Stara maszyna znowu zadziałała
Królewscy wygrali z Celtą
Nastroje w Madrycie przed dzisiejszym meczem nie były dobre. Bardzo słabe wyniki podczas pretemporady, bardzo poważny uraz Marco Asensio i kontuzje nowych graczy nie napawały optymizmem przed startem ligi. Pierwszą dobrą wiadomością była porażka Barcelony, która w zeszłym sezonie wyraźnie zdominowała Primera División i ma chrapkę na kolejne mistrzostwo. Mimo wszystko, gdy madridismo mogło zapoznać się z nazwiskami z pierwszej jedenastki, nastroje znów zmieniły się na gorsze…
Te same twarze dały radę. Gareth Bale pokazał, że nie jest gościem bez ambicji, a coś tam potrafi. Udowodnił to dość szybko, gdy wypracował pierwszą bramkę. Jak rasowa „dziewiątka” w tej sytuacji zachował się Karim Benzema. Celta miała piłkę, ale nie zbliżała się pod bramkę Thibaut Courtois zbyt często, a jej atuty były w odpowiednim momencie tłamszone, między innymi przez Casemiro, który wyróżniał się w defensywie.
Pod koniec pierwszej części meczu na ogromną burę zasłużył Álvaro Odriozola. Gdyby raz zachował się źle, można by go jakoś wytłumaczyć, ale podwójnie skandaliczne zachowanie nie może pozostać bez wyróżnienia. Obrońca zastępujący pauzującego Daniego Carvajala miał jednak mnóstwo szczęścia, ponieważ po odbiciu piłki Iago Aspas był na spalonym. Radość gospodarzy z gola na 1:1 była więc przedwczesna, ale dla Realu był to zimny prysznic. Po niezłych 45 minutach z wyróżniającymi się Bale'em czy Casemiro ich wysiłek mógł pójść na marne przez jednego zawodnika.
Druga połowa zaczęła się spokojnie, ale temperaturę podgrzała czerwona kartka dla Luki Modricia. Chorwat przerysował Achillesa Denisa Suáreza i wyleciał z boiska. Los Blancos szybko uzupełnili brak w środku pola. Kiedy zabrakło Lukity, na wyżyny swoich umiejętności wspiął się Toni Kroos. Posłał niesamowitą bombę zza pola karnego, a Rubén Blanco nie miał żadnych szans. Po tym trafieniu skrzydła gospodarzy były podcięte, a po Realu niemal zupełnie nie było widać straty kluczowego zawodnika.
Gospodarze mieli jednak swoje szanse, ale na miejscu był Thibaut Courtois, który dwukrotnie uratował Real. Bramkarz zrobił swoje, ale sztab szkoleniowy wiedział, że bez zmian się nie obejdzie. Na boisko weszli więc Lucas i Isco i obaj dobrze się spisali. Ten pierwszy strzelił gola na 3:0, a drugi… miał w tym trafieniu spory udział. Bramka numer trzy to zresztą świetny pokaz umiejętności wielu zawodników. Marcelo po raz kolejny (udział przy trzech golach!) zaimponował z przodu, swoje zrobił właśnie Isco, Benzema pokazał swój kunszt, a Lucas wreszcie świetnie wykończył.
Nie powiemy, że obawy były bezzasadne, ale dziś stara gwardia dobrze sobie poradziła. Najnowszym nabytkiem z pierwszej jedenastki był… Vinícius. Drugim w tej klasyfikacji – Odriozola. I to oni byli dziś po stronie Los Blancos najsłabsi. A reszta, tak krytykowana od miesięcy, weszła na swój dobry poziom. Bale, Benzema, Casemiro, Marcelo czy Kroos nie zawiedli i poprowadzili Real do bardzo zasłużonego zwycięstwa.
Celta Vigo – Real Madryt 1:3 (0:1)
0:1 Benzema 12' (asysta: Bale)
0:2 Kroos 61' (asysta: Marcelo)
0:3 Lucas 80' (asysta: Benzema)
1:3 Losada 90'+1' (asysta: Pape Cheikh)
Celta: Rubén; Kevin, Costas, Araujo, Olaza; Brais, Beltrán (83' Pape Cheikh), Lobotka (75' Sisto), Denis Suárez; Gabriel Fernández (88' Losada), Aspas.
Real Madryt: Courtois; Odriozola, Varane, Ramos, Marcelo; Modrić, Kroos, Casemiro; Bale (75' Isco), Benzema (81' Jović), Vinícius (69' Lucas).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze