Real Madryt zdobył izraelską twierdzę
W 22. kolejce Euroligi Real Madryt pokonał na wyjeździe Maccabi Tel Awiw. Królewscy przerwali w ten sposób passę trzech porażek w tych rozgrywkach, a jednocześnie zostali pierwszą drużyną w tym sezonie, która zdołała wygrać z Maccabi na wyjeździe.
Fot. Getty Images
Maccabi Tel Awiw przed meczem z Realem Madryt miało w tym sezonie komplet siedemnastu zwycięstw (licząc Euroligę oraz ligę izraelską) na własnym terenie. Nikt nie potrafił wywieźć z tego terenu zwycięstwa. Królewscy zmienili tę tendencję i jako pierwsi zdobyli twierdzę Maccabi. Rewelacyjnie spisał się Randolph, który pojawił się na parkiecie po raz pierwszy po kontuzji i od razu stał się najlepszym graczem w zespole Pabla Laso. Poza nim bardzo dobre występy zaliczyli Tavares z double-double (11 punktów, 10 zbiórek) oraz Campazzo (11 punktów, 8 asyst).
Początek meczu był nerwowy z obu stron. Królewscy pierwsze punkty zdobyli dopiero po dwóch minutach. Gra była bardzo wyrównana, a po stronie Realu Madryt błyszczał Randolph, który dopiero co wrócił po kontuzji. W pierwszej kwarcie to on prowadził ofensywę madrytczyków, zdobywając trzynaście punktów. W Maccabi dobrą końcówkę kwarty zaliczył Wilbekin i po dziesięciu minutach zaciętej rywalizacji prowadzili podopieczni Pabla Laso 21:19.
Kiedy zaczęła się druga część spotkania, znów zobaczyliśmy gorsze oblicze Blancos. Brak pomysłu na sforsowanie obrony Izraelczyków i łatwe straty. Potrzeba było prawie pięciu minut, by Real Madryt trafił w końcu do kosza. Szczęśliwie gospodarze również nie zdobywali punktów zbyt szybko i odskoczyli tylko na osiem oczek. Królewscy rozpoczęli niezbyt intensywny pościg i w połowie meczu w minimalnie lepszej sytuacji znajdowało się Maccabi, które prowadziło 38:36.
Po zmianie stron Real Madryt błyskawicznie doprowadził do remisu i zaczął walkę o wyjście na prowadzenie. Jednak szło to bardzo opornie. Defensywa Maccabi prezentowała się bardzo solidnie i każdy punkt wymakał sporego nakładu pracy. Dobra gra Randolpha pomogła odskoczyć nawet na dziesięć punktów, co w tym momencie meczu mogło już stanowić dobrą podstawę do wywalczenia zwycięstwa. Gospodarze byli w stanie tylko trochę zmniejszyć dystans i po trzydziestu minutach na tablicy widniał wynik korzystny dla Realu Madryt (49:57).
Mimo zaliczki Królewskich ostatnia kwarta zwiastowała duże emocje. I faktycznie bardzo szybko Wilbekin oraz Jake Cohen zmniejszyli stratę do madrytczyków. Wtedy duet Llull-Tavares ponownie wyprowadził gości na prowadzenie, a czasu do zakończenia meczu było coraz mniej. Niestety, wtedy przytrafiła się sekwencja: Wilbekin za trzy punkty, strata Thompkinsa, Acy za trzy punkty. To wszystko w mniej niż trzydzieści sekund i gospodarze wrócili do gry. Każdy punkt w tym momencie był na wagę złota i odpowiedzialność za zdobywanie punktów wziął na siebie Campazzo. Gracze z Tel Awiwu nie zamierzali się poddawać i dwukrotnie w końcówce zbliżyli się na dystans dwóch oczek. Na szczęście Campazzo oraz Thompkins, mimo dużej presji spoczywającej na ich barkach, nie mylili się przy rzutach osobistych. Dzięki temu udało się utrzymać prowadzenie do końca i wywieźć z Izraela zwycięstwo.
77 – Maccabi Tel Awiw (19+19+11+28): Bryant (5), Wilbekin (21), Acy (9), Caloiaro (2), Hunter (8), Reynolds (4), S. Cohen (0), Avdija (7), Jackson (2), Dorsey (9), J. Cohen (8), Stoudemire (2).
81 – Real Madryt (21+15+21+24): Causeur (12), Randolph (19), Campazzo (11), Deck (4), Tavares (11), Rudy (0), Carroll (0), Llull (5), Mickey (2), Thompkins (12), Taylor (5).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze