Przełamanie po zaciętym meczu
Real Madryt po 19. kolejce pozostanie na pozycji lidera Ligi Endesa. Królewscy po trudnym i wymagającym meczu pokonali Manresę, przerywając serię czterech przegranych z rzędu.
Fot. własne
Koszykarze Realu Madryt w końcu się przełamali. Po serii czterech porażek z rzędu pokonali w Lidze Endesa Manresę na wyjeździe. Jednak tym razem również niewiele brakowało, by niechlubna passa była kontynuowana. Katalończycy zaprezentowali się z dobrej strony, a Królewscy znów zagrali bardzo nierówno. Pablo Laso cały czas mówi, że to jest problemem drużyny, dlatego dalej trzeba pracować nad jego wyeliminowaniem. Znakomity mecz rozegrał Gabriel Deck, notując double-double (17 punktów i 11 zbiórek).
W ostatnim czasie Real Madryt przyzwyczaił do tego, że dobrze rozpoczyna mecze. Nie inaczej było tym razem, pierwsze minuty należały do Królewskich, którzy błyskawicznie wypracowali sobie przewagę 12:2. Manresa starała się odrobić straty, trafiając rzuty z dystansu, ale podopieczni Pabla Laso dalej utrzymywali dystans i w ofensywie większość akcji kończyli zdobywaniem punktów. Wyjściowa piątka madrytczyków wywiązała się ze swojej roli i po pierwszej kwarcie Real Madryt prowadził 26:17.
Jednak bolączką drużyny w ostatnich dniach jest bardzo nierówna gra. Najwyraźniej tego ciągle nie udało się wyeliminować, ponieważ w drugiej części Królewscy wyglądali znacznie słabiej. Najpierw wypracowali sobie czternaście punktów przewagi, a później… przez niemal cztery minuty nie trafili do kosza. Manresa potrafiła to wykorzystać, dogoniła rywali i przez moment nawet znajdowała się na prowadzeniu. Zmieniły to celne rzuty osobiste Llulla w ostatnich sekundach i w połowie pojedynku Blancos wygrywali 40:38.
Trudno było typować, które oblicze Realu Madryt zobaczymy po przerwie, ale okazało się, że to słabsze. Co prawda przez znaczną część tej kwarty oba zespoły toczyły wyrównaną walkę, jednak końcówka należała do Katalończyków. Podopieczni Pabla Laso zostali w tyle, tracąc do gospodarzy pięć punktów (62:57). Można było mieć wątpliwości, czy uda się to odrobić, patrząc na występy Królewskich w ostatnich meczach.
Na szczęście ostatnia kwarta była bardzo dobra w wykonaniu madrytczyków, którzy od samego początku rzucili się w pogoń za Manresą. Pościg zajął cztery minuty i Blancos odzyskali prowadzenie. O wiele lepiej zaczęła pracować obrona i Katalończycy mieli większe trudności ze zdobywaniem punktów. Mecz zbliżał się do końca, a na tablicy świetlnej cały czas wynik znajdował się w okolicach remisu. Kluczowe okazały się rzuty osobiste, które podopieczni Pabla Laso wykonywali bezbłędnie. Manresa miała jeszcze akcję na dogrywkę, lecz Cvetković spudłował i kilka sekund później Thompkins ustalił wynik spotkania.
75 – BAXI Manresa (17+21+24+13): Magarity (3), Tomàs (1), Dulkys (9), Kravish (13), Cvetković (5), Nelson (2), Báez (5),, Mitrović (8), Vaulet (19), Pérez (10).
80 – Real Madryt (26+14+17+23): Campazzo (13), Deck (17), Garuba (0), Carroll (13), Tavares (10), Causeur (2), Laprovíttola (1), Reyes (0), Llull (10), Thompkins (11), Taylor (3).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze