Piłkarzom nie podobał się skład na Valencię
Zidane postanowił igrać z ogniem i się sparzył. Francuz zaskoczył wszystkich zestawieniem jedenastki. Mimo przymusowej absencji Hazarda i Casemiro trener postanowił pozostawić dodatkowo na ławce Mendy'ego i Kroosa, w ich miejsce korzystając z Marcelo oraz Isco.
Fot. Getty Images
Raczej nikt nie spodziewał się po Zizou aż takich kroków. Zdziwieni byli wszyscy, od kibiców, przez działaczy, na samych piłkarzach kończąc. Warto zaznaczyć zwłaszcza to, że nawet sami zawodnicy nie umieli zrozumieć decyzji podjętych przez szkoleniowca. Zidane na pomeczowej konferencji stwierdził, że na to, co się stało, nie ma wytłumaczenia. Podobnego zdania są zresztą jego podopieczni. Piłkarze oglądają i analizują mecze. Wszyscy wiedzą, kto jest w lepszej, a kto w gorszej formie. Dlatego też mało kto był w stanie pojąć, dlaczego Kroos i Mendy w tak ważnym starciu znaleźli się na ławce.
Kadra cały czas darzy Zidane'a największym szacunkiem, ale niektórzy nie mogą znaleźć żadnego racjonalnego powodu, dla którego trener nieraz wydaje się umyślnie komplikować sobie zadanie. Zastanawiający jest zwłaszcza przypadek Mendy'ego, który przecież nie znalazł się na liście powołanych przez Didiera Deschampsa. Kroos jest natomiast powszechnie ceniony za umiejętność kontrolowania płynności akcji i narzucania odpowiedniego rytmu. Niemiec, tym bardziej pod nieobecność Casemiro, wydawał się absolutnym pewniakiem do składu. Zizou miał jednak odmienne spojrzenie na sprawę.
W efekcie drużyna kompletnie posypała się po pierwszym straconym golu. Tego, co wydarzyło się na Estadio Mestalla, nie sposób racjonalnie wytłumaczyć. Widać było jednak, że niektórzy, z różnych powodów, stracili pewność siebie. Gen konkurencyjności oraz charyzmatyczny kapitan to rzeczy, które powinny sprawiać, że każdy na boisku stara się pokazać swoją najlepszą wersję. Nie da się jednak tego zrobić, jeśli wyjściowy skład jest wywracany do góry nogami.
Analiza i autokrytyka po raz kolejny stały się głównymi motywami rozmów w szatni. Królewscy stracili trzy punkty w stosunku do każdego z rywali walczących o ligowy tytuł. Temat VAR-u i kontrowersji sędziowskich schodzi na dalszy plan. Jedyne szczęście w nieszczęściu, że na Estadio Mestalla zabrakło Florentino, który nie musiał w Walencji świecić oczami i robić dobrej miny do złej gry.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze