Szczęście przerodzone w trenerski kunszt
Zidane kolejny raz udowodnił wczoraj, że zna się na swoim fachu. Trener pomylił się przy ustalaniu wyjściowej jedenastki, ale w przerwie nie bał się dokonać diametralnych zmian w zespole, co zaowocowało znacznie lepszą grą i wygraną.
Fot. Getty Images
Zinédine Zidane znów pokazuje swój trenerski warsztat. Wczorajsze derby rozpoczął z piątką swoich ulubionych pomocników, którzy mieli zdetronizować Atlético. Chciał wygrać środkiem pola, ale błąd był wyraźny, co było widać doskonale w pierwszej połowie. Zizou niespodziewanie szybko postanowił skorygować to, co nie funkcjonowało należycie, posyłając na murawę Viníciusa i Lucasa Vázqueza, aby zrównoważyć swój zespół i wrócić do gry w systemie 4-3-3.
Wejście dwójki skrzydłowych odmieniło grę całej drużyny, a na tle pozostałych zaczął wyróżniać się przede wszystkim Valverde, który ponownie pokazał, że to głównie dzięki niemu zespół mógł przejść w tym sezonie zauważalną metamorfozę. Urugwajczyk mógł wrócić na swoją naturalną pozycję i grać bliżej środka pola, oferując przy tym swój najlepszy futbol. To samo zrobił też Vini, którego trener wprowadza do gry krok po kroku, ale wczoraj Brazylijczyk odpłacił mu się za zaufanie akcją z Mednym, która zakończyła się trafieniem Benzemy.
Początkowo Zidane próbował wygrać ten mecz przepycham w środku pola. Jednak i tym razem drużynie brakowało głębi, której nie widać było już podczas finałowego spotkania o Superpuchar Hiszpanii, gdzie również na placu gry znajdowało się pięciu pomocników. Zizou lubi być wierny własnym przekonaniom, dlatego niemal powtórzył wyjściową jedenastkę z tamtego meczu, ale i tym razem nie przynosiło to efektów w postaci goli. Francuz potrafił jednak zareagować na czas.
Wielu było takich, którzy mówili wielokrotnie o legendarnym już szczęściu Zidane'a. On sam przyznawał, że je ma i często żartował z tych stwierdzeń podczas konferencji prasowych. Prawda jest jednak taka, że nie jest łatwo być trenerem i już po przerwie zdjąć z boiska takich piłkarzy jak Isco i Kroos, ale on zdecydował się na taki ruch i już po dziesięciu minutach okazało się, że miał rację, bo do siatki trafił Benzema. To nie szczęście, to trenerski kunszt, bo przecież nikt nie może mieć aż tyle szczęścia.
Jego decyzje wielokrotnie były kwestionowane. Jak choćby ta, że zdecydował się nie powoływać Rodrygo, a w kadrze znalazł miejsce dla Viníciusa. Tego samego Viníciusa, który rzekomo był tak źle traktowany przez trenera, a który wczoraj okazał się być jednym z tych, którzy przesądzili o losach zwycięstwa. Dzięki Brazylijczykowi zespół odzyskał też wertykalność, której nie miał praktycznie w ogóle w pierwszych 45 minut. Zidane udowodnił kolejny raz, że to on wie najlepiej, w jakiej formie jest dany piłkarz i kto jest mu najbardziej potrzebny.
Nie jesteśmy jeszcze w decydującej fazie sezonu, żadne rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadły i Real nawet przez moment nie może czuć się już mistrzem Hiszpanii, ale Zidane i jego sztab doprowadzili niemal każdego z graczy do świetnej formy fizycznej. Wczoraj po ostatnim gwizdku wszyscy wyglądali tak, jakby mecz miał się dopiero rozpocząć. Na czele z 34-letnim Modriciem, po którym nie było widać żadnego zmęczenia. Motywacja i praca popłaca, bo w nagrodę Królewscy pozostają na szczycie tabeli.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze