Zwycięstwo z ambitnym Bilbao
Królewscy nadrobili już wszystkie zaległości, jakie mieli w Lidze Endesa. Wygrali wszystkie dziewięć spotkań w krajowych rozgrywkach i pewnie zajmują pozycję lidera.
Fot. własne
Real Madryt pokonał Bilbao w zaległym spotkaniu w ramach 6. kolejki Ligi Endesa. Plan był prosty – szybko wypracować dużą przewagę i grać spokojnie, dając odpocząć kluczowym zawodnikom. W pierwszej połowie meczu wydawało się, że tak właśnie będzie, ale w trzeciej kwarcie Królewscy zupełnie nie przypominali siebie, co wykorzystali gospodarze. Zamiast spokojnej końcówki trzeba było walczyć do ostatnich chwil o zwycięstwo. Udało się i Real Madryt dalej jest niepokonanym liderem Ligi Endesa.
Pierwsza połowa spotkania należała do Realu Madryt. Pablo Laso postanowił dać szansę Alocénowi i młody zawodnik odpowiedział trenerowi bardzo dobrą grą. Nie tylko wychodziły mu rzuty, ale też potrafił odnajdywać kolegów na dobrych pozycjach. Zadanie miał o tyle łatwiejsze, że piłki posyłane do Tavaresa czy Carrolla często kończyły w koszu rywali. Dominacja Królewskich w tej części była bezdyskusyjna, więc zasłużenie prowadzili po 10 minutach 23:12.
W drugiej kwarcie gospodarze nieco się poprawili, chociaż ciągle tracili dystans do madrytczyków. Mimo wszystko utrzymywali się w grze za sprawą Balvína, który potrafił wykorzystać momenty, gdy Tavaresa nie było na parkiecie. Byli na nim za to Llull oraz Thompkins, którzy dołożyli swoją cegiełkę do budowania przewagi. W połowie meczu Real Madryt miał, jak się wydawało, komfortową sytuację z korzystnym wynikiem 44:29.
Po zmianie stron nastąpiła jednak zmiana ról. Bilbao przejęło inicjatywę i wzięło się za odrabianie strat. Rewelacyjne minuty rozgrywał Rousselle. Królewscy początkowo zachowywali spokój, ale błyskawiczna pogoń rywali wprowadziła w ich szeregi nerwowość. Trudno w to uwierzyć, lecz w ciągu kilku minut cała przewaga Blancos wyparowała i Bilbao objęło nawet prowadzenie. Pablo Laso próbował przemówić do zawodników, jednak niewiele to pomagało. Rolę lidera w zespole gospodarzy przejął Håkanson i gospodarze wygrali trzecią kwartę 31:14! W całym meczu prowadzili 60:58.
Decydująca część rozpoczęła się od wymiany „trójek”. Pablo Laso posłał na parkiet Campazzo, chociaż pierwotnie zapewne tego nie planował. Argentyńczyk miał odpoczywać przed Euroligą, ale był potrzebny drużynie i od razu ożywił grę Królewskich. Spotkanie się wyrównało przez dłuższy moment, lecz im bliżej było końca, tym bardziej przeważało doświadczenie Realu Madryt. Blancos zyskali niewielką przewagę i utrzymali ją do końca, chociaż Bilbao walczyło do ostatniej akcji. Kolejne zwycięstwo trafiło na konto ekipy Laso, jednak przebieg spotkania był inny od oczekiwanego.
83 – Bilbao (12+17+31+23): Jones (4), Reyes (3), Brown (16), Rousselle (16), Balvín (18), Kulboka (6), Dos Anjos (2), Kljajić (2), Håkanson (14), Serron (2), Betolaza (0).
85 – Real Madryt (23+21+14+27): Abalde (9), Alocén (10), Carroll (10), Garuba (2), Tavares (6), Campazzo (6), Reyes (2), Taylor (7), Laprovíttola (3), Llull (14), Thompkins (16).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze