Advertisement
Menu

Corrida

Real Madryt wygrał z Osasuną na El Sadar 4:1, a gole dla Królewskich strzelali Isco, Ramos, Lucas oraz Jović. Dla gospodarzy trafił Unai García. Królewscy więc umacniają swoje prowadzenie na szczycie tabeli i oczekują na wydarzenia z wieczornego meczu Realu Betis z Barceloną.

Foto: Corrida
Fot. Getty Images

W pierwszej połowie bardzo dużo się działo. Od samego jej początku Real Madryt miał spore problemy, które wynikały z kłopotów z koncentracją i lekceważenia rywala. Trzy dobre szanse mieli zawodnicy Osasuny, zanim Sergio Ramos przypomniał sobie, że nie gra znów z Unionistas Salamanca. Królewscy mieli spore problemy z rozegraniem akcji i winę tu ponosi również niemrawy atak. Duet BB był zupełnie nieakwtyny w początkowych minutach spotkania. Przed upływem kwadransa gospodarze wyszli na prowadzenie po golu głową Unaia Garcíi, który rozegrał w tym sezonie trochę ponad 20 minut. Hiszpana nie przypilnował Casemiro i Królewscy musieli odrabiać straty.

Widoki na to jednak były dość słabe. Grze podopiecznych Zidane'a towarzyszyła niedokładność i brak pewności w rozprowadzeniu piłki. Nie pomagał również Bale, który niemal nie istniał na boisku pod kątem fizycznym, a na każde jego trzy kontakty z piłką jeden był fatalny. Real Madryt próbował coś zdziałać z przodu ale nic wychodziło, do momentu dość przypadkowej akcji, w której Gareth źle uderzył sprzed pola karnego, piłkę odbił obrońca a Isco, który na szczęście nie znajdował się na spalonym, ładnym wolejem skierował ją do siatki. Hiszpana w ogóle należy dziś pochwalić, bo zagrał naprawdę bardzo dobre zawody, co przecież nie było ostatnio regułą. Niedługo później do siatki po rzucie rożnym i wygranej główce Casemiro trafił Ramos i na przerwę Los Blancos schodzili z prowadzeniem, choć trudno powiedzieć, by było to prowadzenie zasłużone.

Druga odsłona spotkania stała pod znakiem kontrowersji sędziowskiej. Już w pierwszej połowie bardzo ostre wejście zaprezentował Sergio Ramos, co umknęło uwadze sędziego, ale w drugiej Gil Manzano mylił się głównie na niekorzyść Realu. Najważniejszą sytuacją jest ta Modricia, kiedy w polu karnym wygarnia on piłkę obrońcy Osasuny i zostaje kopnięty. Oczywisty faul i rzut karny, który jednak nie został odgwizdany. Chwilę później w dobrze zapowiadającej się akcji sędzia podyktował rzut wolny po rzekomym faulu Mendy'ego, nie dopatrzył się go natomiast chwilę później, gdy popchnięty został Isco i mogła paść bramka dla gospodarzy, ale Królewskim koło ratunkowe rzucił Casemiro.

Po tych wydarzeniach mecz się nieco wyrównał, a wydarzenia na boisku się uspokoiły. Żadna z drużyn nie mogła zyskać przewagi w środku pola i było to widać, ponieważ nie mieliśmy zbyt wielu okazji podbramkowych, choć kilkukrotnie pressing Osasuny zmusił Ramosa czy Courtois do dalekiego wybicia piłki. Trzeba jednak przyznać, że dramatycznie niekonsekwentny w swoich decyzjach był Gil Manzano, ponieważ po raz kolejny nie pokazał kartki przy faulu na Lucasie, a chwilę wcześniej za podobne przewinienia indywidualnie karani byli otrzymywali Ramos czy Carvajal. Twarze graczy Królewskich wyrażały już tylko politowanie.

Na boisku pojawił się Vinícius, co mogło być kluczowe w kontekście kontrataków po akcjach Osasuny, która coraz częściej wyrażała chęci na wyrównanie. Mecz jednak nadal toczył się w środkowej strefie, aż w końcu Benzema popisał się świetnym odbiorem, rozegrał akcję z Modriciem i pokazał wizję gry, wprowadzając do akcji Lucasa, któremu pozostało już tylko wykończyć akcję, pieczętując zwycięstwo Realu Madryt. W samej końcówce na boisku pojawił się Luka Jović, który świetnym strzałem z woleja zamknął mecz po podaniu Fede Valverde, w końcu się uśmiechając, co chyba cieszy wszystkich sympatyków Los Blancos.

Królewscy wygrywają więc z Osasuną, która pokazała ogromną wolę walki, ale też ogromną agresję. Nie dziwimy się więc post factum decyzji Zidane'a, który zdecydował, że nie jest to dobry moment na powrót dla Hazarda. Ten mecz był bardzo trudny, z wieloma momentami na styku i z bardzo wymagającym początkiem. Najważniejsze jednak są trzy punkty, które Real Madryt dopisał do swojego konta ligowego. Pozostaje więc zapytać: Królewscy mieli dużo szczęścia, bo ten mecz im się zupełnie nie układał, czy też mało szczęścia, bo nie sprzyjało im dzisiaj do pewnego momentu niemal nic, a już na pewno nie sędzia? Odpowiedzi mogą być różne, ale najważniejsze jest to, że pomimo przeszkód podopieczni Zidane'a zdobywają kluczowe trzy punkty na bardzo gorącym terenie. Teraz możemy w spokoju oczekiwać na spotkanie Realu Betis z Barceloną, gdzie Katalończyków czeka również bardzo trudne 90 minut.

CA Osasuna – Real Madryt 1:4 (1:2)
1:0 Unai García 14' (asysta: Rúben García)
1:1 Isco 33'
1:2 Sergio Ramos 39' (asysta: Casemiro)
1:3 Lucas Vázquez 84' (asysta: Benzema)
1:4 Luka Jović 92' (asysta: Valverde)

Osasuna: Herrera; Vidal, Unai García, David García, Estupiñán; Torres (77' Cardona), Moncayola (10' Fran Mérida), Darko Brašanac, Iñigo Pérez; Arnáiz (61' Enric), Rubén García.

Real Madryt: Courtois; Carvajal, Varane, Ramos, Mendy; Modrić, Casemiro, Valverde; Bale (71' Lucas), Benzema (88' Jović), Isco (82' Vinícius).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!