Gdzie Real zagra z Unionistas?
Real Madryt zmierzy się w środę z trzecioligowcem z Salamanki. Poza wielką radością piłkarzy czy sztabu szkoleniowego na pierwszy plan wysuwa się sytuacja ze… stadionem. Nie do końca wiadomo bowiem, gdzie Unionistas przyjmą zawodników Zinédine'a Zidane'a.
Estadio Helmántico (po lewej) i Las Pistas (po prawej). (fot. własne)
Wszyscy dobrze znamy te obrazki. Drużyna z trzeciej czy czwartej ligi trafia na jednego z „wielkich”, a kibiców, a nierzadko i całe miasteczka ogarnia wielka euforia. Na filmikach piłkarze wyglądają tak, jakby właśnie wygrali w loterii. A warto przy okazji wspomnieć, że podczas Świąt Bożego Narodzenia wygrana w corocznej hiszpańskiej loterii padła w… Salamance. Nic więc dziwnego, że lokalne media określiły losowanie jasno: to druga nagroda główna w ciągu kilku tygodni.
„Od błota do rzucenia wyzwania królowi Europy” – tytuł, jaki MARCA zaproponowała przy okazji losowania precyzyjnie oddaje przeszłość Unionistas. Klub powstał w 2013 roku i od sezonu 2014/15 rozpoczął marsz w górę (od 6. klasy rozgrywkowej do 3. – trzy awanse w cztery sezony). Jako naturalny – ale jeden z dwóch (!) – zastępca UD Salamanca, czyli klubu, który upadł z powodu niespłaconych długów. Klub należy do socios, w przeciwieństwie do Salamanca CF UDS, którego właścicielami są meksykańscy inwestorzy. Ważna i kluczowa obecnie różnica to stadion. Unionistas grają na Pistas del Helmántico, nazywanym też po prostu Las Pistas, który może pomieścić około 4 tysięcy kibiców. Salamanca gra na 17-tysięcznym Estadio Helmántico, leżącym tuż obok znacznie mniejszego obiektu Unionistas.
Jaki w tym wszystkim problem? Oczywiście najpierw wiele mediów zwróciło uwagę na to, jak wygląda malutki obiekt gospodarzy meczu z Realem Madryt. W końcu do Salamanki przyjeżdża 33-krotny mistrz Hiszpanii i wypada go jakoś ugościć. Każdy jednak chce coś ugrać. Władze miasta uważają, że zdecydowanie lepiej by było, gdyby Królewskich przyjęto na większym obiekcie, czyli na Helmántico. Więcej mieszkańców mogłoby obejrzeć to spotkanie (Salamanka jest większa od Zielonej Góry, ale trochę mniejsza od Olsztyna), a do tego mecz mógłby bardziej pozytywnie wpłynąć na wizerunek miasta nie tylko w Hiszpanii, ale i na świecie.
Klub zamierza jednak zrobić wszystko, by tego meczu nie oddawać. Prezes Miguel Ángel Sandoval twierdzi, że należy nieco poprawić oświetlenie na stadionie, by dostosować obiekt do transmisji telewizyjnej. To główny priorytet Unionistas, ale numerem dwa na liście jest tymczasowe powiększenie stadionu dzięki zamontowaniu przenośnych trybun. Wówczas można by pomieścić na tym niedużym obiekcie nawet 9000 osób. Łączny koszt takiego przedsięwzięcia powinien zamknąć się w 70 tysiącach euro. Na razie Unionistas nie myślą o innych opcjach – „to nasz dom”, mówią działacze, ale nie wykluczają, że o zdanie spytają swoich socios. Na Helmántico grać nie chcą. „To dom kogoś innego”, mówią, przypominając o trudnych relacjach z najbliższym rywalem („zerwali z nami stosunki”).
Ze strony urzędników z ratusza pojawiają się naciski, odpierane przez Unionistas. Salamanca… zdania nie ma. Jej dyrektor, Rafa Dueñas, powiedział w Onda Cero: „Zrobimy to, co powie nam alkad (hiszpański odpowiednik burmistrza – dop. red.)”. Temu z boku przygląda się Real Madryt. Już wczoraj dyrektor do spraw insytucjonalnych, Emilio Butragueño, powiedział: „Zagramy na takim stadionie, na jakim nam każą. Nie pamiętam, byśmy kiedykolwiek występowali na obiekcie mieszczącym tak mało widzów, ale to niczego nie zmienia. Gospodarze włożą w to starcie maksymalny wysiłek, by na trybunach zasiadło jak najwięcej osób. Dla rywala to będzie historyczny dzień i wielka szansa. Real Madryt podejdzie do przeciwnika z pełnym respektem i postara się wziąć udział w tym święcie”.
Wiele wskazuje więc na to, że Unionistas nie ugną się pod naciskami władz miasta i ostatecznie podejmą Real na własnym obiekcie. Nikt nie chce, by Real nie przyjeżdżał do Salamanki i nikt nie zamierza organizować spotkania w Valladolidzie, Zamorze czy Madrycie, a takie opcje przewijały się już w mediach. Ostatecznie Królewscy mogą więc zagrać na stadionie lekkoatletycznym z prowizorycznymi trybunami i… kawałkiem historii. To właśnie na Las Pistas Javier Sotomayor w 1993 roku pobił rekord świata w skoku wzwyż (2,45 m). Do dziś nikt nie skoczył wyżej.
Stadion Unionistas nie imponuje. Jest nieduży, nie imponuje pojemnością, widoczność dla tych, którzy zmieściliby się tam nawet dzisiaj, jest kiepska. Do tego obiekt nie jest (jeszcze?) przystosowany do transmisji telewizyjnych. Mimo wszystko Hiszpańska Federacja Piłkarska dała już wstępną zgodę na rozegranie środowego meczu na Las Pistas. Jutro jej wysłannicy odwiedzą osobiście obiekt i być może ostatecznie dadzą zielone światło. Wtedy Real Madryt zagra na malutkim obiekcie – tuż obok 17-tysięcznego stadionu, na którym czterokrotnie grała reprezentacja Hiszpanii (Cypr 1978, Szwecja 1988, Chiny 2005 i Litwa 2010).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze