Modrić: Po finale w Lizbonie rywale znowu zaczęli się nas bać
Luka Modrić udzielił wywiadu magazynowi Club del Deportista. Przedstawiamy zapis opublikowanej rozmowy z Chorwatem.
Fot. Getty Images
Co czujesz jako jeden z niewielu zawodników, którzy cieszą się jednogłośną sympatią całego świata piłki?
Po pierwsze, jestem dumny, że mogę liczyć na sympatię tylu osób, które są w piłce: kibiców, kolegów, rywali czy trenerów. To powód do dumy. Robię wszystko z naturalnością i zachowuję się przy tym odpowiednio. Myślę, że inni to doceniają. Stąd tyle pochwał i sympatii, jakie otrzymywałem przez całą karierę. Zawsze czułem ten szacunek ludzi.
Jak patrzysz na obecny futbol z mediami, wywiadami, zobowiązanami reklamowymi, marketingiem i sieciami społecznościowymi?
[śmiech] Ja wolałbym samą piłkę, tylko grać, bez żadnej wątpliwości! [śmiech] Piłka i nic dookoła. To jednak dzisiaj jest niemożliwe. Poza tym ja lubię sieci społecznościowe, szczególnie Instagram, gdzie lubię obejrzeć zdjęcia czy wrzucić coś swojego. To lubię, a co do reszty, staram się być piłkarzem. Poza rodziną praktycznie tylko to mnie interesuje. Futbol jest dla mnie wszystkim i staram się skupiać tylko na nim. Z drugiej strony, pewne rzeczy jak ten Instagram są dobre pod tym względem, że odrywasz się od piłki, co też czasami jest potrzebne.
Uważasz, że dostałeś Złotą Piłkę za całokształt kariery czy poprowadzenie Chorwacji do finału mundialu?
Myślę, że za obie te rzeczy. To było docenienie całej mojej kariery, a szczególnie poprzedniego roku, który był świetny. Ponownie wygrałem z klubem Ligę Mistrzów, co nie jest wcale łatwe, chociaż mogło wydawać się tak przez tę serię Realu Madryt. Do tego doszedłem do finału mundialu, co dla takiego kraju jak Chorwacja jest czymś praktycznie niemożliwym do zrealizowania. Nie lubię oceniać samego siebie, ale uważam, że w tamtym roku grałem świetnie. Z powodu tego wszystkiego ludzie mnie docenili. To nie jest przypadek, gdy tyle osób na ciebie głosuje, a wśród nich są rywale, trenerzy, kibice i dziennikarze. Jest jakiś powód i są nimi obie te rzeczy. One dały mi te wyróżnienia w tym roku.
Czy kluczem do twoich sukcesów była zmiana pozycji pod wodzą Carlo Ancelottiego? Z mediapunty stałeś się środkowym pomocnikiem.
Musimy cofnąć się trochę dalej do czasów gry w Tottenhamie i początków w kadrze. Zawsze grałem z przodu jako mediapunta czy nawet skrzydłowy. Pierwszy w środku wystawił mnie Harry Redknapp w klubie, a potem też Slaven Bilić w kadrze. Oni mnie cofali do środka. Wcześniej grałem w ataku, za napastnikiem czy na skrzydle, ale to w środku poczułem się najlepiej. Tam mogę dawać drużynie najwięcej. Kiedy tu przyszedłem, to na początku José Mourinho wystawiał mnie z przodu i grałem u niego jako mediapunta, ale może nie wszyscy to pamiętają, żę w drugiej części sezonu on zaczął mnie cofać. Na przykład w meczu z United na Old Trafford wystawił mnie jako środkowego pomocnika i potem robił to w wielu innych spotkaniach. Może ludzie teraz tego nie pamiętają, ale on też ze mnie korzystał w środku pola w drugiej części tamtego sezonu. A z Ancelottim już tam zostałem i myślę, że widać tego efekty. Ogólnie wyniki w tych latach są imponujące ze strony nas wszystkich. Było to możliwe dzięki naprawdę wszystkim. Ktoś błyszczał bardziej, ktoś mniej, ale wszyscy byli ważni.Dwóch czy trzech graczy samych nie osiągnie tego wszystkiego. Razem stworzyliśmy drużynę i to ona to wszystko wygrała.
Twoja kariera jest mocno połączona z tą Garetha Bale'a. Dlaczego przestaliśmy odczuwać u niego ciągłość dobrych występów?
Jesteśmy z Garethem bardzo podobni: obaj jesteśmy nieśmiali i za często nie przemawiamy. Ja widzę jednak, że on ma dobre stosunki ze wszystkimi kolegami. Gdy rozmawiamy w szatni, on to rozumie i umie mówić. Jest zadowolony z bycia w Madrycie i grania w najlepszym klubie na świecie. Cieszy się tym jednak na swój sposób i trzeba to uszanować. Ludzie chcą od niego więcej, ale trzeba uszanować jego sposób bycia. On na pewno jest wzorem pod względem zachowania. Ja mam z nim świetne relacje.
Czy Real Madryt wygrałby tyle bez gola Sergio Ramosa w Lizbonie?
[śmiech] Trudno stawiać taką hipotezę... Nie wiem... Na pewno ten gol zmienił trochę historię futbolu w Europie. Real wygrał wcześniej w historii bardzo dużo, ale prawda jest taka, że pozostawał wtedy 12 lat bez wygrania Ligi Mistrzów. Ten gol coś zmienił, przestawił ten chip. Od tego momentu, tego gola i tego zwycięstwa, staliśmy się mocniejsi w Europie i rywale znowu zaczęli się nas bać. A to w futbolu naprawdę widać. Ten triumf był bardzo ważny pod względem mentalnym. Naprawdę ciężko jest przez 12 lat słuchać ciągle „La Décima, La Décima, La Décima...”. Było w tym coś psychologicznego, z Mourinho mieliśmy te trzy półfinały... Przebicie tej bariery sporo nas kosztowało, a gdy doszliśmy pierwszy raz do finału i wygraliśmy dzięki tej bramce, to sam możesz zrozumieć... Coś niesamowitego, ciągle mam gęsią skórkę, gdy to wspominam. Naprawdę pokazaliśmy tam mocny charakter, że się nie poddaliśmy. Na końcu to był mój rożny, z którego Sergio strzelił gola, który zapisał się w historii i który zmienił wszystko. Tak, zapewne bez tego nie byłoby tylu sukcesów, które przyszły potem. Tak właśnie myślę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze