Remontada Królewskich i powrót Mejriego
W czternastej kolejce Euroligi Real Madryt pokonał Olimpię Milano, odnosząc dziewiąte zwycięstwo z rzędu w tych rozgrywkach. W dzisiejszym spotkaniu Królewscy musieli odrobić sporą stratę, ale udało im się to i mogą ze spokojem podchodzić do trzech wyjazdów, które ich teraz czekają.
Fot. Getty Images
Real Madryt odniósł dziewiąte zwycięstwo z rzędu w Eurolidze. Tym razem Królewscy rozprawili się z Olimpią Milano, chociaż nie było to łatwe. Pierwsza połowa należała do mediolańczyków i podopieczni Pabla Laso musieli w przerwie zmienić nastawienie. Udało się to, drużyna się odmieniła, zdołała odrobić straty i wygrać mecz. Zawodnikiem spotkania został Campazzo. Argentyńczyk dał dzisiaj pokaz gry na pozycji rozgrywającego. Do tego bardzo dobre występy zaliczyli Randolph, Mickey czy Deck, a Salah Mejri w końcu pojawił się na parkiecie.
Od samego początku Real Madryt mógł się przekonać, że to spotkanie będzie trudne. Po pierwsze dlatego, że mediolańczycy prezentowali się bardzo dobrze, a po drugie – skuteczność Królewskich pozostawiała wiele do życzenia. Początkowo największe problemy podopiecznym Pabla Laso sprawiał Micov. Po stronie gospodarzy najlepiej grał Randolph, ale postawa zespołu pozostawiała wiele do życzenia. Skończyło się porażką trzema punktami w pierwszej kwarcie (18:21).
W drugiej części wydawało się, że Blancos łapią rytm, lecz daleko temu było do prawdy. Po kilku minutach Olimpia zdecydowanie przyspieszyła i jej przewaga urosła do trzynastu punktów. Laso zareagował, wpuszczając na parkiet Mejriego. Tunezyjczyk zadebiutował tym samym po powrocie do Realu Madryt i wniósł ożywienie do gry Królewskich. Zdobył cztery punkty i dał impuls do odrabiania strat, chociaż nie była to spektakularna pogoń. Po słabej pierwszej połowie Blancos przegrywali 30:39 i wszystko pozostawało jeszcze w grze.
Po zmianie stron pierwsze akcje nie mogły dawać nadziei, ponieważ madrytczycy pudłowali nawet w łatwych sytuacjach. Jednak zdołali się rozkręcić dzięki znakomitej grze Campazzo oraz Decka. Do tego w pościgu pomógł Randolph, trafiając dwie „trójki” z rzędu. Na niecałe cztery minuty przed końcem kwarty Real Madryt wreszcie dogonił rywali i było 48:48. Później Królewscy starali się uciec, jednak mediolańczycy nie złożyli broni i punkty zdobywali Micov oraz Tarczewski. Po trzydziestu minutach było 54:52 dla gospodarzy.
Decydującą kwartę punktami otworzył Laprovíttola, następnie Mickey zablokował Chacho i chwilę później trafił do kosza. Taki rozwój wydarzeń zdenerwował trenera Olimpii, który poprosił o przerwę. Niewiele to pomogło Włochom, ponieważ aktywował się Laprovíttola i przewaga Realu Madryt urosła do dziewięciu punktów. Następnie Laso zmienił argentyńskich rozgrywających i reszta spotkania to był popis umiejętności Campazzo. Facundo podawał piłkę na niesamowitym poziomie i dzięki temu Królewscy spokojnie utrzymali prowadzenie do końca.
76 – Real Madryt (18+12+24+22): Causeur (0), Randolph (16), Campazzo (7), Deck (13), Tavares (7), Rudy (4), Laprovíttola (7), Carroll (0), Mickey (15), Thompkins (0), Taylor (3), Mejri (4).
67 – Olimpia Milano (21+18+13+15): Micov (22), Cinciarini (0), Burns (0), Brooks (2), Scola (11), Mack (5), Gudaitis (9), Moraschini (0), Roll (4), Chacho (6), Tarczewski (8).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze