Łunin: Kiedy wszedłem do szatni Realu, nawet nie mogłem myśleć
Andrij Łunin udzielił obszernego i ciekawego wywiadu dziennikarzom Asa. Ukrainiec opowiada w nim nie tylko o swojej obecnej sytuacji sportowej i przyszłości w Realu Madryt, lecz także wspomina swoje dzieciństwo oraz czasy, gdy grał jako... napastnik. Poniżej znajdziecie pełen zapis tej rozmowy.
Fot. własne
W Hiszpanii wciąż nie wiedzą o tobie zbyt wiele. Jak wyglądało twoje dzieciństwo?
Zacząłem grać w piłkę w moim rodzinnym miasteczku, jako napastnik. Każdy dzieciak chciał strzelać i świętować gole. Od ósmego roku życia trenowałem już jednak w Charkowie, 100 kilometrów od domu. Jeden raz w tygodniu grałem jako bramkarz, poza tym jednak cały czas występowałem w polu.
Skąd potem ta zmiana?
Często grałem w futsal. Nie lubiłem biegać, uważałem, że to głupie. Na sali jednak to przechodziło, strzelałem bardzo dużo goli i mam sporo trofeów indywidualnych dla najlepszego gracza, króla strzelców, asystenta... W Charkowie jednak graliśmy na boisku po siedmiu w drużynie i to już nie było dla mnie. Byłem tam przez trzy lata. Potem trzy razy udawałem się na na testy: w Szachtarze, jednej ze szkółek w Charkowie i w Metaliście. Wybrałem ostatnią opcję. Trenowałem tam i chodziłem do szkoły w okresie od U-12 do U-18. Nie było mi ciężko, ponieważ robiłem to, co chciałem robić.
Byłeś dobrym uczniem?
Nie, miałem słabe oceny.
Czym zajmowali się twoi rodzice?
Mój ojciec pracował w banku, mama jako urzędniczka państwowa.
Kiedy byłeś napastnikiem, na kim się wzorowałeś?
Na Cristiano. Moja pierwsza koszulka była z jego nazwiskiem.
A już jako bramkarz?
Casillas.
Jak dowiedziałeś się o zainteresowaniu Realu Madryt?
W miasteczku sportowym Zorii, po treningu. Moja reakcja była dziwna. Byłem bardzo szczęśliwy, bo chodziło przecież o moje dziecięce marzenie, ale byłem też zmartwiony i bałem się przez to, o jak wielkim klubie mowa. Miałem jednak wielkie chęci.
Miałeś inne oferty?
Tak, oczywiście. Kiedy jednak powiedziano mi o Realu, nie interesowało mnie nic innego. Każda inna propozycja była mi obojętna. Mój klub o tym wiedział. W mniej więcej tydzień cała transakcja została dopięta.
I przyjechałeś poznać Madryt.
Wszystko było tam wspaniałe...
Coś lub ktoś szczególnie zwrócił twoją uwagę?
Prezes. Nie spodziewałem się, że Florentino przyjdzie mnie przywitać. Powiedział mi, że jest szczęśliwy z mojego przybycia i że w przyszłości mogę pomóc klubowi. Może to zabrzmi na trochę przesadzone, ale poczułem się, jakbym był jego synem.
23 lipca 2018 roku doszło natomiast do twojej prezentacji.
To był wspaniały szczegół. Nie znałem jeszcze hiszpańskiego, uczyłem się dopiero gdzieś od dwóch tygodni. Przekazano mi, że mówić mogę po ukraińsku, hiszpańsku lub angielsku. Na początku chciałem wybrać pierwszą opcję, bo słabo u mnie z angielskim. Potem jednak porozmawiałem z działaczami i powiedzieli mi, że gdybym mówił po hiszpańsku, to byłoby coś niesamowitego. To było pięć dni przed prezentacją, cały tydzień więc uczyłem się tekstu. Żadnej gramatyki i takich tam, tylko tamten tekst. Dwie, trzy godziny dziennie. Czasami nawet cztery, by wyszło dobrze. Musiałem wszystko dobrze zapamiętać, bo alfabet łaciński był dla mnie czymś nowym.
Dziś mówisz niemal perfekcyjnie.
Miałem nauczyciela, z którym ciężko pracowałem. Dwie godziny z rana i jedna po południu, sześć dni w tygodniu przez pół roku. Głowa prawie mi w tym czasie eksplodowała (śmiech). Nauka przychodziła mi trudno. Potem szedłem dalej z materiałem, choć już nie w takim tempie: dwa, trzy, czasami cztery dni w tygodniu. Raz z nauczycielem, innym razem po prostu uczyłem się sam słownictwa i ćwiczyłem rozumienie ze słuchu.
Kolegom z Leganés powiedziałeś rok temu, że zostajesz na kolejny rok już w Realu Madryt. Sytuacja z Keylorem miała wpływ na zmianę planów?
To było trochę dziwne. Trenowałem już z Realem, ponieważ chciałem zostać i powalczyć o numer jeden. Jestem młody, ale jeśli już trafiłem do tego klubu, to dlatego, by pokazać, ile jestem wart. Przyszedłem grać. Wyczekiwanie na szansę przy Keylorze i Courtois było jednak dość skomplikowane. Zdecydowaliśmy, że wypożyczenie będzie na ten moment najlepszym rozwiązaniem. Chwilę potem Keylor odszedł...
Co wówczas pomyślałeś?
Nic. To jego kariera, wybrał tak, jak chciał i jak będzie dla niego najlepiej. Takie życie.
A co pomyślałeś, gdy pierwszy raz wszedłeś do tej szatni pełnej gwiazd?
Uffff... Nawet nie myślałem. Siedziałem cicho, nie byłem w stanie nic myśleć.
Z kim na starcie złapałeś najlepszy kontakt?
Przede wszystkim z Ødegaardem, też jest młody i mówi trochę po angielsku. Również z Keylorem... z każdym po trochu. Teraz jeszcze jest Take.
Jak opisałbyś Courtois?
To dobry bramkarz i, z tego co miałem okazję się dotąd przekonać, dobry człowiek. Nie mieliśmy żadnego problemu przez ten miesiąc wspólnej pracy.
Co podoba ci się w nim najbardziej?
Jest podobny do mnie, ponieważ również jest wysoki, nawet trochę wyższy. Podoba mi się, jak z tego korzysta, ponieważ to wcale nie takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Wrócisz na sezon 2020/21?
Jeszcze nie wiem, nikt mi nic nie mówił.
A co ty chciałbyś zrobić?
Najpierw skończyć ten sezon bez ryzyka. Jesteśmy pełni chęci, dwa miesiące przerwy to za dużo. Chciałbym spełnić cel z Realem Oviedo.
Utrzymacie się?
Tak, oczywiście. Chcę pokazać swój poziom, by Zidane zobaczył, że muszę wrócić do Realu Madryt. Chcę być jedną z jego opcji. Będę się starał z całych sił, zobaczymy, jak ostatecznie się wszystko potoczy. Daję z siebie wszystko, by wrócić. Końcowa decyzja zależy jednak od trenera i klubu.
Jakie są twoje odczucia?
Pozytywne. I chcę, by tak zostało.
Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z Zidane'em?
W trakcie przedsezonowych przygotowań. Jestem jednak w kontakcie z Junim Calafatem i trenerem bramkarzy.
Czujesz się gotowy na Real Madryt?
Tak. Przygotowuję się też do tego codziennie w Oviedo.
Po niewielu szansach w Leganés i Realu Valladolid nie miałeś momentu zwątpienia?
Nie. Możesz spytać każdego o to, jak pracowałem i w jaki sposób podchodziłem do tej sytuacji. To przeszłość. Oczywiste jest, że trenerzy nie ufali mi tak bardzo i nie wiem, dlaczego tak się działo. Albo chodziło o jakieś ich sprawki, albo o moje. Na treningach nie czułem się, jakbym był najgorszy. Tak czy inaczej, to szkoleniowiec decyduje i nie możesz z tym nic zrobić. Jestem przekonany, że wyszedłem z tego silniejszy.
Sądzisz, że bramka Realu Madryt, gdzie wygwizdywano największych, jest najtrudniejsza na świecie?
Tak.
Jak znosisz krytykę?
Dobrze. Ona zawsze była, jest i będzie. To normalna rzecz, na tym polega praca niektórych osób. Mam trenera, sztab szkoleniowy i kolegów do pomocy w tych sprawach. Zawsze mogą służyć mi dobrą radą.
W czerwcu wygrałeś mundial do lat 20 i zdobyłeś tam Złota Rękawicę. Masz też na koncie pięć meczów w pierwszej reprezentacji. Co mówi ci Szewczenko?
Bardzo mi pomógł i cały czas mi pomaga swoim zaufaniem. Kiedy nie grałem w Valladolid, on i tak mnie powoływał. Rok bez gry to katastrofa, więc mogę powiedzieć, że Szewczenko bardzo mi pomógł. Moim celem jest zostać numerem jeden w reprezentacji, ale by to osiągnąć, trzeba grać w klubie. W Oviedo złapałem niezbędną pewność. Liczę, że pomoże mi to w przyszłości.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze