Advertisement
Menu
/ RealMadryt.com

RMPL czyli Realny Mocnosubiektywny Przegląd Leraksujący

Próba podsumowania tego, co w Realu i okolicach Nam się w minionym tygodniu wydarzyło

Ech Real Real. Jak mało który zespół na świecie potrafi zachwycić i pognębić w ciągu marnych kilku dni. Wynieść w wysokie stany euforii i entuzjazmu, by następnie, chłodno, bez emocji, w zakrawający na perfidny cynizm, w bezlitosny sposób strącić swych kibiców w mętne otchłanie zwątpienia i rozpaczy. To już nawet huśtawką nastrojów nazwać ciężko, raczej ogromnym, diabelskim kołem. Londyńskim, nomen omen, Big Eye zatracenia, szatańską kolejką, rollercoasterem na własnych zmienności torach, wziętym żywcem z najbardziej zwariowanych parków rozrywki. Wątpliwej rozrywki.

Niewiele jest zespołów na świecie, które potrafią tak swego kibica przez łeb zdzielić i zostawić pośrodku szorstkiego, twardego, szarego chodnika życia. Pod Estadio Santiago Bernabeu na przykład. Real potrafi przypomnieć człowiekowi o jego ( i człowieka i Realu) przypadłościach, słabościach, niedoskonałościach. Realnych nastrojach i humorach, przy których comiesięczne wahania samopoczucia naszych pięknych kobiet jak i hormonalne wariacje okresu przekwitania ich równie pięknych matek, i to razem wzięte, wydają się być dziecinną igraszką krnąbrnego bachora. Tracą i to wyraźnie na znaczeniu.
Powiem więcej, sławna zmienność Kobiety do zmienności i niestałości Realu Madryt ma się nijako. Co najwyżej, urozmaicenie codziennego życia. Jak niesione wiatrem, białe płatki śniegu, świdrujące mi tu za oknem moją, poniekąd, przestrzeń. Tak w swych ruchach nieprzewidywalne jak Real w swej grze właśnie. Ech Real Real…

Ale nie o tym, nie o tym dziś być miało

Chodź, opowiem Ci bajeczkę.

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, było sobie miasto piękne i dostatnie. A w tym mieście, na gałęzi rozłożystego drzewa siedział sobie kruk. Młody, dorodny okaz, przybrany w czarne i lśniące jak węgiel pióra. Lopez mu na imię było.
Kruk Lopez dobrą passę miał ostatnio, wszyscy mu schlebiali i wychwalali jego zalet i cnót wszelakich ogrom. Dość powiedzieć, iż kruk Lopez szybko stał się pupilem jak i nadzieją na lepsze dziś i jutro całego królewskiego rodu. A to nie byle co.

I przyszedł nieuchronnie czas na kruka Lopeza, by swój silny i respekt wzbudzający dziób, poza swojski, ptasi i nie tylko, zwierzyniec wystawić. Gdyż u siebie na podwórku łoił wszystkich aż miło, bił po główkach skutecznie na tyle, że zostało mu tylko do sławetnego Ryjka pewnego się dobrać, by lokalną hegemonię na nowo ustalić. Ale tego wydarzenia czas miał przyjść jeszcze.

Los chciał jak chciał. W progi kruka Lopeza i jego ferajny, zawitał lis Arsen, grajek doświadczony, który z niejednym już w szranki stawał i częściej wygrywał niż po swym pięknym futerku obrywał. Srebrzące się coraz mocniej pod pręgierzem lat i trudów życia futerko lisa Arsena, niejedno już miejsce na ziemi swą obecnością zaszczyciło. W niejednym rewirze już polowało. I w rodzinnym Strasbourgu na ziemi francuskiej i w dalekiej Japonii jajka z kurnika wykradało, pospołu z innym liskiem, polskim, Frankiem zwanym. Aż wreszcie, w dżdżystej i dumnej Anglii osiadło, by tam swe nie zawsze cne plany, pod mgły zasłoną snuć. A i po raz pierwszy do zagrody kruka Lopeza zawitać.

Arsen przechera wypuścił przodem hordę dziennikarzy, wspomaganych przez swego młodego wilczka Fabregasa, którzy razem, wszem i wobec rozgłaszali, że ekipa Arsena rozbitą jest, krwawiącą i bolesną i szans wszelakich nie widać. Ale jak przyjdzie co do czego, to w polu mężnie stawiać będzie i srebrzącej się skóry swego Pana tanio nie sprzeda.

Kruk Lopez niewiele sobie z tego robił. Tak w sobie zadufanym jak jego protoplasta z bajek Ezopa, La Fontaine’a czy Krasickiego nie był, ale w siłę swoją i swojej królewskiej familii wierzył święcie.

A gdy już do bitewnej konfrontacji doszło, mądry lis Arsen w żywe oczy z nieobytego na europejskim podwórku żółtodzioba zakpił sobie. A dziób kruka Lopeza w świetle reflektorów żółcił się wybornie. Ty razem lis Arsen zagrał tak, jak grać nie zwykł i tym podstępnym fortelem kruka przechytrzył. Bez zbędnych kombinacji, pięknych akcji, koronkowych zagrań i misternych pułapek. Prosto i do celu, co w proste i łatwe zwycięstwo się przemieniło.

Niemiecki lew Lehman grał wreszcie jak trzeba, afrykański bawół Toure postrach swą siłą w szeregach przeciwnika siał, szwedzki lisek, łysawy Fredy hasał jakby mu lat odjęli. A gdy w pewnym momencie mąż zaufania lisa Arsena, Ołnri czarna pantera, przyspieszył i z kocią sprawnością, z szybkością błyskawicy rzucił się bezlitośnie na osłabioną walką zwierzynę, gibkimi ruchami zwiódł, kogo było trzeba i zatopił kły w miękkim podgardlu ofiary, było po wszystkiemu.
I tylko chwilowy obrazek Wielkiego Bobra Ronaldo, tajnej broni kruka Lopeza, jak szybko ustaje w nieskutecznej, z założenia już, pogoni za tą czarną panterą utkwił widzom w pamięci. Jak Wielki Bóbr zatacza swe pokaźne ciało przez środek boiska w nieudolnej próbie pościgu za błyskotliwą drapieżną śmiercią, i po kilku metrach szybszego poruszania się, rezygnuje z bezpośredniej walki, być może w obawie przed urazem jakimś( o co wśród Wielkich Bobrów nietrudno).

Jeszcze tylko kolejny młody wilczek Reyesem zwany, podstępem kilka minut zyskał, turlając się tam i z powrotem po linii bocznej plac walki wyznaczającej i kapitan z prawdziwego zdarzenia gromadki lisa Arsena, Ołnri pantera, mógł dumny wzrok zdecydowanego triumfatora po zalegającym wszędy białym pierzu toczyć . Pierzu przybrudzonym, już przyszarzałym, wymiętym i wyraźnie zniechęconym. Tyle z pewnej przed meczem drużyny kruka Lopeza zostało.

A z wysokości królewskiego prawie majestatu Henry’ego - porzucając na chwilę przyrodniczo-zwierzęcą konwencję tej opowiastki - pokaźne rozmiary brazylijskiego, niegdysiejszego bożyszcza tłumów , o wiele mniejsze niż w rzeczywistości wydawać się były, wręcz kurczyły się w oczach. Gdzieś tam na dole, malutki przy gigancie z Francji Ronaldo, przyciężkawo truchtał sobie w przerwach pomiędzy kontemplowaniem przyrody okoliczności, w jakich się znalazł. Ale Ronaldo wróci jeszcze z piłkarskiej emeryturki, na którą,w dużej mierze, sam się wysłał. Być może.

Lis Arsen tymczasem wraz ze swoją paczką opuścił kruka Lopeza w pełni ukontentowany. I zaprasza go teraz na podmokłe, zamglone, pełne zasadzek okolice Finsbury Park w Londynie, gdzie niejeden już życie stracił. A to przecież nie tyle o życia zachowanie biega, co o tego cennego kawału sera odzyskanie, sera, który krukowi Lopezowi z dzioba wypadł a sprytny lis Arsen go porwał. I łatwo nie odda. A jak nie odda, to z awansu nici.

A ja tam nie byłem, miodu i wina nie piłem, piwo tylko piłem a co na przesuwających się na ekranie telewizora obrazkach zobaczyłem, to Wam opisałem. Z bajkopisarskiego obowiązku, Hala!

PS.1
Jak mówi stare angielskie przysłowie, na włościach lisa Arsena jest równie niebezpiecznie jak wąsko jest na Highbury. A wszyscy wiemy jak wąsko jest na Highbury. I kruk Lopez też się już dowiedział pewnie, mimo, że na europejskich salonach Ligi Mistrzów żółtodziobem jest jeszcze.

PS.2
Ku przestrodze, Jean de la Fontaine

Kruk i lis

Bywa często zwiedzionym,
Kto lubi być chwalonym.
Kruk miał w pysku ser ogromny;
Lis, niby skromny,
Przyszedł do niego i rzekł: "Miły bracie,
Nie mogę się nacieszyć, kiedy patrzę na cię!
Cóż to za oczy!
Ich blask aż mroczy!
Czyż można dostać
Takową postać?
A pióra jakie!
Szklniące, jednakie.
A jeśli nie jestem w błędzie,
Pewnie i głos śliczny będzie."
Więc kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawił,
Ser wypadł, lis go porwał i kruka zostawił.


A tenże proces przez liska kruczka kuszenia na powyższym obrazku pięknie ukazany jest. Fot. www.gajdaw.pl

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!