1:2, wstyd i kompromitacja!
Real przegrał z Racingiem 1:2
Real Madryt przegrał dzisiaj z Racingiem Santander, na własnym stadionie 1:2. Nie można tego nazwać inaczej jak wielką kompromitacją i to w kiepskim stylu. Królewscy (o dziwo, że zasługują na tę nazwę) nie pokazali absolutnie nic. Publiczność zgromadzona na Bernabeu pożegnała swoich pupili zasłużoną porcją gwizdów.
Ale po kolei. Jeżeli ktoś myślał, że Real rzuci się do szaleńczych ataków na bramkę rywali, srodze się pomylił. Ponadto López Caro, przed meczem, widocznie zapomniał powiedzieć swoim piłkarzom, że Racing Santander też chce strzelać bramki. Pierwszym akcentem spotkania, było zagranie Bekhama w swoim stylu... czyli faul i żółta kartka. Okazje do zdobycia gola mieli potem Ronaldo, który niestety myślami jest przy świątecznym stole oraz Robinho - o czym on myśli, nie wie chyba nikt. W 20. minucie sędzia podyktował rzut wolny bezpośredni. Iker Casillas nie miał nic do powiedzenia przy strzale Ayoze. A więc 0:1. Na kolejną bramkę czekaliśmy zaledwie siedem minut. Wtedy to Melo po indywidualnej akcji, zwiódł naszych obrońców i spokojnie pokonał ponownie Casillasa. Co dziwne, defensorzy Realu, specjalnie mu przy tym nie przeszkadzali. Nie dziwi zatem strata bramki...
To miało podrażnić ambicje piłkarzy Realu, ale żeby coś podrażnić, trzeba to najpierw mieć. Piłkarze Królewskich stwierdzili najwyraźniej, że po przerwie spokojnie pokonają Santander np. 5:2.
Druga połowa rozpoczęła się od zmian. Bezproduktywnego jak zwykle Robinho, zmienił Soldado. Dziwne, że nie rozpoczął on spotkania w podstawowym składzie, bo jeśli jeszcze ktoś widzi, że jest on w gorszej formie od Ronaldo, to powinien udać się do okulisty. Za Helguerę wszedł Balboa. Mniej więcej do 67. minuty Real co prawda próbował atakować, ale kibice na stadionie i przed telewizorami raczej zasypiali niż emocjonowali się meczem. Wtedy to wreszcie przełamał się Ronaldo i głową zdobył honorową bramkę (ciężko jednak mówić o honorowej porażce). W 88. minucie López Caro próbował jeszcze ratować sytuację wprowadzając do gry Baptistę. Równie dobrze mógł wprowadzić Grzegorza Rasiaka, ale on przesiaduje przecież na ławce rezerwowych Tottenhamu. W końcu sędzia zlitował się nad publicznością i zakończył spotkanie.
Real oczywiście przeważał - posiadanie piłki 62%-38%. Absolutnie jednak nic z tego nie wynikało, bowiem aby strzelić bramkę, trzeba najpierw mieć na to jakiś pomysł. Blancos oczywiście go nie mieli. Co ciekawe piłkarze, którzy uznają się za najlepszych na świecie w ciągu 90 minut aż... 6 razy zdołali oddać celny strzał na bramkę. Byłoby to zrozumiałe, gdyby przeciwnik był silniejszy. No, ale nie wymagajmy wysokich zwycięstw. Wymagajmy jednak poważnego traktowania kibiców.
Nikogo zapewne nie zdziwi, że nie zawiódł Iker Casillas. Obrona - jak zwykle dziurawa, ale Real zawsze taką miał i zapewne mieć będzie. Pablo García i Sergio Ramos nie są taką parą pomocników jak niegdyś Helguera z Makelele. Ramos lepiej się czuje na obronie, a García nigdy wielkm piłkarzem nie był i nigdy nim nie zostanie. Czasem widoczny był Beckham. Ponoć grał też Zidane, ale media nie donoszą o jakichś jego spektakularnych wyczynach w tym meczu. Robinho jak zwykle się starał, ale to nie wystarczy. Ronaldo zdobył bramkę w zasadzie tylko i wyłącznie dzięki obronie gości. Jeżeli ten piłkarz realnie myśli o powrocie do Interu, to już dziś wieczorem powinien pakować walizki. Nie zawiódł jedynie Raúl... który w tym meczu nie wystąpił. O Baptiście nie ma co wspominać, bo po pierwsze zagrał tylko kilka minut, a po drugie od początku sezonu nic jeszcze nie pokazał.
Strata do Barcelony wynosi teraz 11 punktów, ale nie warto się nad tym teraz zastanawiać. Barca gra pięknie i skutecznie, a Real będzie miał problemy, aby zająć miejsce w pierwszej czwórce Primera División. Florentino Pérez zapomniał, że budowa dobrej marki to nie tylko drogie transfery, a przede wszystkim wyniki. Tych nie ma. A jeśli drużyna przegrywa, to i koszulki będą się sprzedawać gorzej. Najgorsze jest to, że parę tygodni temu można było obwiniać Vanderleia Luxemburgo. Ciężko teraz stawiać zarzuty Lopezowi Caro. Winą trenera może być złe ustawienie zespołu, źle przepracowany okres przygotowawczy. Ale jeśli piłkarzom po prostu nie chce się grać, to nie jest to problem szkoleniowca, ale zawodników.
Podsumowując, Real Madryt gra ostatnio wręcz tragicznie. Tego nie da się zmienić, zwalniając kolejnego trenera i wydając miliony euro na kolejnych, nic nie wnoszących do gry piłkarzy. Nie ma co łatać tej maszyny na siłę, ale ją całkowicie rozebrać i zbudować od nowa. Vicente del Bosque, oglądając poczynania Realu, zapewne śmieje się teraz przez łzy. To od jego odejścia, Królewscy staczają się po równi pochyłej w dół i nic nie wskazuje na to, aby coś się miało w najbliższym czasie zmienić.
SKŁADY:
Real Madryt: Casillas - Diogo, Pavón (Baptista 89'), Helguera (Soldado 46'), Roberto Carlos - Sergio Ramos, Pablo García, Beckham, Zidane - Robinho (Balboa 46'), Ronaldo
Racing: Dudu - Ayoze, Oriol (Neru 69'), Moratón, Regragui - Matabuena, Antonio (Juanjo 79'), Serrano, Raúl (W. Dalmat 74') - Felipe, Antońito
STATYSTYKI:
Strzały (celne): 18 - 9 (6 - 4)
Interwencje bramkarzy: 7 - 13
Faule: 20 - 11
Rzuty rożne: 6 - 4
Spalone: 4 – 0
Rzeczywisty czas gry: 55 minut, 30 sekund
Posiadanie piłki: 62% - 38%
GOLE
0:1 Ayoze 21'
0:2 Felipe Melo 26'
1:2 Ronaldo 67'
: Beckham, Mora, Pavón, Pablo García, Matabuena, Aouate
Sędziował pan Turienzo Álvarez.
Bramki są już gotowe do pobrania, sposób ściągania ten sam co zawsze. Autor również ten co zawsze, czyli Maylo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze