Ramos: Możesz raz dotknąć nieba, ale potem trzeba się tam utrzymać
Sergio Ramos udzielił wywiadu meksykańskiej telewizji TUDN, który poprowadził legendarny Iván Zamorano. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi kapitana Realu Madryt z tej rozmowy.
Fot. Getty Images
– Znajduję się w świetnym momencie pod względem fizycznym, osobistym i zawodowym. Nie mam na co narzekać. Co do zespołu, wydaje się, że odzyskuje on swoją najlepszą wersję i zaczyna to wszystko chodzić tak, jak tego chcieliśmy. Na końcu wszyscy znajdujemy się w dynamice, w której pracujemy nad stworzeniem naszej najlepszej wersji i powoli to odnajdujemy poprzez formę fizyczną i wyniki. Postaramy się to przedłużyć, by osiągnąć wyniki, jakie sobie założyliśmy.
– Cele na ten sezon? Sam dobrze wiesz, że granie w Realu Madryt oznacza aspirowanie i próbę walki wszystkie o trzy rozgrywki. Real jest zobowiązany do walki o nie wszystkie. Na dzisiaj nasza sytuacja jest dobra, bo mamy awans w Lidze Mistrzów i remis punktowy w lidze z Barceloną. Celem na teraz jest dobre zakończenie roku i wygranie jak największej liczby meczów. Do tego czeka nas Klasyk, który będzie bardzo decydujący.
– Klasyk? Obie ekipy przechodzą przez dobry okres i dla miłośników futbolu nie ma niczego lepszego niż taki Klasyk. To najbardziej pożądany mecz na poziomie światowym dla fanów, ale także dla nas. Na końcu też chcesz go wygrać, gdy drugi zespół jest w dobrej formie. Wtedy to ma jeszcze większą wartość. Niezależnie od dyspozycji jest to odróżniające się spotkanie i może jeszcze o niczym nie rozstrzygnie, ale będzie świetnym widowiskiem dla fanów. Obyśmy mogli uderzyć w stół i tam wygrać.
– Zidane ma duży wpływ na drużynę? Tak, oczywiście. Zizou to wielki trener i wielki znawca tego, co znaczy Real Madryt, grupa czy szatnia. Przeżyliśmy z nim etapy pełne chwały, więc on dobrze wiedział, czego potrzebuje drużyna. To była bardzo ważna, ale też odważna decyzja z jego strony, by znowu podjąć się tej roli, szczególnie w tej krytycznej sytuacji. Na razie idzie nam dobrze, chociaż na początku było nam ciężko wejść w tę dynamikę czy dobry rytm. Te problemy było widać jednak u wszystkich wielkich zespołów w Europie. Cieszymy się, że Zizou prowadzi ten statek, bo on zna nas najlepiej i on może z nas wyciągnąć najwięcej.
– Zmiana Sevilli na Real Madryt? To nie jest nic łatwego. Przyjście do Realu Madryt to tak duża zmiana pod każdym względem, że dopóki tego nie przeżyjesz, nie masz pojęcia, jak to wygląda. Ja miałem ten zaszczyt postawienia tego kroku. To był dosyć krytyczny moment, bo byłem młody i miałem niewielkie doświadczenie. W Madrycie moja rodzina stworzyła jednak mi takie otoczenie, że mieszkaliśmy w stolicy, ale czułem się, jakbym ciągle był w Sewilli. W tym sensie zmiana była niewielka, ale już odpowiedzialność była inna, bo reprezentujesz największy klub na świecie. Każdy twój ruch ma wydźwięk światowy. To duma, ale też odpowiedzialność, bo jesteś wzorem dla dzieci. Mam szacunek i wdzięczność dla Sevilli, ona pozostaje w mojej duszy, ale gdy przechodzisz do Realu, zdajesz sobie sprawę, że stawiasz najpoważniejszy krok, jaki możesz postawić w futbolu w swoim życiu.
– Miejsce wśród wielkich postaci Realu? Czuję się z tego dumny. Nikt mi tego nie podarował. Za tymi trofeami i laurami w cieniu znajduje się praca, poświęcenie, zaangażowanie i utrzymywanie stałego poziomu. Nie wystarczy tu dojść, trzeba się tu też utrzymać. Wielu ludzi o tym wie. Sukces nie jest przypadkiem. Możesz dojść i raz dotknąć nieba, ale potem trzeba się tam utrzymać. Utrzymanie się w Realu Madryt to naprawdę coś ciężkiego. Miałem to wielkie szczęście, że doszedłem i utrzymałem się tutaj, co dla mnie też jest spełnionym marzeniem. Teraz chcę to przedłużyć, by jak mówisz, być kiedyś odnośnikiem dla każdego i by mój dorobek był wzorem dla milionów dzieci, żeby zobaczyły, że gdy pracujesz i walczysz, możesz spełniać swoje marzenia. Nie wiem, czy będę legendą, ale jeśli będę dla kogoś odnośnikiem, dla mnie będzie to sukces i osiągnięcie. Oby tak było.
– Moment z czterech Lig Mistrzów? Jest ten jeden moment, który naznaczył moją historię... [śmiech] Myślę, że ta chwila naznaczyła też historię Realu Madryt w Lidze Mistrzów. Wtedy zatrzymaliśmy ten okres posuchy bez wygrania Pucharu Europy. Na pewno 93. minuta w Lizbonie to najbardziej reprezentatywny moment z tych lat, ale nie tylko mój, a całego madridismo. Ta chwila pozwoliła nam także wrócić do wygrywania w następnych sezonach, zdobyć trofeum trzy razy z rzędu... Nie chodzi też o samego gola, ale o okoliczności. Przegrywaliśmy, doliczony czas... To naznaczyło wszystko. Na końcu jednak z Ligami Mistrzów jest jak z dziećmi, kocham wszystkie tak samo i nie mogę wybrać jednego.
– Sekret wygrywania tylu pojedynków główkowych? Słuchaj, gdy pyta się mnie o te sprawy, zawsze przypominam sobie plażę i granie z ojcem. Wchodziliśmy do wody i on rzucał mi piłkę, a ja główkowałem na wszystkie możliwe sposoby. Na końcu wydaje się to gierką, ale stało się to moją zaletą. Zawsze będę wdzięczny za to tacie, że opatentował coś takiego nawet o tym nie wiedząc [śmiech]. Jeśli do tego dorzucisz trochę wiary... Gdy idę w pole karne rywala, zawsze myślę, że uderzę piłkę. Oczywiście musisz mieć ten wrodzony timing, ale cały czas musisz to wszystko razem doskonalić. Na końcu to nie jest przypadek, że Toni [Kroos] dorzuca, a ja znajduję piłkę na drugim słupku. Masz ten ułamek sekundy, by się wstrzelić. Jeśli trafisz, uderzasz, a jeśli nie trafisz, piłka przelatuje gdzieś nad tobą. Podstawą są jednak także wiara, chęci i przekonanie, że ta akcja jest decydująca.
– Kto może zastąpić mnie w Realu Madryt? W Realu to trudny temat... O mnie nawet jeszcze po meczu w Lizbonie mówiono, że jestem po prostu nowym Hierro [śmiech]. Na końcu takie porównania nigdy nie są dobre. Mamy jednak naprawdę dobrą szkółkę. Gdy kiedyś ustąpimy, na pewno ktoś się pojawi, a na rynku też zawsze będą opcje, także zagraniczne. Uważam jednak, że Real powinien utrzymywać hiszpańską bazę. Nie możemy tracić tej tożsamości.
– Jaki młody stoper mi się obecnie podoba? De Ligt z Juve, ma wielki potencjał i wielką przyszłość. Potrzebuje oczywiście doświadczenia, ale może być stoperem przyszłości. Zobaczymy. Myślę, że problem jest taki, że nas w Hiszpanii w wieku 33-34 lat odsyłają na emeryturę, a we Włoszech potrafią grać do 38-40. roku życia. Do tego są tam nietykalni i święci. Ja mocno o siebie dbam i będę grać, dopóki moja radość i nadzieja z grania będą nietknięte. Dopóki będę mógł cieszyć się tym światem i będę czuć się dobrze, to ja będę decydować o końcu swojej kariery, a nie jakaś krytyka czy opinia. Myślę, że jeszcze 3-4 lata mogę pograć na poziomie, na jakim chcę grać.
– Co po karierze? Nie planuję niczego, co nie jest związane z piłką czy sportem. Mam takie hobby jak biznes, muzyka czy konie, którym poświęce więcej czasu, którego brakuje mi teraz. Pod względem zawodowym chciałbym jednak pozostać związany z futbolem, bo na ten temat mam największą wiedzę i w tym względzie mógłbym przekazać najwięcej. Nie wykluczam trenowania czy innego związku z piłką.
– Jak grałaby moja ekipa? Zawsze miałem wielki podziw dla zespołów Zizou czy Ancelottiego, którego też darzę wielką sympatię. Trener to nie tylko znawca taktyki czy techniki. On musi też znać się na szatni i zarządzać różnymi sytuacjami. Wziąłbym części z wielu trenerów... Bardzo podoba mi się też Simeone... Dzisiaj forma fizyczna i przygotowanie są coraz bardziej wyrównane, przez co wygrywanie kosztuje więcej, a Cholo pod tym względem maksymalnie wykorzystuje swoje środki. Bardzo mi podoba mi się ta ideologia, którą połączyłbym z talentem i posiadaniem piłki, bo to właśnie lubię. Im więcej masz piłki, tym mniejsze zagrożenie tworzy rywal. Więcej sekretów nie mogę ci zdradzić [śmiech].
– Dlaczego stoperzy nie wygrywają Złotej Piłki? Na końcu nie masz określonej jednej podstawy, dzięki której wygrywasz tę nagrodę. Dobry obrońca ma takie same zasługi jak dobry atakujący, ale na końcu piłkarski marketing żyje z goli i to szczególnie napastnicy mają tą zdolność przyciągania tych nagród indywidualnych. Żyliśmy teraz w epoce dwóch wielkich, Leo i Cristiano, którzy zgarniali wszystko. Gdy dajesz Złotą Piłkę któremuś z nich, niewiele można zarzucić temu wyborowi, chociaż ktoś obok też pewnie mógłby na nią zasłużyć. Jako obrońca, co mam powiedzieć... wygrałem tak wiele, a nigdy tam nawet nie siedziałem czy nie byłem w trójce. Nie martwię się tym za bardzo, bo futbol to sport drużynowy, ale taka nagroda to musi być coś zaj**istego. Musiałoby się wiele wydarzyć, by po Złotą Piłkę sięgnął obrońca. Zdarzyło się z Cannavaro i oby zdarzyło się znowu... Myślę, że mogliby stworzyć Złotą Piłkę tylko dla Messiego i Cristiano, a drugą dla reszty [śmiech]. To byłoby najlepsze dla futbolu.
– Idole z młodych lat? Zawsze najbardziej podziwiałem napastników. Ronaldo, z Argentyny Batistuta czy też Redondo... Crespo, także ty [Iván Zamorano], bo przecież grałeś w Sevilli i Realu Madryt... Patrzyłem też na długość włosów, bo wtedy miałem inną fryzurę [śmiech]. W obronie dochodzą Hierro czy Maldini. Gdy cofano mnie na boisku, widziano, że radzę sobie lepiej w defensywie i wtedy też doszły te wzory defensywne.
– Jak chciałbym zostać zapamiętany? To coś trudnego wejść w głowy tylu ludzi... Zawsze wszystkich szanowałem. Każda krytyka pozwalała mi pracować więcej i poprawiać się. Jestem też za to wdzięczny. A za pochwały będę dozgonnie wdzięczny, bo zawsze czułem to wsparcie i ono mi pomagało. Mam nadzieję, że zostanę zapamiętany jako piłkarz, który zawsze starał się dać z siebie wszystko, co miał najlepsze, nawet gdy mu nie szło, jak chciał. Przede wszystkim chcę być zapamiętany jako ktoś pokorny, szczery i lojalny, kto pracował i robił swoje przez całe życie, które w moim przypadku jest futbolem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze