Zagmatwane koleje losu Robinho
Świat futbolu pełen jest historii zawodników, którzy mimo wielkiego talentu nigdy nie spełnili pokładanych w nich nadziei. W XXI wieku jednym z najbardziej jaskrawych przykładów tego typu piłkarza jest niewątpliwie Robinho. Brazylijczyk wrócił właśnie z Santosu, skąd wypływał na szerokie wody i gdzie zarabiać będzie dziś 1500 reali, czyli niewiele więcej niż wynosi płaca minimalna w Brazylii.
Ależ to była paczka (fot. Getty Images)
Świat usłyszał o Robsonie po raz pierwszy w 2002 roku. Atakujący grywał w tak wielkich ligach, jak hiszpańska, angielska czy włoska. Przez jakiś czas występował także w Chinach i Turcji. W jego przypadku raczej trudno mówić o braku płynności finansowej. Tak czy inaczej, mimo wszystko dziwi fakt, że piłkarz zdecydował się wrócić do swojego macierzystego klubu i grać praktycznie za darmo.
Fani Realu Madryt 28 sierpnia 2005 roku byli bardzo szczęśliwi, gdy Robinho w swoim debiucie w Kadyksie dał prawdziwy koncert samby. Porównania do legendarnego Pelé zdawały się faktycznie mieć swoje podstawy. Jak miało się jednak okazać, był to jeden z niewielu błysków kupionego za 24 miliony euro skrzydłowego w barwach Królewskich. Przygoda Brazylijczyka w stolicy Hiszpanii zakończyła się na 137 meczach i 35 golach.
Sam zawodnik zapewne nie zakładał przed odejściem do City, że liczby te będą odzwierciedlały jego szczytowy okres w karierze. Robinho chciała także Chelsea, ale ostatecznie petrodolary oferowane przez Obywateli zdołały przekonać gracza na przenosiny do Manchesteru. Real Madryt zyskał 43 miliony za piłkarza, który potem wchodził w konflikty zarówno z Markiem Hughesem, jak i Roberto Mancinim. Mimo statusu najlepiej opłacanego gracza w lidze Robinho etap w Anglii kończył z 53 meczami na koncie, w których zdobył 16 bramek.
Kolejnym przystankiem okazał się Milan. Mediolańczycy wyłożyli na stół 21 milionów (podwójny spadek wartości w ciągu dwóch lat). We Włoszech Robinho wytrwał cztery lata, co jak na niego stanowiło dość długi czas. Nie oznacza to jednak, że był to owocny okres. Przeciwnie – z każdym kolejnym meczem coraz wyraźniej było widać, że najlepsze czasy minęły. Prawdopodobnie bezpowrotnie. Robinho dla Milanu strzelił 32 gole w 144 spotkaniach. Latem 2014 roku Brazylijczyk zdecydował się na pierwszy radykalny krok, którym był powrót do Santosu.
W ciągu dziesięciu sezonów w Europie Robson zawiódł praktycznie wszystkie oczekiwania. W Santosie rozpoczął zaś na nowo poszukiwanie samego siebie. Do klubu dołączył za darmo na zasadzie wypożyczenia. Był to także sposób na ucieczkę przed skandalem seksualnym, za który ścigano go we Włoszech. Ojczyzna przykryła go ochronnym płaszczem i pozwoliła mu uniknąć dziewięcioletniej odsiadki za gwałt. Przez sześć lat Robson sześciokrotnie zmieniał klubowe barwy. Występował kolejno w: Santosie, Guangzhou, Atlético Mineiro, Sivassporze, Başakşehirze oraz ponownie Santosie.
W wieku 36 lat i z ponad 100 meczami w kadrze narodowej Brazylii (zdobywca Copa América w 2007 roku oraz Pucharu Konfederacji w 2005 i 2009 roku) Robinho wyciska z kariery piłkarskiej ostatnie krople. Bardzo dziwnie dziś wraca się do słów wypowiedzianych swego czasu przez Pelé. – Gdy pierwszy raz widziałem go na treningu Santosu, dostałem gęsiej skórki. Prawie się popłakałem. Miał olśniewający drybling oraz naturalną łatwość z piłką przy nodze. Przypominał mi siebie samego w jego wieku – wyznał. Jak jednak widać, nawet król futbolu może pomylić się w osądzie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze