Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Okrutna prawda o synach Zidane'a

Wszyscy synowie Zidane'a próbowali podążać jego śladami i również zdecydowali się na grę w piłkę. Kariera żadnego z nich nie jest jednak nawet w ułamku tak dobra, jak ich ojca. Jak na piłkarskich boiskach wiedzie się dziś synom legendarnego Francuza?

Foto: Okrutna prawda o synach Zidane'a
Fot. własne

Gdy obecny szkoleniowiec Królewskich debiutował w Juventusie, miał 24 lata. Do czasu transferu zdążył uzbierać 200 meczów w ojczyźnie, zostać najlepszym młodym piłkarzem 1994 roku i najlepszym graczem Ligue 1 dwa lata później. W ostatnim sezonie w barwach Bordeaux doprowadził zespół do finału Pucharu UEFA oraz sprawił, że Cristophe Dugarry wyglądał na goleadora.

Kiedy Enzo Zidane debiutował w Realu Madryt, miał 21 lat. Do tego czasu zdążył zapoznać się z ośrodkiem treningowym Juventusu, poznać trawniki francuskiego liceum oraz rezydencji Zidane'ów, gdzie piłkę kopać uczył go nie tylko ojciec, ale też inni ludzie, którzy się na tym znali, jak chociażby sąsiad nazwiskiem Figo. Do szkółki Realu Madryt wstąpił w wieku 12 lat, choć początkowo ukrywał swoje nazwisko. Występował we wszystkich kategoriach młodzieżowych, starając się przy tym jak najmniej zwracać na siebie uwagę. W końcu zadebiutował w pierwszej drużynie podczas objazdu po USA. Tym samym po raz pierwszy w 118-letniej historii klubu ojciec posłał w bój swojego syna.

Trzeba jednak szczerze przyznać, że trudno dostrzec sens w tamtym posunięciu. Było to pierwsze i zarazem przedostatnie spotkanie Enzo w białej koszulce. Siedem goli i 15 asyst w trakcie trzech sezonów w Castilli nie za bardzo pozwalały zrozumieć rzucenie go na najwyższy poziom. Tym bardziej że w żadnym momencie nie było planu dania mu większej ciągłości. Potem pomocnik dostał szansę jeszcze tylko w krajowym pucharze przeciwko Culturalowi Leonesa. Czy Zidane senior chciał jedynie zwrócić uwagę innych klubów na swojego syna, którego przyszłość w białych barwach wydawała się mocno wątpliwa? Być może. Prawda jest jednak taka, że według portalu Transfermarkt od tamtej pory wartość Enzo jedynie spadała.

Tak zresztą z grubsza prezentują się losy synów Zidane'a: jakąkolwiek stabilizację potrafią znaleźć jedynie w Realu Madryt. W klubach o mniejszym prestiżu ledwo dostają szanse debiutu. Jakby pisane im było spadanie z wysokiego konia. Zizou nie jest pierwszym z trenerów, który na dobre nie zaufał Enzo. W Alavés (wolny transfer, kontrakt na trzy lata) zdążył rozegrać dwa ligowe mecze i nie wyrobił sobie marki u żadnego z trenerów, a było ich w tamtym sezonie aż czterech. Mówi się, że ostatnich z nich, Abelardo, nie liczył na niego nawet podczas gry w dziada. Trzeba było mu przypominać, że gracz w ogóle znajduje się w kadrze zespołu.

Wobec braku bardziej atrakcyjnych ofert Enzo odszedł do Laussane Sport, gdzie spadł z drugiej ligi szwajcarskiej. Klub niezdolny do wypłacania mu dalej pensji wypożyczył go do Rayo Majadahondy w Segunda División. Tam przyszedł kolejny spadek przy pojedynczej asyście i bez choćby jednego gola w 34 meczach. Po rozwiązaniu kontraktu w Szwajcarii przyszedł czas na Portugalię (Desportivo das Aves), a następnie Almeríę, do której ściągnął go Guti, wielki przyjaciel jego ojca. Pomocną dłoń należy jednak jeszcze chwycić. Enzo jednak nie miał ku temu wystarczających umiejętności. Do obecnego sezonu, w wieku 25 lat, przygotowuje się z drużyną rezerw występującą w Tercera División (czwarty poziom rozgrywkowy). Poszukiwania nowego klubu trwają. Jeśli się nie uda, szansę na powrót do pierwszego zespołu są znikome.

W podobnej sytuacji znajduje się młodszy brat Enzo, Luca, również chowany od najmłodszych lat w Realu Madryt. 22-latek przeszedł drogę od bycia nadzieją bramki Królewskich oraz reprezentacji młodzieżowych do zawodnika bez klubu. Golkiper wciąż wierzy, że uda mu się znaleźć zatrudnienie w Ligue 1. Dużo mówiło się jakiś czas temu o zainteresowaniu Montpellier, ale ostatecznie działacze postawili na Jonasa Omlina. Jakiś czas później wyszło na jaw, że to agent Luki bardziej chciał wrzucić go do klubu, niż potrzebowało go samo Montpellier. Prezes klubu z południa Francji publicznie powiedział, że szukał pierwszego bramkarza, a możliwość transferu Luki sondował jego reprezentant, nie na odwrót.

Zidane senior dał szansę debiutu bramkarzowi 19 maja 2018 roku przeciwko Villarrealowi. Luca zaliczył pierwszą potyczkę w Primera División, mając za sobą przykuwające uwagę wyczyny w Castilli: więcej wpuszczonych goli (60) niż rozegranych meczów (51) oraz serię kuriozalnych błędów. Dla pierwszego zespołu Realu Madryt Luca zagrał dwa spotkania i dał się pokonać cztery razy. Znów pojawia się teoria okna wystawowego. Klub kilka miesięcy później wypożyczył golkipera do Santander na ostatni rok kontraktu, który miał nie zostać przedłużony. Droga od przyszłego następcy Courtois do odejścia w pośpiechu i tylnymi drzwiami.

W minionym sezonie Luca znów wpuścił więcej goli (42), niż zaliczył spotkań (33) i, podtrzymując tradycję rodu, spadł z ligi. 21-latek popełnił w sezonie dwa fatalne błędy, których część kibiców z Santander nie potrafiła mu wybaczyć. Wyjścia Francuza za pole karne przyprawiały nieraz fanów o stany przedzawałowe. Trzeba jednak przyznać, że stał się mimo wszystko lepszym bramkarzem i wyróżniał się refleksem oraz był pewny w powietrzu. Tak czy inaczej, w ostatnich kolejkach stracił miejsce w wyjściowej jedenastce. Racing chciał zatrzymać bramkarza już z kartą na ręku u siebie, ale ten wolał inne rozwiązanie: wykorzystanie zapisu o natychmiastowym odejściu w razie spadku. Liga hiszpańska rusza lada dzień, francuska zdążyła już rozegrać dwie kolejki, a Luca cały czas pozostaje bez klubu.

Jeśli kiedyś jakaś część kibiców Realu Madryt marzyła o romantycznej sadze Zidane'ów, dziś coś podobnego nie mieści się już w głowie. Po wyedukowaniu połowy z synów szkoleniowca bilans jest przytłaczający. Lata treningów w szkółce nie przyniosły klubowi absolutnie żadnych korzyści. Ani sportowych, ani finansowych. Niektórzy, patrząc na ich los, przypominają sobie o karierze w koszykarskiej sekcji Lorenzo Sanza Juniora, który we wstydliwy sposób zakończył karierę w wieku 27 lat. Ojciec na pocieszenie powierzył mu jednak funkcję dyrektorską.

Zinédine'owi pozostają jeszcze dwa strzały: Theo (18 lat), który już trenował z pierwszą drużyną oraz Elyaz (15), obrońca w ekipach młodzieżowych. W Valdebebas przez długi czas wierzono, że najstarsi synowie trenera będą dobrymi piłkarzami. Jak dziś widzimy, tak się nie stało. Po ostatnim niepowodzeniu Luki przychodzi czas na Theo. Być może on choć częściowo będzie w stanie przełamać rodzinną klątwę.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!