Bardzo bolesny remis
I cały wysiłek na marne
Cały mecz naciskania. Mnóstwo średnich szans. Dość otwarta gra, ale niewiele świetnych okazji. 82 minuty czekania na gola. I to wszystko właściwie na nic. Sześć minut wystarczyło Realowi Valladolid, by zniwelować trafienie, o które Real Madryt tak długo się starał. Jak…?
Po co właściwie była ta pretemporada, można by się zastanawiać w przerwie. James Rodríguez i Gareth Bale, którzy byli praktycznie skreśleni przez sztab szkoleniowy byli jednymi z najlepszych zawodników Los Blancos, a na pewno tymi, którzy tworzyli największe zagrożenie pod bramką Jordiego Masipa. Kolumbijczyk na początku wydawał się nieco pomijany przez kolegów, jednak tym, co go wyróżniało – choćby od innego kolegi z drużyny, ktorego skrót imienia, czyli właściwie pseudonim może pojawi się w dalszej części tekstu – był ciąg na bramkę. W samej pierwszej połowie dwa podania kluczowe, cztery strzały i sporo pracy w obronie musiały imponować, zwłaszcza jak na kogoś, kto nie grał z tymi ludźmi od – przypomnimy o tym trzeci raz – 832 dni.
W pierwszej połowie madrytczycy mieli wiele szans, ale bardzo głęboko broniący się goście skutecznie powstrzymywali rywala od stworzenia stuprocentowych okazji. Rozwiązaniem nie zawsze były dośrodkowania, choć od czasu do czasu trzeba było spróbować i w ten sposób. Najważniejsza była jednak inna zmiana – tym ludziom naprawdę się chciało. Zizou pokazał już na drugie „dzień dobry”, że nie będzie wyciągać pochopnych wniosków i właściwie od początku przejęcia drużyny po Santiago Solarim zaufał Marcelo czy Isco. Teraz pokazał, że chce odzyskać Jamesa czy Bale'a. Piłkarze mu się odpłacili, ale… nic nie wpadało.
Po przerwie dalej było widać intensywność i starania. Nie do końca był za to pomysł. Zizou dość szybko zdjął więc dość przemęczonego Jamesa i wpuścił Viníciusa, który miał pomóc Marcelo w robieniu wiatru na lewej flance. Królewscy zapominali jednak o obronie, jednak koncentrację na odpowiednim poziomie zachował Sergio Ramos, który w pewnym momencie wygrał sytuację… trzech na jednego.
Wszedł też Luka Jović, a jego pierwszy kontakt z piłką zakończył się odbiciem piłki od poprzeczki. Real naciskał, ale też był coraz bardziej podatny na kotrataki. Goście ciągle mądrze się bronili, licząc na łut szczęścia. Ale Real próbowal, grał swoje, nie poddawał się. Nie poddał się też Karim Benzema, który musiał zejść z boiska, by skonsultować się z lekarzami. Szybko jednak wrócił i w 82. minucie uderzył nie do obrony. Masip wreszcie nie miał szans i skapitulował. Varane podał, Karim wykończył i mecz siłą rzeczy musiał się zmienić.
No i się zmienił. Real Valladolid nagle zaczął atakować, co nie powinno być złą wiadomością dla Realu. Przecież to oznacza więcej miejsca, którego tak długo dziś brakowało. Co z tego, skoro popełnia się takie błędy jak Kroos i Varane w 88. minucie. Sergi Guardiola pokarał gospodarzy za te błędy i sześć minut wystarczyło, by złamać Los Blancos.
Czy Realowi Madryt brakowało dziś odpowiedniej postawy? Nie.
Czy był drużyną słabszą? Nie.
Czy większość zawodników zawiodła? Nie.
Czy trener popełnił błędy ze składem? Nie.
Czy Bernabéu odwróciło się od zespołu? Nie.
Łatwo byłoby zganiać wszystkie winy na jedną akcję, w której ewidentnie zawinili Kroos (bardziej) i Varane (mniej). Z drugiej strony trudno pojąć, jak w takim meczu rywal w ogóle ma szansę na jeden punkt. Jeden gol Benzemy nie wystarczył… i trudno o bardziej bolesny remis. Tak długo starasz się o osiągnięcie celu, a gdy w końcu go masz, okazuje się, że inni potrafią to zrobić nie w 83 minuty, a w sześć. Goście umieli zaskoczyć gospodarzy. Madrytczykom chyba właśnie elementu zaskoczenia brakowało przez większość meczu. W 88. minucie, gdy Sergi Guardiola pokonywał Courtois wynik 1:0 nie był sprawiedliwy. Ale przecież piłka nożna nie jest sprawiedliwa, więc drużyna Zizou pretensje może mieć tylko do siebie. Pierwsza głupia strata punktów za nami.
Real Madryt – Real Valladolid 1:1 (0:0)
1:0 Benzema 82' (asysta: Varane)
1:1 Sergi Guardiola 88' (asysta: Óscar Plano)
Real Madryt: Courtois; Carvajal, Varane, Ramos, Marcelo; Casemiro, Kroos; Bale, Isco (68' Jović), James (57' Vinícius); Benzema (89' Lucas Vázquez).
Real Valladolid: Jordi Masip; Moyano (59' Waldo), Kiko Olivas, Salisu, Nacho; Pedro Porro (80' Antońito), San Emeterio (84' Anuar), Míchel, Óscar Plano; Sergi Guardiola, Enes Ünal.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze