Zidane w końcu ma swoje tridente
W sumie zagrali ze sobą 44 minuty w oficjalnych meczach. Teraz cała trójka jest zdrowa i w końcu Zidane może liczyć na atak, na którym chce oprzeć swój Real Madryt.
Fot. własne
Powrót Edena Hazarda zbiega się w czasie z Marco Asensio łapiącym formę. Hiszpan coraz częściej stwarzał zagrożenie, był bardziej aktywny i grał szybciej. Belg natomiast miał być przywódcą tego zespołu, kiedy Królewscy postawili na niego ubiegłego lata. Elementem, na którego barkach Zidane planował złożyć sporą część odpowiedzialności ofensywnej za drużynę. Francuz w końcu ma napad, na który liczył od samego początku. Napad, który wystawił w swoim pierwszym meczu w nowym sezonie, przeciwko Bayernowi w Houston. Wreszcie ma na kim oprzeć swój Real Madryt.
Od tamtego spotkania Zidane nie mógł już więcej postawić na tych trzech zawodników w wyjściowym składzie poza meczem z Arsenalem, gdy Hiszpan doznał niezwykle poważnej kontuzji i jego miejsce zajął Jović. Plan na ofensywę uciekał przez palce, a to był jedynie pierwszy cios. Benzemie przeznaczone było zostać samemu. Hazard zniknął w październiku po kopnięciu ze strony Meuniera. Pojawił się na boisku przeciwko Levante w lutym i zaraz ponownie wylądował w gabinetach lekarskich. Wrócił na Etihad Stadium, ale nie był w stanie poprowadzić drużyny.
Na Borussia Park Hazard i Asensio grali razem przez 14 minut. To był dopiero trzeci oficjalny mecz, w którym Zidane miał całą trójkę naraz na boisku. Pierwszym było 8 minut z Levante, gdy Hiszpan ponownie mógł poczuć się jak piłkarz, a drugim 22 minuty z Manchesterem City, gdy Królewscy starali się obrócić obraz meczu. W sumie 44 minuty teoretycznie podstawowego tercetu.
Teraz, w końcu, Zidane może liczyć na całą trójkę. Wieści o tym, że właśnie taki jest plan, nie są niczym nowym. Taki jest atak, który ma zmierzyć się z Interem Antonio Conte. Powrót Belga szczególnie cieszy trenera Królewskich, szczególnie, że przed meczem z Interem może jeszcze dać mu minuty w starciu z Huescą. Po drugiej stronie rzeki znajdują się Vinícius i Rodrygo. Obaj mieli prawie rok na przekonanie do siebie trenera, ale żaden z nich nie wykorzystał tego czasu na tyle, by na ten moment być co najmniej równym rywalem dla Hazarda czy Asensio.
Dwa ostatnie mecze Viníciusa spowodowały sporo wątpliwości wobec jego osoby. Za dużo wątpliwości. Kontuzje Hazarda dały mu otwartą drogę do pierwszego skadu, i to na pozycji, na której czuje się najlepiej. On jednak tylko nieco rozwinął się względem tego, jakim zawodnikiem był rok temu. Poprawił się w wielu aspektach, ale nie na tyle, by teraz rzucać rękawicę Belgowi. Jeśli natomiast chodzi o Rodrygo, młodszy z Brazylijczyków dość często pojawia się na boisku, ale nie może złapać regularności. Zidane zawsze starał się dbać o obu tych chłopaków, więc też nie zamierza teraz im odpuszczać. Jeśli jednak gotowi do gry są Hazard i Asensio, być może ta dwójka musi uzbroić się w cierpliwość.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze