Advertisement
Menu
/ madridistareal.com

Uli Stielike: W moich czasach wypełnione Bernabéu robiło wrażenie na rywalach

Niemiec udzielił wywiadu portalowi MadridistaReal.com. Odpowiadał w nim o między innymi o pracy w Chinach czy czasach gry w Realu Madryt.

Foto: Uli Stielike: W moich czasach wypełnione Bernabéu robiło wrażenie na rywalach
Fot. Getty Images

Obecnie trenujesz Tianjin Teda. Jak oceniasz doświadczenie z pracy w tym kraju i w tym klubie?
Sposób pracy jako trener z tłumaczem zawsze jest inna, ponieważ twoje słowa nie docierają bezpośrednio do zawodników. Poza tym kultura sprawia, że niektórych słów czy wyrażeń nie ma w danym języku lub trzeba je inaczej przetłumaczyć. Jednak nasze 2,5 roku tutaj było bardzo pozytywne. W poprzednim sezonie zajęliśmy siódme miejsce, co było najlepszym wynikiem klubu w ciągu ostatnich 10 lat.

Bale pasowałby do chińskiego futbolu?
Myślę, że dopasowanie się obcokrajowca do klubu zawsze wiąże się z osobowością i charakterem zawodnika. Jeśli przychodzisz tutaj tylko zarabiać pieniądze, poniesiesz porażkę, co przytrafiło się wielu graczom w przeszłości. Jeżeli natomiast jesteś gotowy na pracę, potrafisz cierpieć, jesteś w stanie identyfikować się z klubem, zaakceptować zmianę kultury i nie straciłeś głodu zwycięstwa, będziesz miał otwarte drzwi, czy to w Chinach, czy gdziekolwiek na świecie.

Teraz futbol się zatrzymał. Jak profesjonaliści podchodzą do tego, by utrzymać formę?
To nowa i niewygodna sytuacja dla wszystkich. Piłkarze z najwyższego poziomu są uprzywilejowani, ponieważ nie cierpią ekonomicznie. Z drugiej strony zabroniona jest praca w grupie, co jest podstawą w funkcjonowaniu zespołu. Sytuacja z utrzymaniem formy różni się w zależności od zasad wprowadzonych przez rządy.

Co daje ci doświadczenie z czasów gry w piłkę w pracy jako trener?
Myślę, że mieliśmy przewagę, że mogliśmy przeżyć wszystkie etapy kariery piłkarskiej wraz ze wszystkimi radościami, jakie przynosi każdy etap. Najpierw byliśmy młodymi zawodnikami, a później graczami z doświadczeniem. Mieliśmy dni chwały i dni bólu. Ważne, by nie zapominać o żadnej fazie. Według książek istnieją cztery filary profesjonalnej kariery: technika, taktyka, przygotowanie fizyczne, psychika, ale mi tu brakuje jednego, któremu przypisuję dużą wartość. Filar człowieczeństwa. Myślę, że aby zostać zaakceptowany w grupie, musisz mieć w sobie gen pokory. Nieważne, czy jesteś piłkarzem, czy trenerem.

Przeżyłeś rok z Santiago Bernabéu w roli prezesa. Co możesz nam powiedzieć o jego osobowości? Jak traktował piłkarzy?
Są ludzie, którzy wypełniają całe pomieszczenie swoją osobowością i imponują ci swoją aurą. Don Santiago był takim człowiekiem. Bardzo dobrze pamiętam, że ludzie w biurach w Madrycie wstawali na nogi, kiedy on wchodził do pokoju. Był człowiekiem bardzo szanowanym i kochanym przez zawodników, pracowników, kibiców Realu Madryt i jeszcze wielu innych.

On pojechał oglądać innego piłkarza, ale wychodził ze stadionu, mówiąc, że chce ciebie. Jak myślisz, co zobaczył w tobie?
Sądzę, że najbardziej podobało mu się moje zaangażowanie na boisku. Oprócz detali technicznych czy taktycznych myślę, że on widział zawodnika, który poświęcał się dla drużyny, miał temperament i talent, a do tego był jeszcze bardzo młody. Prawdopodobnie stwierdził, że chłopak z takimi cechami mógłby odnieść sukces w Hiszpanii.

