Od Figo do nowego Bernabéu… i Mbappé?
Madryckie El Mundo przygotowało obraz metod prezesa Realu Madryt, jednej z najbardziej wpływowych osób w całej Hiszpanii. Dziecko zafascynowane ekipą Di Stéfano i przedsiębiorca, który zmienił klub oraz cały świat piłki. Mistrzostwo było jego 46. tytułem. Nie myśli o emeryturze.
Fot. El Mundo
Niektórzy z najbliższych współpracowników Florentino Péreza zawsze są pesymistami przed największymi meczami. Może z powodu rozwagi, może z powodu zawrotu głowy stawką, ale widzą wszystko w czarnych barwach. Przygotowują się na ciężki cios. Ale nie on. On każdego poranka przed finałem czy kluczowym spotkaniem widzi Real Madryt jako zwycięzcę, niezależnie od tego jak złe są okoliczności czy jak mocny jest przeciwnik. Czasami ma rację, czasami nie, ale nigdy nie zmienia nastawienia.
Teraz też widział klarownie sytuację zespołu po powrocie z izolacji. Jego tytuł numer 46 (łącząc futbol i koszykówkę) przyszedł dokładnie w dniu, w którym świętował 20-lecie pierwszej wygranej w wyborach na stanowisko prezesa. Niewielu mogło przewidywać w 2000 roku, że stanie się tak kluczową postacią w historii najpopularniejszego klubu na świecie, kierując się swoją pasją nawet pomimo umiarkowanego wizerunku, jaki przesyła w przestrzeń publiczną.
Przez ten czas zebrał wokół siebie wszystkich: od wiernych fanów po niemęczących się wrogów, w świecie piłki i w świecie mediów czy polityki. Wszystko to na podstawie emocji, jakie w Hiszpanii rozbudza herb Realu Madryt. Madridismo i antimadridismo, dwie siły, które poruszają futbolem w całym kraju i które są podstawą do oceny jego rządów. Ultras Sur go nienawidzą za wyrzucenie ich z Bernabéu. To samo uczucie towarzyszy wicepremierowi Pablo Iglesiasowi i jego lewicowej partii Podemos oraz Amancio Ortedze, założycielowi Zary i jednemu z najbogatszych Europejczyków.
By lepiej zrozumieć Florentino, należy cofnąć się do lat 50. „On zawsze ma w głowie idealny obraz Realu Madryt. Bierze się to z jego dzieciństwa, gdy chodził z ojcem oglądać wielką drużynę Di Stéfano”, zauważa Jorge Valdano, który dobrze zna prezesa po odgrywaniu u niego w dwóch okresach roli dyrektora sportowego.
Dziecko z Chamartín
Pasja Florentino do tego herbu zrodziła się w dzieciństwie, gdy w stolicy rządziło Atlético, a Real Madryt był wyśmiewany z powodu długiej posuchy w tytułach. Właśnie dlatego uznaje on Rojiblancos za większego rywala od Barcelony. Także z tego powodu wyskoczył po golu Ramosa w Lizbonie, co było wyjątkiem w czasie jego prezesury (poza tym poderwał się jedynie po golu Benzemy w Lyonie). Wszystko ma swoje głębokie korzenie. Co ciekawe, sam Florentino nienawidzi oglądać powtórki swojego wyskoku, bo uważa, że przekroczył klasyczną linię odpowiedniego zachowania w loży.
„On uważa, że Real Madryt jest święty. Zazwyczaj odejmuje zasługi swojemu zarządzaniu klubem, bo uważa, że sam Real posiada w sobie jakąś wrodzoną wyższą siłę”, tłumaczy jeden z jego najbliższych współpracowników w futbolu. Ta osoba dodaje, że Hiszpan zawsze wierzył w wielkość drużyny swojego życia, nawet w najgorszych czasach i dołkach finansowych. Także w latach 90., gdy zaczęto zachęcać go do przejęcia Królewskich.
Spróbował w 1995 roku, ale przegrał wybory przez brak doświadczenia i społeczne umiejętności Ramóna Mendozy. Nieznany przedsiębiorca i inżynier drogowy w ciemnym garniturze zmierzył się z korzystającym z życia prezesem, który był charyzmatyczną osobą. Swego czasu ten był nawet oskarżany o współpracę z KGB, a zmarł w 2001 roku po zawale... na Bahamach.
Głosy pocztowe dały wtedy triumf Mendozie, ale Florentino był uparty i poczekał na kolejną szansę. „Co pomyślałem, gdy pierwszy raz go spotkałem? Że jest naiwny”, opowiada Valdano, który odbył z nim rozmowę o potencjalnej współpracy, gdy Pérez stanął do wyborów w 2000 roku.
Niespodzianka wyborcza
Dwóch aspirantów do fotela prezesa chciało współpracować z Valdano. Faworyt, ówczesny prezes Lorenzo Sanz, od dłuższego czasu majstrował przy budżecie, by utrzymać Real Madryt na szczycie. Zimą 2000 roku sprzedał Clarence'a Seedorfa, jednego z najlepszych zawodników zespołu, za 4 miliardy peset (24 miliony euro), by pokryć część długu. Nie pierwszy raz prezes klubu musiał wykonać takie działanie, a w 1962 roku transferami zobowiązania pokrywał także sam don Santiago Bernabéu.
Real Sanza skończył sezon 1999/2000 wygraną w Lidze Mistrzów. La Séptima i La Octava w ciągu trzech sezonów, trudno o lepsze argumenty wyborcze. Dlatego Valdano stwierdził, że Florentino jest naiwny. Kandydat Pérez emanował jednak optymizmem. „Znam socio Realu i mówię, że wygram”, miał powiedzieć w rozmowie z Valdano. „W dniu tamtych wyborów nauczyłem się dwóch rzeczy: by zawsze szanować socio Realu Madryt i by zawsze szanować Florentino”, stwierdza Argentyńczyk, który wybrał wtedy zwycięską opcję.
Prezes nigdy nie przyznał, że największe znaczenie miała obietnica sprowadzenia Luisa Figo, kapitana Barcelony i Złotej Piłki z właśnie tamtego roku. Do dzisiaj jest przekonany, że do socios trafiły jego obietnice dotyczące zmian w zarządzaniu klubem. Wtedy rozpoczęła się jego era, która trwa do dzisiaj z 3-letnią przerwą, gdy Florentino potrzebował odpoczynku od zbuntowanej szatni i rozpieszczonych gwiazd.
„To dzięcieca romantyczna wizja klubu w mózgu inżyniera”, opisuje go Valdano z dobrze znanym mu wdziękiem. Transfer Figo otworzył drzwi galácticos, czyli najbardziej znanym zawodnikom na świecie. Nowy prezes szybko wskazał kierunek inwestycji: w fundament drużyny, jakim są zawodnicy.
Przy tym, już poza widokiem kibiców, którzy skupili się na milionowych transferach graczy, zaczął odkupować klubowe kontrakty (na loże, prawa telewizyjne czy koszulkę), by sprzedać je za wyższe ceny, gdy wartość klubu i zespołu znacząco wzrosła. Na początku jego prezesury budżet wynosił 120 milionów euro, a dzisiaj, przynajmniej przed wybuchem pandemii, jest na drodze do przekroczenia miliarda euro. A to wszystko w pierwszym etapie zabezpieczył własnym majątkiem.
„Real Madryt w tamtych czasach pozostawał w czołówce dzięki dumie, jaką emanował ten herb, ale był jednocześnie daleko od najmocniejszych klubów, na przykład Manchesteru United, który był wzorem marketingu w latach 90. Florentino potrafił z pokorą spojrzeć na Premier League i wprowadzić do Realu Madryt tak zwane Think Big”, wspomina jeden z członków zarządu, który chce przedłużyć kadencję w 2021 roku na kolejne cztery sezony. 73-letni prezes nie lubi rozmawiać o swojej przyszłości. Na razie chce przede wszystkim dokończyć ambitną przebudowę stadionu. A potem? „Zobaczymy”, jak zawsze mówi.
Zdobyte teraz mistrzostwo Hiszpanii wśród swoich określeń ma też ocenę bycia pierwszym wielkim tytułem zdobytym bez Cristiano Ronaldo. Jego sprzedaż była jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w Realu Madryt w tym 20-leciu. Odejście Portugalczyka ostatecznie zatwierdziło też zmianę strategii: zaprzestanie kupowania już ustabilizowanych gwiazd i przejście do stawiania na młode talenty. Podstawą takiej decyzji było spodziewanie się finansowej zapaści, która miała wpłynąć także na futbol. Kryzys nastąpił wcześniej niż przypuszczano z powodu pandemii.
„Nie zapominaj, że to inżynier. A praca inżyniera to rozwiązywanie problemów. Dlatego też jednym z ulubionych stwierdzeń Florentino jest: «Trzeba zrobić to, co trzeba zrobić»”, przekazuje jeden z jego doradców. Filozofia akcji dotyczy otworzenia drzwi Cristiano, ale także podejścia do tegorocznego okienka bez planów na pozyskanie kogokolwiek. „To nie jest na to czas”, powtarza prezes. A Kylian Mbappé? Jest na liście, ale może poczekać. Tak uważa Florentino.
„Dotrzymuje słowa, a to ma ogromną wartość”, opisuje Horacio Gaggioli, agent, który sprowadził Leo Messiego do Barcelony i Marco Asensio do Realu Madryt. „Zmodernizował futbol. To człowiek z grupy tych poważnych osób, które są przyzwyczajone do wielkich biznesów”, dodaje Manel Ferrer, doświadczony pośrednik transferowy. „Ma ogromne zalety, ale ma też wady. Reprezentuje władzę w każdym znaczeniu tego słowa. Interweniuje we wszystko”, wskazuje Valdano. Florentino na co dzień zarządza firmą ACS, która zatrudnia ponad 200 tysięcy osób, a przy tym ma czas na angażowanie się w codzienne detale w klubie, które dla innych piłkarskich sterników w ogóle nie mają znaczenia.
Wszystko czy praktycznie wszystko przechodzi przez niego. Przy tym pozostaje na bieżąco z ruchami politycznymi, finansowymi i medialnymi. Dzięki swojej siatce przyjaźni i kontaktów ma wpływy praktycznie we wszystkich najważniejszych sektorach życia codziennego w Hiszpanii.
Valdano zamyka swoją ocenę wypowiadając się na temat debaty, która wydaje się coraz mniej absurdalna, patrząc na tytuły, czas na stanowisku, przeprowadzone prace i wpływ na futbol, czyli Pérez czy Bernabéu? „Florentino stawia Real wyżej od swojego osobistego ego, gdy mówi, że Bernabéu zrobił wszystko, co teraz robi on i on po prostu powatrza jego kroki. On ustawia legendarnego prezesa ponad sobą. Jednak jestem pewny, że w przyszłości będziemy porównywać obie te postacie”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze