Wyzwolenie Jovicia

Pod koniec wczorajszego meczu z Leganés wydawało się, że Lukę Jovicia czeka kolejny frustrujący wieczór. Serbski napastnik otrzymał od Zinédine'a Zidane'a 20 minut, w ciągu których miał szansę w końcu się odblokować. Dał o sobie znać dosyć szybko, gdyż już w 74. minucie skierował piłkę do siatki rywala. Tym razem jednak nie było żadnej celebracji i nawet bez interwencji VAR–u trafienie Serba zostało anulowane z powodu pozycji spalonej. Powtórka sprzed kilku tygodni, gdy przy okazji meczu z Osasuną bramka Jovicia również nie została uznana.

Pewny końcowego triumfu Real Madryt nie odpuszczał i regularnie atakował bramkę strzeżoną przez Juana Soriano. Jednak minuty mijały i coraz więcej wskazywało na to, że były snajper Eintrachtu ponownie się nie przełamie. Przełomowa była dopiero 93. minuta – wówczas w pole karne dośrodkował Dani Carvajal, a Jović pewnym strzałem głową w końcu zdobył swoją upargnioną premierową bramkę w koszulce Realu Madryt. Zakończyła się trwająca 312 minut passa bez gola.

Ewidentnie wyzwolony Jović miał nawet szansę na drugą bramkę, ale piłka ostatecznie nie wpadła do siatki. Dla Zidane'a jednak najważniejsze jest to, że jego napastnik w końcu się odblokował i w kolejnych meczach będzie mógł wybiegać na murawę bez dodatkowej presji, która ciążyła na nim od kilku miesięcy. Sam zawodnik udowadnia, że jak tylko dostaje szansę, to robi wszystko, aby wykorzystać ją w 100%. Wczoraj jedna bramka, trzy strzały, osiem celnych podań i ani jednej straty – trudno prosić o więcej w ciągu 20 minut.