Ostatnia niedziela (bez lidera?)
Choć dziś może to zabrzmieć absurdalnie, kiedyś do zrobienia kariery wokalisty najbardziej pożądaną cechą była umiejętność śpiewania. Plotki głoszą, że niektórzy nawet znali nuty.
Fot. Getty Images
Na całe szczęście w zalewie bardziej umalowanych niż utalentowanych jednostek (co nie oznacza rzecz jasna, że brakuje obecnie osób, które naprawdę nadają się do wykonywanego zawodu, tych wciąż jest sporo) pamięć o wybitnych przedstawicielach sztuki śpiewu nie gaśnie. Jednym z przykładów jest chociażby Mieczysław Fogg, przez długie dziesięciolecia oczarowujący słuchaczy swym lirycznym barytonem. Wśród jego najbardziej znanych piosenek wymienić należy niewątpliwie „Tę ostatnią niedzielę”, utwór skrajnie smutny i nostalgiczny, który swojemu przekazowi zawdzięcza miano tanga samobójców. Wystarczy rzut oka na fragment tekstu tej piosenki, by zrozumieć, dlaczego ludzie pod jej wpływem postanowili ze sobą kończyć.
Teraz nie pora szukać wymówek
Dziś przyszedł inny, bogatszy i lepszy ode mnie
Jedną mam prośbę, może ostatnią
To ostatnia niedziela
Dzisiaj się rozejdziemy
Spojrzyj czule dziś na mnie
A co ze mną będzie - któż to wie...
Szczęście tak upragnione
Dokąd mam iść, ja wiem...
Dziś, w późny niedzielny wieczór, o to, by ta niedziela nie była ostatnią, zawalczy Real Madryt. Jeśli nie chcemy rozejść się z mistrzostwem Hiszpanii, wygrana z Realem Sociedad jest absolutną koniecznością. Do końca rozgrywek pozostało co prawda jeszcze trochę, jednak jeśli dziś zawiedziemy, chyba naprawdę pozostanie nam jedynie przestać szukać wymówek, spojrzeć na siebie ostatni raz i palnąć sobie w łeb.
Los był w tym sezonie już wystarczająco wyrozumiały, pozwalając nam unikać poważniejszych konsekwencji nierozważnych występków i mimo niejednokrotnie karygodnej postawy pozostać w walce o ligowy tytuł. 2:2 z Villarrealem, 1:1 z Valencią, 0:0 z Athletikiem, 2:2 z Celtą, 1:2 z Betisem... Każda z tych niedziel została nam do tej pory wybaczona. Za którymś razem czuwająca nad nami opatrzność może jednak w końcu dojść do wniosku, że być może my najzwyczajniej w świecie tego mistrzostwa nie chcemy.
Niejednokrotnie można było odnieść wrażenie, że Real Madryt po prostu nie jest przyzwyczajony do radzenia sobie w lidze z sytuacją, w której zależy sam od siebie. Zakorzeniony obowiązek wiecznej gonitwy sprawił, że zespół po wyjściu na prowadzenie w tabeli widział do tej pory jedynie rozmazany obraz. Było to zauważalne zwłaszcza w ostatnim przed zawieszeniem rozgrywek spotkaniu z Betisem. Każde potknięcie rywala cieszyło do momentu, kiedy nie potykaliśmy się o ten sam kamień. Jeśli do tej pory nie potrafiliśmy korzystać, jak należy z błędów innych, to być może jest to chwila, w której wyciągniemy wnioski z własnych? Kto wie, czy klęska na Benito Villamarín koniec końców nie posłuży nam za bolesną, ale jednak niezbędną nauczkę na przyszłość...
Nie wiemy, co przed wyjściem na boisko powie drużynie Zidane. Być może puści im w szatni Gladiatora albo monolog Ala Pacino z Męskiej Gry. Albo zrobi jak Fabio Capello w przerwie meczu z Mallorcą i przekaże swoim podopiecznym, by grali jak na treningu? No nie mamy pojęcia. Wierzymy jednak, że Francuz jest mądrym gościem, a już na pewno takim, który w kluczowych momentach potrafił błysnąć intuicją. Tak samo wierzymy w to, że ci piłkarze za którymś razem zwyczajnie stwierdzą, że zbyt wiele już widzieli i osiągnęli, by powtarzać ten sam błąd dziesięć razy.
Skoro tak często powtarza się o tym, że pozostałe do końca sezonu mecze są finałami, w wieczornym starciu zagrajmy tak, jak na finał przystało. Z zaangażowaniem, pasją, ambicją i jasnym celem: wskoczeniem na fotel lidera. W bibliotecznej scenerii Anoety szykuje się pełna napięcia gra o olbrzymią stawkę. Nie wolno zapominać, że Real Sociedad także przecież walczy o zrealizowanie swoich planów. Baskowie wciąż mogą przecież realnie myśleć o grze w Lidze Mistrzów (przed rozpoczęciem kolejki dwa punkty straty do czwartego Atlético). Z sympatii do Martina Ødegaarda i niechęci do paczki Diego Simeone nawet im tego życzymy, ale... nie naszym kosztem.
Jeśli już musi to być nasza ostatnia niedziela, to niech będzie to taka, w której po raz ostatni to my musimy gonić za kimś. Niech do okolic północy będzie to po prostu ta ostatnia niedziela bez lidera. Rym może i biedny, ale przekaz już raczej dość trafny. Do dzieła!
Mecz na Estadio Anoeta rozpocznie się dziś o 22:00. W Polsce będzie można go obejrzeć na platformie Player.pl w CANAL+ Sport.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze