Advertisement
Menu

Mecz na szczycie z... Granadą

W ostatnich latach funkcjonuje w futbolu, zwłaszcza w tym w wydaniu polskim, pewna słynna sentencjo-wymówka.

Foto: Mecz na szczycie z... Granadą
Fot. Getty Images

W Krakowie powtarzano ją swego czasu po Levadii Tallinn i Karabachu Agdam oraz, już po drugiej stronie Błoń, po Szkendiji Tetowo. W Białymstoku wracała ona na afisz po Irtyszu Pawłodar, w Poznaniu zaś po Żalgirisie Wilno i Strjanan. Stolica kraju postanowiła nie pozostawać dłużna i tym samym tłumaczyła wydarzenia z Tyraspola. 

Jak pewnie niektórzy zdążyli się już domyślić, ta niezwykle uniwersalna i ponadczasowa sentencja brzmi „W Europie nie ma już słabych drużyn”. W minionych miesiącach coraz częściej można odnieść wrażenie, że zastosowanie swe znajduje ona już nie tylko w przypadku Polaków, lecz także Realu Madryt. 

Żeby było jasne – nikt nie stara się insynuować, że Królewscy tydzień w tydzień kompromitują się z pierwszym lepszym klubem potrafiącym jako tako wycisnąć silne strony przeciętnych kopaczy. To wciąż byłaby spora przesada. Tym niemniej trudno nie odnieść wrażenia, że mecze te stają się z czasem po prostu coraz trudniejsze. Bo jakoś z każdym dniem rzadziej zdarzają się spotkania, przed którymi zastanawialibyśmy się wyłącznie nad tym, czy dziś wsadzimy rywalowi piątkę, czwórkę czy może jednak tylko trójkę... A nawet jeśli już przychodzi ta chwila, gdy jesteśmy w miarę pewni wysokiego zwycięstwa, w praktyce okazuje się, że przeciwnik wcale nie ma zamiaru przepraszać za swoje istnienie. 

Można się zastanawiać, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Czy to inni się rozwijają czy to jednak my stoimy w miejscu? A może po prostu się cofamy? Chyba  że to kwestia zwyczajnego lekceważenia... Cóż, jasnej odpowiedzi na to pytanie pewnie nie poznamy, bo futbol jest mimo wszystko dziedziną, w której nie wszystko da się wyjaśnić przy użyciu liczb czy zwyczajnej logiki. Z potyczką mieszczącą się w ramach wyżej opisanego krajobrazu mieliśmy do czynienia w miniony wtorek, a kolejna z tej samej serii będzie nas czekać już dziś. 

Granada, bo to z nią przyjdzie nam się mierzyć, nie jest co prawda drużyną, która w naszych oczach uwidacznia blady strach i czarną rozpacz. Tak czy inaczej nikt też raczej nie patrzy już na naszego rywala jak na ten zespół, który w sezonie 2016/17 z hukiem spadł z ligi (20 punktów przez cały sezon!), uchodząc w Hiszpanii za pośmiewisko i który z Realem dostawał gładką czwórkę i piątkę do jaja. O 9:1 z sezonu 2014/15 i pięciu bramkach Cristiano w wielkanocne popołudnie nie będziemy się już nawet szerzej rozpisywać. To już wtedy znajdowało się poza zakresem wyobraźni przeciętnego człowieka. 

Andaluzyjczycy poza krajową elitą znajdowali się przez dwa lata, przez ten czas przechodząc przez swego rodzaju oczyszczenie. Pierwszy sezon na zapleczu Primera División stał pod znakiem wyzbycia się z organizmu wszelkich toksyn (spokojne 10. miejsce), rok później zaś można już było działać z myślą o czymś więcej. Granada praktycznie od początku do końca sezonu 2018/19 nie schodziła z miejsca dającego awans lub, w najgorszym przypadku, prawa gry w barażach o promocję do La Ligi. 

Po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej ekipa z Nuevo Los Cármenes jest zaś jak na razie rewelacją rozgrywek. Dość powiedzieć, że dzisiejsze starcie na Santiago Bernabéu to bezpośrednia konfrontacja... lidera z wiceliderem rozgrywek. Po siedmiu seriach gier podopieczni Diego Martíneza (najmłodszy trener w lidze) mają na koncie 14 punktów, czyli oczko mniej od Królewskich, tyle samo co Atleti i jedno więcej od Barcelony, Realu Sociedad oraz Sevilli. 

Można oczywiście mówić, że to dopiero początek sezonu i że już niejeden po udanym starcie walczył potem o życie. Nikt zapewne nie zdziwiłby się zbytnio, gdyby podobnie stało się w przypadku Granady. Na ten moment nie powinno nas to jednak w żaden sposób obchodzić. To, jak zespół z południa Hiszpanii będzie radził sobie w późniejszych fazach sezonu jest bowiem jedną sprawą, a inną jest to, jak sobie radzi teraz. A radzi sobie na tyle dobrze, że przed dwoma tygodniami potrafił sprać Barcelonę, która na Nuevo Los Cármenes zagrała chyba najgorszy ligowy mecz od czasów Rijkaarda. 

Dziś oczywiście, bez względu na to, jak poczyna sobie Granada, celem jest jak zawsze zwycięstwo. Fajnie by było, gdyby przyszło ono w fajnym dla oka stylu. Tym niemniej trzeba się chyba powoli przyzwyczajać do tego, że styl coraz częściej będzie nie normą, lecz miłym dodatkiem. 

Z jednej strony coraz trudniejsze przeprawy z rywalami, w przypadku których nigdy nie spodziewalibyśmy się skomplikowanej przeprawy mogą dawać poczucie utraconej potęgi. Z drugiej jednak zwycięstwa niejednokrotnie (absolutnie nie mylić z „zawsze”) potrafią dawać sporo większą satysfakcję. Obecnie jesteśmy już przyzwyczajeni, że – nie szukając daleko – na przykład Atlético nie jest już klubem, który przez kilkanaście lat z rzędu lejemy bez opamiętania. Być może wkrótce przyzwyczaimy się także i do tego, że i inni nie zawsze będą sprzedawać skórę za bezcen. 

Przede wszystkim utrzymajmy pozycję lidera bez oglądania się na innych. Potem przyjdzie czas na wydziwianie. 

 

W ostatnich ośmiu spotkaniach pomiędzy tymi drużynami Real był niepokonany. By Królewscy po tym meczu wciąż cieszyli się pozycją lidera, muszą wygrać. Każdy inny wynik może grozić spadkiem nawet o parę miejsc. Nasz partner, legalny bukmacher eTOTO, przygotował interesujące zakłady:

  • zwycięstwo Realu: 1,32
  • zwycięstwo Granady: 9,50
  • Karim strzela gola: 1,83
  • Real wygrywa 2:1: 9,75

Początek meczu o 16:00. W Polsce można obejrzeć go na Eleven Sports 2 na platformie Player.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!