Jesteś ostatnim transferem Bernabéu. Czujesz coś wyjątkowego w związku z tym?
Mówimy o sezonie 1977/78 i pamiętam, że sprowadzono też między innymi Juanito z Burgos czy Quique Wolffa z Las Palmas. Bez wątpienia dla wszystkich wielkim zaszczytem było to, że ich transfer był nadzorowany przez Don Santiago. Mój przypadek był wyjątkowy, ponieważ on przyleciał osobiście z Agustínem Domínguezem do Niemiec, żeby mnie zobaczyć. To napawa mnie dumą do dzisiaj.

Później byli De Carlos i Mendoza. Jaka była twoja relacja z nimi?
De Carlos był następcą Santiago Bernabéu i chciał zarządzać spadkiem po nim. Myślę, że on nie chciał wydawać więcej pieniędzy, niż klub mógł zarobić. Taka polityka z jednej strony otworzyła drzwi przez młodymi zawodnikami, takimi jak ci z Piątki Sępa. Jednak w pewnym momencie drużyna straciła doświadczenie, jakość i osobowość po tym, jak odeszli na przykład Pirri i Wolff. Zabrakło wtedy pewnego ryzyka przy sprowadzaniu doświadczonych piłkarzy, którzy dawaliby pewną gwarancję utrzymywania drużyny wysoko. Później przyszedł Mendoza z Rafą Gordillo i Hugo Sánchezem w pakiecie. Zarobki zawodników wzrosły i zespół wrócił na ścieżkę do sukcesu. Zmieniły się nie tylko osoby, ale również czasy.

Spędziłeś osiem sezonów w Realu Madryt. Co oznacza dla ciebie ten klub?
Trzeba jeszcze dodać tutaj perspektywę. W tamtej epoce kluby mogły sprowadzić tylko dwóch zagranicznych zawodników. Z tego powodu dwa moje przedłużenia kontraktu w 1980 i 1983 roku dały mi dużą satysfakcję, ponieważ były dowodem na to, że klub był zadowolony z mojej pracy na boisku i poza nim. Jestem bardzo wdzięczny klubowi, madridistas i madrytczykom. Byłem tuż po ślubie i miałem 22 lata, kiedy po raz pierwszy wyjechałem do innego kraju. W Niemczech rozwinąłem się jako piłkarz, a w Hiszpanii zdałem egzamin dojrzałości. W Madrycie urodziło się dwóch moich pierwszych synów i wzmocniliśmy wtedy małżeństwo, które trwa do dzisiaj.

W Madrycie grałeś na różnych pozycjach, jako obrońca i w środku pola. Gdzie czułeś się najlepiej?
Jestem tutaj rozdarty. W środku pola podobała mi się częstotliwość, z jaką dotykałeś piłkę. Na pozycji ostatniego stopera byłem zachwycony wielką odpowiedzialnością, poczuciem strategii i ruchami taktycznymi.

Nie zdołałeś zdobyć Pucharu Europy, chociaż byłeś blisko w finale z Liverpoolem w 1981 roku w Paryżu. To jest drzazga, która pozostała ci z tamtego etapu?
Tak, w moim przypadku to był podwójnie negatywny aspekt, ponieważ wcześniej przegrałem z tym samym przeciwnikiem w barwach Borussii Mönchengladbach finał w Rzymie. Szczerze uważam, że drużyna wykonała maksymalny wysiłek, żeby dotrzeć do finału w Paryżu. Nie chodzi o szukanie wymówek, ale jeśli spojrzymy na skład, to połowa zawodników nie grała nawet w reprezentacjach. Poza tym obaj zagraniczni zawodnicy, czyli Cunningham i ja, byliśmy kontuzjowani we wcześniejszych tygodniach. Żaden z nas nie był w stanie zagrać na 100 procent.

Byliście również o krok od finału na Bernabéu, ale wyeliminował was Hamburg. To było najboleśniejsze odpadnięcie, bo ze świadomością, że finał był w domu?
Tak, oczywiście, kiedy eliminują cię z rozgrywek przed samym finałem, który ma być rozgrywany na twoim stadionie, to jest to bardzo bolesne. Jednak nie tylko wpadka z Hamburgiem była taka trudna. Nieszczęsne były również porażki 0:5 z Kaiserslautern w 1982 czy wyeliminowanie przez Grasshopper Zürich w 1978 roku.

