Tak przeżyłem La Undécimę: Álvaro Arbeloa
Wspomnienia Hiszpana z finału w Mediolanie
Dziś mijają dokładnie trzy lata od zdobycia przez Real Madryt jedenastego Pucharu Europy w swojej historii. 28 maja 2016 roku na San Siro w Mediolanie Królewscy sięgnęli po La Undécimę, pokonując w serii rzutów karnych Atlético Madryt. W rocznicę zdobycia tytułu swoimi wspomnieniami z tej nocy podzielił się Álvaro Arbeloa, który napisał artykuł na portalu La Galerna. Przedstawiamy treść tekstu napisanego przez El Espartano.
Kolejny raz tam byliśmy, dwa lata później, grając o coś więcej niż o życie z Atlético Madryt. I po raz kolejny, tak jak w Lizbonie, finał zapowiadał się śmiertelnie wyczerpująco.
Tak, tamtego 24 maja wystawiono na próbę nasze serca i frazę, którą tak często powtarzam: „Wierz, zawsze wierz”. Seria rzutów karnych, do której podchodziliśmy, miała być ostateczną próbą naszego zdrowia i, przede wszystkim, naszej wiary.
„Nie mogę więcej. Jestem martwy”. Więcej niż jeden z moich kolegów był na granicy. Mecz był niezwykle ciężki, bardzo fizyczny, tak jak wszystkie spotkania, które graliśmy ostatnio z Atlético. Ponadto, upał był duszący przez całą noc. Ale byliśmy w karnych i zgodnie z tym, jak układał się mecz, znaleźliśmy się tam, gdzie chcieliśmy się znaleźć.
Tak jak w Lizbonie wiedzieliśmy, że trzeba wygrać w dogrywce, tak tamtej nocy czuliśmy się dużo bardziej opadnięci z sił od nich. Pamiętam widok Garetha, który utykał na murawie, czy dyszącego Cristiano, który wydobywał resztki energii, by pomagać w defensywie. Mieliśmy tylko nadzieję zachować siły, by strzelać z jedenastego metra.
Mieliśmy już ustalone kto będzie strzelał pięć karnych. Widziałem Keylora, który przypominał sobie z Llopisem gdzie strzelają zawodnicy Atlético. Cała reszta to już tylko rozciąganie z fizjoterapeutami i nawadnianie się. Niewiele więcej mogliśmy zrobić...
Poszedłem porozmawiać z Sergio.
„Musimy strzelać pierwsi. Wygraj losowanie, zrób mi przysługę”.
Miałem już dość czytania MisterChipa, który pisał, że prawdopodobieństwo wygrania serii rzutów karnych strzelając jako pierwszy wynosi 60% do 40%, kiedy strzelasz jako drugi. Mówią, że statystyki są po to, by je przełamywać, ale w większości przypadków też się sprawdzają. Tak więc każda pomoc, nawet ta matematyczna, była mile widziana.
„Tak, tak, spokojnie. To już obgadane, nie martw się”.
I jeśli Sergio ci mówi, żebyś się nie martwił, to nie ma żadnych powodów do zmartwień.
Wrócił dwie minuty później.
„Przegrałem losowanie”.
„Nie pie*dol!”.
„Tak, ale strzelamy pierwsi i na naszej połowie”.
Puścił mi oko i odszedł z uśmiechem.
„Ale... jak?!”.
Wszyscy znajdowaliśmy się już wokół niego.
„Oni wygrali losowanie, ale wybrali, że będą strzelać drudzy, tak więc ja wybrałem naszą połowę”.
Nie wierzyliśmy, ale kiedy szczęście się do ciebie uśmiecha, to możesz tylko wzruszyć ramionami i wykorzystać swoją szansę.
Lucas, Gareth, Marcelo, Sergio i Cristiano razem z całą resztą udali się na środek boiska z niewiarygodną odpowiedzialnością na swoich barkach. Keylor robił swoje idąc do bramki. Byliśmy w jego rękach... i jego głowie.
Cristiano przygotowywał się do strzelania. Rozmawiałem z nim przed rozpoczęciem serii i nie miałem żadnych wątpliwości, że strzeli. Zacząłem biec niemal w tym samym momencie, kiedy on rozpoczął swój bieg.
Kolejny raz mistrzowie Europy, drugi raz w ciągu trzech lat. Nie mogłem wybrać lepszego momentu na pożegnanie. Wiedziałem lepiej niż ktokolwiek jak trudno jest wygrać Ligę Mistrzów. Jeden finał przegrany, pięć półfinałów i wiele lat, kiedy odpadałem gdzieś po drodze.
Wygranie dwóch tytułów Ligi Mistrzów w trzy lata to kamień milowy. Kto wie, kiedy zobaczymy kolejną.
Nie mogłem bardziej się mylić.
Pamiętam pobyt w szatni, kilka chwil później, analizując to wszystko. To był trudny rok z bardzo trudnymi momentami, jak te w Kadyksie czy w Wolfsburgu, gdzie wydawało się, że wszystko się rozpada. Przypominam sobie o wszystkich, którzy nas wspierali w tych chwilach i... cóż, nie będę kłamał, o tych, którzy nie, kiedy mówiłem do kamery: „To jest Real Madryt, kiedy wszyscy uznają nas za martwych, to wychodzimy i wygrywamy Ligę Mistrzów”.
Dziś, kiedy drużyna przechodzi przez trudne momenty, przypominam sobie o tamtej nocy i myślę: „To jest Real Madryt”.
Wrócimy.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze