterze. Pamiętamy, jakie konsekwencje miał moment nieuwagi Kariusa w Kijowie, gdy Benzema wyruszył w poszukiwania miedzi, a znalazł złoto. Pamiętamy też na pewno, jak rzut rożny rozegrali przy decydującym trafieniu piłkarze Liverpoolu w rewanżu z Barceloną. 

Przykładów tego typu można by mnożyć w nieskończoność, a gdy już znudziłoby nam się szukanie ich w piłce, moglibyśmy przerzucić się na codzienne życiowe sytuacje, jak przypalone danie w piekarniku, zostawienie zbyt małej ilości na mleko w kawie, dodanie do niej soli zamiast cukru czy –  najgorsze z najgorszych – walnięcie się małym palcem u stopy w róg jakiegoś mebla. 

Chwile nieuwagi nie zawsze rzecz jasna muszą za sobą nieść jakieś daleko idące konsekwencje i wpływać w trwały sposób na nasze życie. Gdyby tak było, balibyśmy się wychodzić z domu (chyba że akurat i tak byłoby to odgórnie zakazane), a w samych czterech ścianach nie podnosilibyśmy się z łóżka, modląc się jedynie, by sufit nie spadł nam na głowę. Z drugiej strony, jeśli akurat możemy zachować koncentrację i uniknąć pewnych nieprzyjemności, to dlaczego tego nie zrobić? Zwłaszcza że akurat ten przedświąteczny okres sprzyja nieraz nadmiernemu rozprężeniu. 

Głupio by było, gdybyśmy na nieostrożności przejechali się akurat dziś. Po czterech tak ważnych zwycięstwach, przy których nie brakowało ani piłkarskiej jakości, ani woli walki, wpadka z 12. w tabeli Eibarem byłaby niczym rozsypanie domku przy stawianiu ostatniej karty. Królewscy w grudniu trafili bowiem chyba na najlepszy możliwy układ gwiazd. Byli solidni w defensywie, (tylko jeden stracony gol), potrafili jednoznacznie udokumentować piłkarską wyższość nad mocnym rywalem (Gladbach, derby Madrytu), a kiedy potrzebny był łut szczęścia, po prostu go nie zabrakło (gol z Sevillą, 3:1 zamiast 2:2 w potyczce z Athletikiem). Zidane w sytuacji, gdy drużyna miała nóż na gardle, przestał bawić się w szukanie kwadratowych jaj, postawił na starą gwardię, a najbardziej zaufani żołnierze go nie zawiedli, w tym kapitalny w minionych potyczkach Lucas. Real mógł w Lidze Mistrzów zająć ostatnie miejsce w grupie, ale zajął pierwsze. W lidze mógł wypisać się z walki o mistrzostwo, ale dzięki zwycięstwu z liderem się do niej w oczywisty sposób podłączył. 

Wywrócenie się na własnej nonszalancji z Eibarem byłoby niczym innym niż kolejnym narobieniem sobie kłopotów przy rutynowej kontroli drogowej. Już przedtem przecież potrafiliśmy wygrywać z mocnymi, by wykładać się na Kadyksie, dwukrotnie na Szachtarze czy Alavés. Ekipa z Ipurui, podobnie jak w wymienionych przed sekundą przypadkach, w teorii nie powinna nam zagrażać. Mowa w końcu o drużynie, która w ciągu ostatnich dwóch miesięcy potrafiła wygrać tylko raz, 2:0 z Betisem na wyjeździe. Ogólny bilans Basków w tym sezonie to z kolei 3 zwycięstwa, 6 remisów i 4 porażki. Na dodatek należy wspomnieć, że zespół José Luisa Mendilibara do potyczki z Realem Madryt przystąpi mocno osłabiony. Kompletna lista nieobecnych prezentuje się następująco: Burgos, Paulo Oliveira, José Martínez, José Ángel, Correa, Quique González i Enrich. 

Choć oczywiście jesteśmy zdania, że zwyrodnialcy powinni być chwytani jak najszybciej i karani z pełną surowością, to jednak dziś dobrze by było, gdyby Eibar nie znalazł niczego podczas przeszukania, a najlepiej, gdyby w ogóle do tego przeszukania nie doszło. Koniec końców, nigdy nie wiadomo przecież, który z momentów nieuwagi okaże się tym kluczowym. Druga strona nie zawsze musi wkrótce popełnić błąd, a pozostali również nie śpią. Zbyt misterną intrygę uknuliśmy, by posypać ją w nieprzemyślany sposób. 

***

Mecz z Eibarem rozpocznie się o 21:00. W Polsce będzie można obejrzeć go na CANAL+ Sport 2 na platformie Player.pl. Z okazji zbliżających się świąt wszystkie pakiety są tańsze o 50%!

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Karim Benzema w ostatnich trzech meczach przeciwko Eibarowi zanotował dwa dublety. Kurs na co najmniej dwa jego trafienia wynosi 5,20.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!