Przeżyłeś kilka historycznych remontad: z Celtikiem, Anderlechtem, Interem… Jakie były tamte wieczory? Zapamiętałeś z nich coś szczególnego?
W przypadkach Celticu, Interu i Anderlechtu wyraźnie widać przewagę przy rozgrywaniu drugiego meczu u siebie. W tamtej epoce wypełnione Bernabéu robiło wielkie wrażenie na przeciwniku i dodawało skrzydeł gospodarzom. Najbardziej historyczna była remontada z Anderlechtem. Nie tylko dlatego, że przegraliśmy w Belgii 0:3, ale również przez to, że oni strzelili gola w rewanżu, kiedy już wyrównaliśmy stan rywalizacji i musieliśmy zdobyć jeszcze dwa gole. To wiązało się z ogromnym wysiłkiem, zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Udało nam się i nagrodą był Puchar UEFA w 1985 roku.

Po odejściu z Madrytu wróciłeś na Bernabéu w koszulce Neuchâtelu Xamax. Co czułeś?
Nie chciałem mierzyć się z Realem Madryt już rok po odejściu z klubu. Grałem przeciwko wielu zawodnikom, z którymi trenowałem na co dzień i rozegrałem mnóstwo meczów. Dzieliliśmy razem radosne chwile i wspólnie cierpieliśmy, a tu nagle masz twoich przyjaciół jako przeciwników na boisku. To przykra sytuacja, która mi się nie podobała. Na Bernabéu przegraliśmy 0:3 i rywalizacja wydawała się rozstrzygnięta, ale w Szwajcarii rozegraliśmy wielki mecz i wygraliśmy 2:0. Nie przełożyło się to na awans, ale to zwycięstwo zapisało się w historii tego niewielkiego klubu.

Co sądzisz o Zidanie jako trenerze?
Nie znam go osobiście, ale mogę powiedzieć, że bardziej podobają mi się spokojni trenerzy niż wulkany przy linii bocznej. Wolę szkoleniowców, którzy zachowują sekrety w szatni i nie szukają każdego mikrofonu, którzy nie poświęcają zawodnika, bo o to prosi prasa i nie czują się ważniejsi od gry. Patrząc na to wszystko, Zidane musi mi się podobać.

Real Madryt stawia na młodych i obiecujących zawodników. Któryś z nich podoba ci się szczególnie? Jeśli tak, to dlaczego?
Śledzę prasę sportową, ale prawda jest taka, że oglądałem niewiele meczów Realu Madryt w ostatnim czasie. Przebywając w Chinach i pracując z drużyną, która potrzebuje dużo uwagi i poświęcenia, brakuje ci czasu. Jednak bez wątpienia w kadrze znajdują się wielkie nadzieje na przyszłość. Militão, Brahim, Valverde, Rodrygo, Vinícius…

Jak możesz ocenić Toniego Kroosa? Ogólnie wielu Niemców pisało historię w Realu Madryt.
Toni jest wszechstronnym i inteligentnym zawodnikiem. Ma strategiczne znaczenie dla zespołu, w którym odgrywa ważną rolę. Poza tym sprawia wrażenie, że jest spokojnym chłopakiem, który twardo stąpa po ziemi. Dodatkowo jego praca w fundacji pomaga ludziom, którzy nie mieli szczęścia w życiu.

Jednak ze względu na umiejętności pójścia do przodu i powrotu, pewności siebie, charakteru i rolę „płuc” zespołu to Fede Valverder bardziej cię przypomina. Dokąd on może zajść?
Porozmawiamy, kiedy Valverde pogra przez trzy lata jako podstawowy zawodnik.

Mimo że byłeś obrońcą i środkowym pomocnikiem, strzeliłeś 49 goli. W tym sensie jesteś podobny do Sergio Ramosa?
Jeśli w czymś jesteśmy podobni, jest to miłość do futbolu i identyfikowanie się z klubem. Nasze sposoby gry są bardzo odmienne. Ja na przykład bardzo słabo grałem głową, co jest silną stroną Ramosa. Możemy tak wymieniać dalej.

Jakie jest madridismo w Chinach?
W ostatnich dwóch latach widzieliśmy wiele europejskich zespołów, które chcą wejść na chiński rynek. Otwierają szkółki sportowe, szukają relacji z chińskimi klubami, żeby w ten sposób pozyskać chińskich sponsorów. Wszystkie kluby wykonują wielki wysiłek, żeby wejść na chiński rynek, a Real Madryt ma wszystkie drzwi otwarte, ponieważ jest znany w całym kraju.

Zobaczymy cię niedługo na Santiago Bernabéu? Chciałbyś powrócić chociaż na jeden dzień?
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem na Bernabéu, lata temu… W każdym razie moim zamiarem jest, żeby ten sezon był ostatnim w roli trenera. Później moim miejscem na emeryturę będzie Malaga, a stamtąd na Bernabéu nie jest tak daleko.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!