Real Madryt z Superpucharem Endesa!
Real Madryt pokonał w finałowym starciu Barcelonę i po raz szósty sięgnął po Superpuchar Endesa. Królewscy prowadzili niemal przez całe spotkanie mimo znacznie niższej skuteczności rzutów niż w półfinale. Madrytczycy okazali się lepsi od Barcelony w pierwszym Klasyku sezonu.
Fot. Getty Images
Real Madryt pokonał Barcelonę w finale Superpucharu Endesa i po raz szósty sięgnął po to trofeum. Zrównał się tym samym właśnie z Katalończykami, którzy do tej pory mieli na koncie najwięcej zwycięstw w tych rozgrywkach. W dzisiejszym spotkaniu Barça prowadziła tylko na początku, a później inicjatywa przeszła w ręce madrytczyków. W pewnym momencie ich przewaga wynosiła 19 punktów, ale Katalończycy do końca próbowali odrobić straty. Podopieczni Pabla Laso nie pozwolili na to i mogą świętować zdobycie pierwszego pucharu w tym sezonie.
Real Madryt nie wszedł dobrze w ten mecz. O ile wczoraj skuteczność rzutów za trzy punkty przekraczała 70 procent, o tyle dzisiaj pierwsze cztery próby okazały się niecelne. Ponad 3,5 minuty potrzebowali Królewscy na zdobycie pierwszych punktów. Na szczęście Barcelona nie zdołała odskoczyć na więcej niż sześć oczek. Madrytczycy szybko wzięli się w garść i odrobili stratę. Poźniej poprzez serię celnych rzutów osobistych Real Madryt odskoczył, ale ostatnie sekundy pierwszej kwarty należały do Katalończyków i różnica na tablicy świetlnej była minimalna (21:20).
Po starcie drugiej kwarty z bardzo dobrej strony pokazał się Mickey, zdobywając pięć punktów w krótkim czasie. Do tego podopiecznym Laso coraz lepiej wychodziły rzuty z dystansu. Rudy i Llull trafiali za trzy oczka i przewaga Realu Madryt rosła. W dalszym ciągu skuteczność wykorzystywania rzutów osobistych była bardzo wysoka, a Katalończycy często faulowali. Na dwie minuty przed przerwą Blancos prowadzili osiemnastoma punktami. Dobrze funkcjonowała zarówno ofensywa, jak i defensywa. Barcelona w drugiej kwarcie zdobyła zaledwie 13 punktów, zostając bardzo w tyle (48:33).
Po zmianie stron początkowo wszystko szło po myśli Realu Madryt, który wypracował sobie 19 punktów przewagi. Jednak później drużyna Laso się zacięła, marnując nawet łatwe rzuty. Barcelona to wykorzystała i zmniejszyła dystans o dziesięć oczek. Królewscy potrafili sobie wypracować odpowiednie pozycje, ale szwankowała skuteczność. Katalończycy natomiast pod tym względem się poprawili i wykorzystywali swoje akcje. Do tego równo z końcową syreną za trzy punkty trafił Hanga i Blancos prowadzili już tylko 69:63.
Na początku czwartej kwarty Barça zbliżyła się na cztery punkty, ale później do akcji wkroczył Laprovíttola. Najpierw asystował przy trafieniu Reyesa, a następnie wykończył kontratak celnym rzutem za trzy oczka. Królewscy utrzymywali dosyć bezpieczną przewagę, ale czasami przytrafiały im się słabsze momenty jak chociażby akcja z czterema ofensywnymi zbiórkami Barcelony. Trudno to nawet usprawiedliwiać tym, że na parkiecie nie było wtedy Tavaresa i Mickeya. Kiedy Katalończycy próbowali podjąć ostateczną próbę dogonienia madrytczyków, za trzy punkty trafił Campazzo. Można powiedzieć, że ten moment przypieczętował zwycięstwo Blancos, szczególnie że chwilę później spudłował Mirotić i stało się jasne, że remontada nie jest możliwa.
89 – Real Madryt (21+27+21+20): Carroll (9), Tavares (5), Campazzo (16), Taylor (8), Randolph (2), Reyes (2), Rudy (10), Llull (9), Laprovíttola (9), Deck (9), Mickey (10).
79 – Barcelona (20+13+30+16): Claver (3), Mirotić (14), Pangos (2), Davies (23), Higgins (13), Oriola (2), Tomić (4), Hanga (3), Šmits (2), Kuric (0), Delaney (13).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze